Prezydent Barack Obama oświadczył w środę, że USA wciąż będą stać na straży międzynarodowego porządku i przewodzić na światowej scenie. Dodał jednak, że każda decyzja o ewentualnej interwencji wojskowej będzie podejmowana z powściągliwością.
Barack Obama przedstawił kierunki amerykańskiej polityki zagranicznej w czasie przemówienia w słynnej Akademii Wojskowej w West Point.
Obama podkreślił, że USA muszą przewodzić na scenie światowej, by gwarantować bezpieczeństwo i zachowanie światowego ładu.
- W XXI wieku amerykański izolacjonizm nie wchodzi w grę. Nie mamy wyboru, nie możemy ignorować tego, co dzieje się poza granicami naszego kraju - zaznaczył prezydent. Jak dodał, walka z zagrożeniami poza granicami USA jest kwestią amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego. - Musimy zagwarantować, że nasze dzieci i wnuki będą żyły w świecie, w którym nie porywa się licealistek - podkreślił.
"Dążenie do wojny jest zbrodnią przeciwko ludzkości"
Obama wyraźnie zastrzegł jednak, że dążenie do zapewnienia światowego porządku nie musi oznaczać stosowania w każdym wypadku rozwiązania wojskowego. - Od czasów II wojny światowej nasze najbardziej kosztowne pomyłki nie były wynikiem tego, że zaniechaliśmy działania, ale raczej tego, iż pospiesznie decydowaliśmy się na operacje wojskowe bez analizowania konsekwencji i budowania międzynarodowej koalicji - podkreślił. - Wojna jest najbardziej tragicznym i najgłupszym szaleństwem człowieka. Świadome dążenie do niej lub jej prowokowanie jest zbrodnią przeciwko ludzkości - zaznaczył.
Prezydent powiedział, że Stany Zjednoczone wciąż zastrzegają sobie prawo do jednostronnego użycia siły wojskowej, kiedy bezpośrednio zagrożone zostaną interesy kraju. Obama zaznaczył jednak, że decyzja o zastosowaniu takiego rozwiązania powinna być podejmowana w zgodzie z amerykańskimi wartościami: - Musimy zawsze mieć pewność, że nasze działania są proporcjonalne do zagrożenia, efektywne i sprawiedliwe. Opinia społeczności międzynarodowej ma znaczenie - podkreślił.
W przemówieniu Obama akcentował znaczenie sprawnie funkcjonujących organizacji międzynarodowych. Jak podkreślił, "nie są one idealne", jednak to właśnie działanie we wspólnocie przynosi najlepsze efekty. Jako przykład wymienił wydarzenia na Ukrainie - podkreślił, że akcje podjęte przez USA, UE, OBWE czy MFW były przeciwwagą dla rosyjskiej propagandy. - Dzięki temu Ukraińcy mogli wybrać własnego prezydenta. I osiągnęliśmy to bez oddania jednego strzału - zaznaczył Obama.
Terroryzm największym zagrożeniem dla świata
Obama ocenił, że największym zagrożeniem dla USA i świata jest obecnie terroryzm, a zwłaszcza działalność rozdrobnionych organizacji związanych z Al-Kaidą i innych grup ekstremistów. Wskazywał zarazem, że strategia, która zakłada interwencję w każdym kraju, w którym schroniły się siatki terrorystyczne, jest "naiwna i nie do utrzymania".
Jak argumentował, zamiast tego należy współpracować z tymi krajami; celem musi być zwiększenie wpływów USA "bez wysyłania wojsk". Celem jest sieć partnerów od Azji Południowej po Afrykę. - To, że mamy najlepszy młotek, nie oznacza, że każdy problem jest gwoździem - powiedział. Mówił też o planach opiewającego na 5 mld USD funduszu na walkę z terroryzmem, mającego służyć szkoleniu i wyposażaniu partnerów w innych krajach do walki z ekstremizmem. Prezydent zapowiedział, że jeśli będzie to konieczne, przeciwko podejrzanym o terroryzm nadal prowadzone będą operacje z użyciem samolotów bezzałogowych i operacje mające na celu chwytanie terrorystów. Podkreślił zarazem, powtarzając linię, którą ujawnił przed rokiem, że w przypadku ataków z użyciem samolotów bezzałogowych trzeba mieć "niemal całkowitą pewność", że nie ucierpi ludność cywilna. Prezydent powtórzył też, że chciałby przenieść program samolotów bezzałogowych z gestii CIA do sił zbrojnych, mimo opozycji w Kongresie.
Większe wsparcie dla syryjskiej opozycji
Obama zapowiedział, że Stany Zjednoczone zwiększą wsparcie dla syryjskich ugrupowań opozycyjnych, które są najlepszą alternatywą dla reżimu prezydenta Syrii Baszara el-Asada, a także będą się starały się bardziej pomagać dla krajów sąsiadujących z Syrią - Jordanii, Libanu, Turcji i Iraku - do których napływają uchodźcy syryjscy. Jednocześnie potwierdził swą decyzję niewysyłania wojsk amerykańskich do ogarniętej wojną domową Syrii. - Ale nie oznacza to, że nie powinniśmy pomóc Syryjczykom powstać przeciwko dyktatorowi, który bombarduje i głodzi własny naród - zaakcentował. - Pomagając tym, którzy walczą o prawo wszystkich Syryjczyków do wybierania własnej przyszłości, odpieramy zarazem rosnącą liczbę ekstremistów, którzy w tamtym chaosie znajdują bezpieczne schronienie - powiedział.
Autor: kg//gak/kwoj / Źródło: tvn24.pl, PAP