Przedstawiciele pięciu brytyjskich partii politycznych złożyli na ręce premiera Davida Camerona petycję podpisaną przez ponad 477 tysięcy osób. Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), Szkocka Partia Narodowa (SNP), liberalni demokraci, Partia Zielonych i Partia Walii domagają się "bardziej sprawiedliwej ordynacji".
W wyborach do Izby Gmin, które odbyły się 7 maja, absolutną większość mandatów zdobyła Partia Konserwatywna, która mogła dzięki temu utworzyć rząd bez konieczności wchodzenia w koalicję z liberalnymi demokratami, jak to było w poprzedniej kadencji parlamentu.
Drugie miejsce zajęła Partia Pracy, uzyskując 232 miejsca w 650-osobowej izbie. Lecz największym przegranym był UKIP, który zdobył trzecie miejsce pod względem poparcia (12,6 procent ważnych głosów), ale tylko jeden mandat.
Nawet liberalni demokraci zdobyli osiem mandatów, mając mniejsze poparcie (7,9 procent), a Szkocka Partia Narodowa odniosła w swoim kraju ogromny sukces, uzyskując 56 mandatów, choć tylko 4,7 procent ogółu brytyjskich obywateli na nich głosowało.
Z kolei Partia Walii (wal. Plaid Cymru) ma w obecnym parlamencie trzech deputowanych, choć oddało na nią głos... niecałe 182 tysiące osób, czyli 0,6 procent elektoratu.
Natomiast Partia Zielonych przy poparciu rzędu 3,8 procent, uzyskała jeden mandat.
Tak duże różnice między skalą poparcia a liczbą mandatów wynika z tego, że w Wielkiej Brytanii obowiązuje system jednomandatowych okręgów wyborczych, w których wygrywa kandydat, który uzyskał zwykłą większość głosów. W swoim okręgu nie wygrał nawet lider UKIP, Nigel Farage.
"Oburzające!"
- Kampania na rzecz zmiany ordynacji wyborczej jest teraz najważniejsza - oświadczył w poniedziałek Nigel Farage przy okazji dostarczenia petycji do siedziby premiera Wielkiej Brytanii przy ulicy Downing 10.
- Rezultat wyborów jest taki, że pięć milionów ludzi jest reprezentowanych przez dwóch deputowanych - powiedział lider UKIP o dwóch mandatach dla UKIP i Zielonych.
Jedyny deputowany UKIP, Douglas Carswell, wyraził opinię, że poparcie dla sprawy zmiany ordynacji jest "silne", a "ponadpartyjne porozumienie" przyczyni się do jej zmiany, pomimo że wśród sygnatariuszy nie było liderów dwóch największych partii - Konserwatywnej i Pracy.
Pełniąca obowiązki lidera liberalnych demokratów Baronessa Brinton stwierdziła, że choć nie zgadza się z programem UKIP, to jest to "oburzające", że niecałe cztery miliony głosów oddanych na tę partię przełożyło się tylko na jeden mandat.
Przewodnicząca Stowarzyszenia na rzecz Reformy Wyborczej Katie Ghose, która sama bez sukcesu kandydowała z list laburzystów, powiedziała, że wynik majowych wyborów był "najmniej reprezentatywny w historii".
- To dlatego, że dwupartyjny system wyborczy nie radzi sobie z faktem, że ludzie chcą głosować na inne partie - uznała Ghose.
Małe partie są w mniejszości?
Jednak w Wielkiej Brytanii zaledwie w 2011 roku odbyło się referendum dotyczące zmiany ordynacji wyborczej, którego organizacja była częścią porozumienia koalicyjnego torysów i liberalnych demokratów. Propozycja została odrzucona przez ogromną większość głosujących.
Liberalni demokraci pod przywództwem Nicka Clegga zapytali Brytyjczyków, czy chcą system głosu alternatywnego, w którym wyborca wskazuje tego kandydata, który według niego powinien w pierwszej kolejności otrzymać mandat, następnie drugiego, trzeciego, i tak dalej.
Okręgi wciąż byłyby jednomandatowe, ale jeśli żaden z kandydatów nie uzyskałby ponad połowy ważnych głosów, to pod uwagę zostały wzięte głosy alternatywne tych wyborców, którzy głosowali w pierwszej kolejności na kandydata z najgorszym rezultatem. Procedura byłaby powtarzana do momentu wskazania osoby, która uzyskała łącznie ponad 50 procent głosów - zarówno tych "pierwszej kolejności" i tych alternatywnych.
Tylko 32,1 procent Brytyjczyków biorących udział w referendum poparło tę ideę. 67,9 procent ją odrzuciło. Frekwencja wyniosła 41 procent.
Autor: fil\mtom / Źródło: BBC