Rząd Wielkiej Brytanii zabronił policjom w Anglii i Walii korzystania z armatek wodnych, kupionych z drugiej ręki w reakcji na zamieszki w Londynie w 2011 roku. Szefowa MSW Theresa May podkreśliła, że mogą one powodować obrażenia ciała. Powołała się na przypadek w Niemczech, gdzie mężczyzna stracił wzrok po trafieniu strumieniem wody.
Szefowa MSW wyraziła też przekonanie, że użycie armatek wodnych mogłoby mieć skutek odwrotny od zamierzonego "na obszarach z historią niepokojów społecznych, czy braku zaufania do policji".
Burmistrz Londynu "niekoniecznie zgadza się"
Burmistrz Londynu Boris Johnson upoważnił w zeszłym roku Policję Metropolitalną do zakupu w Niemczech trzech używanych, 25-letnich armatek wodnych. Zapłacono za nie 218 tys. funtów. Ich nabycie rekomendował premier David Cameron.
Na użycie takiego sprzętu konieczna jest jednak zgoda resortu spraw wewnętrznych. Wobec tego w reakcji na stanowisko szefowej MSW Johnson powiedział, że "niekoniecznie zgadza się" z jej decyzją. Theresa May i Boris Johnson ubiegają się o zajęcie miejsca Davida Camerona jako szefa torysów, gdy ten - jak zapowiedział - ustąpi przed następnymi wyborami.
Wyspy bez armatek wodnych
W sierpniu 2011 roku w Londynie i innych miastach angielskich doszło do wielotysięcznych zamieszek, podpaleń i grabieży. Zamieszki wywołała śmierć czarnoskórego mieszkańca dzielnicy Tottenham, zastrzelonego przez policję podczas próby aresztowania za handel narkotykami.
Przez kilka dni służby nie były w stanie opanować tłumów młodych ludzi i pojawiły się wówczas liczne głosy, że nieocenione w takiej sytuacji byłyby armatki wodne. Tych jednak nie było w całej Anglii i Walii, bo brytyjska policja nie ma tradycji ich używania.
Armatki wodne są natomiast rutynowo używane przeciwko uczestnikom zamieszek w Irlandii Północnej.
Autor: mk//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 3.0) | Klaus Gaeth