Amerykańscy generałowie potrzebowali 56 dni i ponad dwóch wzmocnionych dywizji, aby opanować sytuację w rozpadającym się państwie "Północny Brownland", uprzednio kontrolowanym przez kryminalny reżim dysponujący bronią jądrową. Wszelkie podobieństwa z Koreą Północną są zapewne zamierzone.
Jak ujawnił portal "Defense News", tak w skrócie wyglądał scenariusz i przebieg dużych ćwiczeń sztabowych w Pentagonie o nazwie "Unified Quest", które odbyły się na początku tego roku. Wojsko nie sprecyzowało o jaki kraj chodziło, ale dziennikarze są całkowicie pewni, że ćwiczono opanowanie sytuacji w walącej się Korei Północnej. Nawet mapy wykorzystane w ćwiczeniu sztabowym podejrzanie przypominały rzut Półwyspu Koreańskiego, a wojska amerykańskie wyruszały do akcji z terytorium położonego na południu półwyspu sojusznika.
To wcale nie jest Korea Północna...
Scenariusz ćwiczeń zakładał, że pod własnym ciężarem zawala się reżim w zamkniętym i ksenofobicznym państwie dysponującym bronią jądrową. Rządząca dotychczas "kryminalna rodzina" znika i powstaje próżnia. Wojska USA otrzymują zadanie błyskawicznego wkroczenia i zabezpieczenia broni jądrowej, tak aby nie wpadła w niepowołane ręce. Rąbka tajemnicy na temat przebiegu ćwiczeń uchylił generał Bill Hix, szef jednego z departamentów analitycznych w Pentagonie. Wiele szczegółów, poza krajem o który chodziło wojskowym, pozostało jednak tajemnicą. Wynik ćwiczeń nie napawa przesadnym optymizmem, ponieważ podczas symulowanej na mapach i w komputerach inwazji na "Północny Brownland", amerykańscy oficerowie natrafili na szereg problemów.
Łatwy początek, potem trudniej
Stacjonujące w "Południowym Brownlandzie" wojska amerykańskie były w stanie szybko przekroczyć granicę i ruszyć w głąb upadłego państwa, ale to był najłatwiejszy etap. Najtrudniejsze okazało się szybkie zlokalizowanie i zabezpieczenie dziesiątków różnych obiektów związanych z programem nuklearnym. Oddziały wysłane na północ szybko ugrzęzły. Ponieważ państwo-cel było ksenofobiczne i szczelnie zamknięte dla obcokrajowców, wojsko nie ma żadnych dokładnych danych wywiadowczych zdobytych przez agentów. Jak stwierdzili generałowie, technika w postaci satelitów czy dronów nie była w stanie skutecznie nadrobić tych zaległości.
Trzeba też było sobie radzić z masami biednych mieszkańców kraju, potrzebujących pilnie pomocy humanitarnej i przeszkadzających żołnierzom w wykonywaniu zadań.
Generałowie stwierdzili też, że przez mocno statyczne wojny w Afganistanie i Iraku, umiejętności logistyczne amerykańskich sił zbrojnych uległy atrofii i pojawiły się problemy z zaopatrzeniem oraz na przykład desantami morskimi.
Długie rozwiązywanie problemu
Ostatecznie na opanowanie sytuacji i wypełnienie postawionych celów Amerykanie potrzebowali 56 dni i 90 tysięcy żołnierzy, w tym dwóch wzmocnionych dywizji oraz szeregu innych jednostek. Pytany przez dziennikarzy gen. Hix o to, czy obecne siły amerykańskie w Korei Południowej, liczące niecałe 30 tysięcy ludzi, są wystarczające w obliczu wyniku ćwiczeń, udzielił wymijającej odpowiedzi. - Są wystarczające na chwilę obecną. Pytaniem otwartym pozostaje, czy będą wystarczające, gdy trzeba będzie zabezpieczyć "zgubioną" broń jądrową - stwierdził generał.
Autor: mk/jaś/k / Źródło: Defense News
Źródło zdjęcia głównego: US DoD