Departament Obrony USA poinformował, że amerykańskie wojska w północnej Syrii znalazły się w piątek pod tureckim ostrzałem artyleryjskim. Nie ucierpiał żaden żołnierz. Władze w Ankarze zaprzeczają i tłumaczą, że "w samoobronie" ostrzelano "pozycje terrorystów", a po sygnale ze strony amerykańskiej akcję wstrzymano. W piątek wieczorem Donald Trump rozmawiał o sytuacji w Syrii z prezydentem Francji.
- Do eksplozji doszło kilkaset metrów od bazy USA w pobliżu przygranicznej miejscowości Kobane - powiedział rzecznik Pentagonu Brook DeWalt. Dodał, że strona turecka doskonale wiedziała, iż na tym obszarze znajdują się siły amerykańskie. Poinformował, że żołnierze USA pozostali w tej bazie.
- USA żądają od Turcji, by unikała działań, które mogłyby pociągnąć za sobą natychmiastową reakcję w ramach samoobrony - podkreślił rzecznik Pentagonu.
"Ostrzelaliśmy pozycje terrorystów"
Władze w Ankarze zaprzeczyły, że turecka armia ostrzelała wojska amerykańskich lub siły innych sojuszników w walce z tak zwanym Państwem Islamskim (IS). Tureckie ministerstwo obrony przyznało, że graniczny posterunek tureckiej armii niedaleko miasta Suruc został ostrzelany z pobliskich wzgórz, które położone są zaledwie kilometr od amerykańskiej bazy.
"W samoobronie ostrzelaliśmy pozycje terrorystów, ale w żadnym wypadku nie była to forma ostrzału punktu obserwacyjnego wojsk USA. Przed otwarciem ognia podjęliśmy wszelkie środki ostrożności, by uniknąć szkód w bazie USA. Po sygnale od strony amerykańskiej wstrzymaliśmy ostrzał" - wyjaśniło w komunikacie ministerstwo obrony.
Wcześniej w piątek generał Mark Milley, szef Kolegium Szefów Sztabów sił zbrojnych USA, powiedział, że Turcja, sojusznik USA w NATO, została poinformowana o pozycjach wojsk amerykańskich w północnej Syrii. "Wszyscy doskonale wiemy, że jesteśmy armią USA i zastrzegamy sobie prawo do samoobrony" - stwierdził Milley.
Trump rozmawiał z Macronem o tureckiej ofensywie w Syrii
Jak poinformowały służby prasowe Pałacu Elizejskiego, Donald Trump rozmawiał w piątek o sytuacji w Syrii z prezydentem Francji. Emmanuel Macron podkreślił, że turecka ofensywa w północnej części tego kraju "musi się zakończyć jak najszybciej". - Francja i Stany Zjednoczone, które podzielają obawy, w najbliższych dniach pozostaną w kontakcie w tej sprawie i będą koordynować wspólne działania - powiedział francuski prezydent. Dodał, że nie można dopuścić do odrodzenia się tak zwanego Państwa Islamskiego.
Operacja militarna Turcji w Syrii
Turcja rozpoczęła w środę operację militarną w północno-wschodniej Syrii, wymierzoną w kurdyjskie milicje o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG), które Ankara uważa za terrorystów.
Są one jednak wspierane przez Zachód i stanowią główny trzon syryjskich sił SDF, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu tak zwanego Państwa Islamskiego w Syrii. SDF kontrolują obecnie większość północnych terenów tego kraju.
Ofensywa ruszyła po ogłoszeniu przez prezydenta Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie określili ją jako "cios w plecy".
W czwartek Trump napisał na Twitterze, odnosząc się do tej operacji, że "rozmawia z obiema stronami" konfliktu i ostrzegł Turcję, by "grała zgodnie z regułami gry".
Autor: asty,mjz//rzw / Źródło: PAP