"Pokojowe" wybuchy jądrowe. Tak w ZSRR szukano gazu i ropy

Aktualizacja:

Wybuch jądrowy w celach pokojowych? Tak w ZSRR szukano ropy i gazu, tworzono jeziora i zawracano rzeki. Szacuje się, że takich wybuchów w ciągu niecałych 30 lat było ponad 120. A skutki skażenia, choć miały być znikome, są odczuwane do dziś.

We wsi Gałkino w obwodzie iwanowskim panuje cisza i spokój. Ale nie zawsze tak było. 40 lat temu tuż za wioską przeprowadzono planowany wybuch jądrowy. Ładunek o mocy 2,3 kilotony umieszczono ponad 600 metrów pod ziemią, w specjalnie wywierconej sztolni. Teren otoczyło wojsko.

- Siedzieliśmy na deskach koło domu. Patrzymy, a od tej strony las podnosi się, jakby zbliżała się do nas gigantyczna fala - mówi Wiaczesław Riabcow, mieszkaniec Gałkino.

Szacuje się, że w latach 1965-988 przeprowadzono co najmniej 124 takie wybuchy. Miały pomagać w poszukiwaniach geologicznych, zwiększać wydobycie ropy naftowej i gazu. Większość miała miejsce głęboko pod ziemią, ale w Kazachstanie przy użyciu potężnego ładunku stworzono jezioro Czagan, w tajdze pod Uralem sprawdzano, czy można przy pomocy bomb atomowych wykopać kanał i zawrócić rzeki. Podejrzewa się, że część niezdetonowanych ładunków mogła do dziś pozostać w sztolniach.

Śmiercionośne, choć niewidzialne skutki

Choć skażenia miało nie być, skutki "pokojowych wybuchów" są nadal odczuwane. W jeziorze Czagan nikt się dziś nie kąpie. Są w Rosji miejsca, w których promieniowanie sięga 6 tysięcy mikrorentgenów na godzinę – 100 razy powyżej dopuszczalnej normy. Izotopy pojawiają się w źródłach wody pitnej. A mieszkańcy wiosek, w których dochodziło do eksplozji, skarżą się na choroby - głównie raka. - Ja poroniłam w szóstym miesiącu ciąży. A praktycznie wszystkich mężczyzn skosił rak - mówi Nadieżda Pietrowna, felczer z Gałkina.

Prócz tego, jak ostrzegają służby ochrony przyrody, żyjące w okolicy "atomowych wiosek" zwierzęta mogą być skażone, ale nadal urządza się na nie polowania. Promieniowanie to wróg, którego nie widać, dlatego nie zwraca się na niego uwagi.

Źródło: Fakty TVN