Według kontrolowanej przez Partię Komunistyczną Chin gazety "Global Times", niedawne akty przemocy w prowincji Xinjiang to w znacznej mierze dzieło syryjskiej opozycji. Rebelianci walczący z reżimem Baszara Asada mają szkolić ekstremistów ujgurskich - twierdzi Pekin.
Xinjiang jest najdalej na zachód wysuniętą prowincją Chin, zamieszkaną w znacznej części przez muzułmańskich Ujgurów, którzy starają się zachować swoją odrębność kulturową i religijną. Władze centralne starają się natomiast zniwelować różnice pomiędzy nimi a etnicznymi Chińczykami.
Wpływ syryjskiego ekstremizmu na Chiny
Naciski Pekinu nieuchronnie prowadzą do niepokojów społecznych, które przeradzają się w wybuchy przemocy. W minionym tygodniu w dwóch atakach w stolicy prowincji zginęło 35 osób. Według władz, była to sprawka "religijnych ekstremistów". Dotychczas Pekin wskazywał na Pakistan jako źródło wsparcia dla radykalnych ugrupowań ujgurskich. Kraj ten graniczy z Chinami i funkcjonują w nim silne ugrupowania fundamentalistyczne, które mogą chcieć wspierać ujgurskich "braci" w walce z laickimi władzami. Tym razem Pekin wskazał jednak znacznie dalej i ku zaskoczeniu wielu dał do zrozumienia, że winni są syryjscy rebelianci. Jak napisał dziennik "Global Times", jego dziennikarz dostał "ekskluzywną informację" od chińskich służb specjalnych, że ekstremiści ujgurscy udali się w ostatnich miesiącach do Syrii. Mieli tam walczyć po stronie rebelii i uczyć się przeprowadzania zamachów. Jak rozważa agencja Reutera, oskarżenie syryjskiej rebelii o wspieranie ekstremizmu ujgurskiego może być argumentem dla Pekinu na większe wsparcie reżimu Baszara Asada. Obecnie Chiny nie wspierają go wydatnie, ale zdecydowanie sprzeciwiają się wszelkim pomysłom na większą ingerencję zewnętrzną w syryjską wojnę domową.
Autor: mk//gak / Źródło: Reuters