Niemcy od stycznia deportowały dziesięć osób, którym odmówiono prawa do azylu, i które, zdaniem służb, mogły potencjalnie przeprowadzić zamachy - informuje w czwartek Reuters, powołując się na źródła bezpieczeństwa. Osoby te były w tej samej sytuacji prawnej co zamachowiec z Berlina. Ponadto istniały podejrzenia, że mogą prowadzić działalność terrorystyczną.
Deportacje te mają związek z Tunezyjczykiem Anisem Amrim, który 19 grudnia 2016 roku wjechał ciężarówką w jarmark świąteczny w Berlinie, zabijając 12 osób. Amri starał się o azyl w Niemczech, ale wniosek został odrzucony. Mężczyzna miał zostać deportowany do Tunezji, ale tamtejsze władze odmawiały wówczas jego przyjęcia.
Amri został zastrzelony przez policję we Włoszech kilka dni po zamachu.
10 potencjalnych zamachowców
Po tym ataku szef MSW Niemiec Thomas de Maiziere i inni politycy domagali się szybszych deportacji osób, którym odmówiono prawa do azylu. Nad przyspieszeniem procesu Niemcy pracowali z Marokiem, Tunezją i innym krajami.
Krótko po zamachu niemieckie centrum przeciwdziałania terroryzmowi GTAZ dokonało przeglądu akt osób, które mogły zostać "potencjalnymi napastnikami" jak Amri, i które oczekiwały na deportację - podaje Reuters, powołując się na swoje źródła.
- W sumie dziesięciu potencjalnych napastników od tego czasu zostało deportowanych z sukcesem - poinformowało źródło.
Rzekomi bojownicy zostali odesłani głównie do państw północnoafrykańskich - podał informator, odmawiając podania szczegółowych dotyczących krajów ich pochodzenia. Nie wiadomo, co oprócz odmowy azylu przesądziło o ich deportacji w przyspieszonym trybie. Wiadomo, że niemieckie władze zatrzymały co najmniej dwie osoby, które utrzymywały kontakty z Amrim.
W sumie MSW uznaje za potencjalnie niebezpiecznych około 600 islamistów żyjących w Niemczech. Wśród nich jest 250 obywateli innych krajów, którzy nie starają się o azyl.
Zawiniła Tunezja
Zmiana podejścia do imigrantów to - jak pisze Reuters - efekt porozumienia pomiędzy de Maizierem a ministrem sprawiedliwości Heiko Maasem, które wypracowano w czasie spotkania 10 stycznia 2017 roku. Obaj politycy mieli się zgodzić, że taki zamach, jak w wykonaniu Amriego, nie może się powtórzyć.
Amri nie został deportowany do Tunezji, bo Tunis nie wystawił mu zastępczych dokumentów, choć Niemcy przesłali jego odciski palców i całych dłoni.
W marcu kanclerz Niemiec Angela Merkel dostała od Tunezji przyrzeczenie, że ta przyjmie z powrotem około półtora tysiąca Tunezyjczyków, którzy w Niemczech starali się o azyl. Ci, którzy dobrowolnie zdecydują się wyjechać, otrzymają pomoc od rządu. Niemcy zaoferowały Tunezji 250 mln euro pomocy.
Autor: pk/adso/jb / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia-CC-BY-2.0 | Andreas Trojak