Bezpośrednia linia pomiędzy rządami Korei Północnej i Korei Południowej została uruchomiona w piątek, a przywódcy zwaśnionych od dekad krajów planują przeprowadzić rozmowę telefoniczną przed zaplanowanym na 27 kwietnia historycznym spotkaniem w Panmundżomie.
Korea Południowa nawiązała w piątek po południu próbne połączenie, które trwało cztery minuty i 17 sekund, a jego jakość była bardzo dobra - poinformował urzędnik biura prezydenta Korei Południowej.
Linia łączy Błękitny Dom w Seulu, czyli siedzibę południowokoreańskiego prezydenta Mun Dze Ina, z północnokoreańską Komisją Spraw Państwowych, której przewodniczy absolutny przywódca tego kraju Kim Dzong Un.
Skłonność do całkowitej denuklearyzacji
Po latach lodowatych stosunków obaj przywódcy mają się spotkać za tydzień w Panmundżomie na linii demarkacyjnej pomiędzy państwami koreańskimi, podzielonymi po wojnie z lat 50. XX wieku. Oba kraje pozostają formalnie w stanie wojny, gdyż konflikt zakończył się w 1953 roku jedynie podpisaniem rozejmu.
Kim deklarował gotowość do rozmów na temat rozbrojenia nuklearnego, ale wielu komentatorów wyrażało wątpliwości, czy denuklearyzacja jest tak samo rozumiana przez obie strony, i zastanawiało się, czego północnokoreański dyktator będzie chciał w zamian. Jednak zdaniem prezydenta Muna szerokie porozumienie w sprawie rozbrojenia oraz układ pokojowy - a w dalszej kolejności również normalizacja stosunków Pjongjangu z Waszyngtonem - oraz pomoc dla rozbrojonego już reżimu są możliwe do osiągnięcia. Tak wynika z jego czwartkowych wypowiedzi.
- Nie sądzę, aby denuklearyzacja oznaczała coś innego dla Korei Południowej i Północnej. Północ deklaruje skłonność do całkowitej denuklearyzacji - mówił prezydent na spotkaniu z szefami głównych południowokoreańskich mediów. - [Pjongjang - przyp. red.] nie stawia warunków, których USA nie mogłyby spełnić, takich jak wycofanie amerykańskich wojsk z Korei Południowej. Mówi tylko o zakończeniu nieprzyjaznej polityki przeciwko Korei Północnej i gwarancjach bezpieczeństwa - dodał.
Ofensywa dyplomatyczna Korei Północnej
W maju lub czerwcu Kim ma się spotkać z prezydentem USA Donaldem Trumpem, ale nie ogłoszono jeszcze konkretnej daty ani miejsca tego szczytu. Trump sygnalizował, że do spotkania może w ogóle nie dojść, jeśli uzna je za bezcelowe. Zapowiedział również kontynuację kampanii "maksymalnej presji" na reżim, dopóki nie pozbędzie się on swojej broni atomowej.
W spekulacjach mediów na temat potencjalnego miejsca tego spotkania wymienia się między innymi Panmundżom, Pjongjang, Pekin, Ułan Bator, Szwajcarię, Singapur, Wietnam i Skandynawię.
Agencja prasowa Bloomberg podawała również, że jednym z potencjalnych miast, w którym mogłoby dojść do spotkania oby przywódców, jest również Warszawa.
Planowane szczyty Kima z Munem i Trumpem są wynikiem rozpoczętej w styczniu ofensywy dyplomatycznej Korei Północnej, która w ubiegłym roku - po największej jak dotąd próbie jądrowej i szeregu prób rakiet balistycznych - ogłosiła się mocarstwem atomowym zdolnym do ataku nuklearnego na całe kontynentalne terytorium USA. W reakcji na te próby Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła na Koreę Północną najsurowsze w historii sankcje.
Autor: MR//now / Źródło: PAP