Polscy dziennikarze wolni

Dziennikarze zostali uwolnieni
Dziennikarze zostali uwolnieni
TVN24/PAP
Dziennikarze zostali uwolnieniTVN24/PAP

Uprowadzeni w Osetii Południowej dziennikarz Dariusz Bohatkiewicz, operator Marcin Wesołowski oraz ich kierowca, Gruzin Lewan Guliaszwili zostali uwolnieni i przekazani stronie gruzińskiej. Nie postawiono im żadnych zarzutów. Wcześniej w rozmowie z TVN24 Bohatkiewicz mówił, w jakich warunkach byli przetrzymywani przez Osetyjczyków.

Osetyjczycy odprowadzili więźniów na przejście graniczne z Gruzją, gdzie czekał na nich polski konsul, przedstawiciele ambasady i inni dziennikarze.

- Zostaliśmy przewiezieni przez żołnierzy Wspólnoty Niepodległych Państw, jesteśmy już po stronie kontrolowanej przez policję gruzińską - powiedział Bohatkiewicz w rozmowie z TVN24. - Czekali na nas przedstawiciele ambasady i koledzy dziennikarze. Wszystko jest w porządku, czekamy tylko na oddanie samochodu przez Osetyjczyków - dodał.

Zapewnił też, że wszyscy są bezpieczni i nikomu nic się nie stało. - Ostrzeżono nas tylko, że jeśli chcemy jeszcze tu przyjechać, musimy mieć pozwolenie z Moskwy - zaznaczył.

Koc, poduszka, woda i świeczka

Polacy i ich gruziński kierowca noc spędzili w budynku zrujnowanej szkoły kilka kilometrów od centrum Cchinwali. - Jesteśmy otoczeni przez żołnierzy osetyjskich, bez wody i prądu, nie wolno nam też opuszczać budynku - mówił wcześniej w rozmowie z TVN24 Dariusz Bohatkiewicz.

Uprowadzeni dostali od żołnierzy koc, poduszkę, butelkę wody i świeczkę. Oddano im także skonfiskowany sprzęt, dokumenty i komórki, mogli więc swobodnie dzwonić.

"Wzięli nas za szpiegów"

Polska ekipa została zatrzymana w poniedziałek w Karaleti, 20 km. od Gori (CZYTAJ WIĘCEJ).

Według pojawiających się informacji zatrzymała ich osetyjska milicja, która przekazała ich następnie rosyjskim żołnierzom. - Posądzono nas o szpiegostwo i zarzucono, że jesteśmy z wrogiego kraju i współpracujemy z gruzińskimi służbami specjalnymi - wyjaśniał Bohatkiewicz.

Zrelacjonował też dokładny przebieg poniedziałkowego zatrzymania:

- Przyjechaliśmy tylko, by przygotować materiał. Pojechaliśmy do Karaleti, gdzie bywaliśmy już wcześniej. Nie przepuścił nas rosyjski patrol sił pokojowych, więc zdecydowaliśmy się pojechać bocznymi drogami. Potem chcieliśmy pojechać kilka kilometrów dalej, do osetyjskiej wioski, by pokazać sytuację Osetyjczyków. Tam brutalnie zatrzymali nas mężczyźni w wojskowych mundurach z karabinami. Nie mam pewności, że byli to żołnierze.

Potem dziennikarze zostali przesłuchani i przewiezieni kilkadziesiąt kilometrów dalej, do sztabu armii osetyjskiej, a potem do Cchinwali,

Obywatel Unii? I co z tego?

Jak dodał Bohatkiewicz, żołnierze zorganizowali też konferencję prasową z udziałem rosyjskich dziennikarzy. - To było dziwne spotkanie. Nie zadawano nam pytań, tylko rzucano oskarżenia o szpiegostwo - twierdzi dziennikarz.

- Dla nich nieważne jest, że jesteśmy dziennikarzami i obywatelami Unii Europejskiej - dodał.

"Boimy się o naszego kierowcę"

Dziennikarz przyznał też, że obawiał się o życie swojego gruzińskiego kierowcy i przewodnika. - Nienawiść Rosjan do Gruzinów jest ogromna - stwierdził. - Lewan jest tutaj źle traktowany, ale na szczęście nikt nas nie rozdzielił. Jesteśmy wszyscy troje razem i mamy nadzieję, że razem wrócimy - powiedział.

Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP