Baby Jane Allas urodziła się na Filipinach. Do Hongkongu przyjechała w poszukiwaniu lepszego życia. Przez wiele lat ciężko pracowała jako pomoc domowa. Dziś ma 38 lat, pięcioro dzieci i zdiagnozowany nowotwór. Ze względu na chorobę właśnie straciła pracę.
Jak wyznaje Allas, zdiagnozowanie nowotworu szyjki macicy było dla niej potężnym ciosem. Niedługo później nadszedł kolejny - została zwolniona. Jako bezrobotny obcokrajowiec, natychmiast straciła prawo do opieki zdrowotnej. I dostała dwa tygodnie na opuszczenie Hongkongu. "Biorąc pod uwagę twój stan zdrowotny, nie mogę dłużej cię zatrudniać. Życzę zdrowia" - napisał w liście jej były już pracodawca. W rubryce "powód zwolnienia" wpisał: zdiagnozowany rak szyjki macicy. - Chce dokończyć kontrakt. Mam pięcioro dzieci, jestem samotną matką - mówi zdruzgotana kobieta, cytowana przez portal Channel News Asia. Utrata pracy jest dla niej niczym wyrok śmierci. Bez ubezpieczenia koszty leczenia w Hongkongu przekraczają jej możliwości. Za trzy miesiące chemioterapii, radioterapii i operację, której potrzebuje, musiałaby zapłacić co najmniej milion hongkońskich dolarów - czyli prawie 490 tysięcy złotych.
Pokojówka czy służąca?
Jak pisze Channel News Asia, kobiety takie jak Allas to fundament gospodarstw domowych w Hongkongu - pracuje ich tam ponad 340 tysięcy. W większości to obywatelki Filipin oraz Indonezji, które do emigracji zmusiła skrajna bieda. Jak pisze CNN, pokojówki generują 3,6 procent PKB Hongkongu. A zarabiają prawie cztery razy mniej niż wynosi średnia pensja w tym autonomicznym regionie.
Aktywiści na rzecz praw człowieka twierdzą, że pokojówki w Hongkongu są nadmiernie wykorzystywane, a miejscowe prawo zapewnia im niewielką ochronę. Lokalna organizacja Justice Center Hong Kong ocenia, że jedna na sześć pokojówek funkcjonuje tam w warunkach pracy przymusowej. Allas spędziła rok pracując u pakistańskiej rodziny, siedem dni w tygodniu. Jak opisuje, dostawała nieświeże resztki jedzenia i marzła pod cienką kołdrą w zagraconym magazynie. Takie warunki według aktywistów to chleb powszedni hongkońskich pokojówek.
"Czuję się zagubiona"
Zgodnie z prawem obowiązującym w Hongkongu, to pracodawcy są odpowiedzialni za pokrycie kosztów ewentualnej opieki medycznej swoich podwładnych. Allas złożyła więc skargę do departamentu pracy, który obiecał, że zapewni jej "odpowiednią pomoc".
Wiza Filipinki została tymczasowo przedłużona, dzięki czemu mogła zająć się walką o swoje prawa. Złożyła również skargę do Komisji ds. Równych Szans, która stwierdziła, że zwolnienie pracownika z powodu jego stanu zdrowia jest bezprawne. Teraz może już tylko czekać, ale jej przyszłość jest niepewna. "Czuję się zagubiona" - wyznaje. Ma jednak nadzieję, że władze staną w jej obronie, bo walczy o coś więcej niż tylko o własną sprawę.
Autor: momo/ja / Źródło: Channel News Asia, CNN
Źródło zdjęcia głównego: ANTHONY WALLACE/East News