W piątek rozpoczyna się we Francji Euro 2016, zaś na ulicach Paryża zalegają hałdy śmieci - każdego dnia przybywają na nich 3 tys. ton odpadów. Wszystko przez strajk śmieciarzy, którzy w środę dołączyli się do związkowych protestów przeciwko reformie prawa pracy we Francji.
W środę prowadzony wcześniej tylko w dwóch dzielnicach Paryża strajk śmieciarzy objął całe miasto. - Strajkujący kierowcy zablokowali cztery główne garaże, gdzie stacjonują śmieciarki i wywrotki wywożące śmieci - poinformował Baptiste Talbot z centrali związkowej CGT. Podkreślił on, że w stolicy "występują zakłócenia w zbiórce odpadów".
Prawa ważniejsze niż futbol
Na ulicach w centrum francuskiej stolicy w rezultacie gromadzą się odpady - również w rejonach szczególnie odwiedzanych przez turystów takkich jak Dzielnica Łacińska i 16. Dzielnica. Jeden zakład w regionie paryskim - w Ivry-sur-Seine - jest blokowany już od 10 dni przez śmieciarzy i pracowników służb miejskich.
Protestujący śmieciarze zablokowali też trzy spalarnie śmieci na południu Francji, w tym zakład odpadów komunalnych w Marsylii. CGT zapowiada, że podobne akcje przeprowadzone zostaną też na południu w Aix-en-Provence i Saint-Etienne, które jest jednym z miast goszczących Euro 2016.
- Wszyscy kochamy futbol i wolelibyśmy w spokoju obejrzeć mecze, ale dla nas ważniejsza jest ochrona naszych praw pracowniczych - tłumaczył Damien Martinez, rzecznik stowarzyszenia firm zbierających śmieci. Piłkarski turniej rozpoczyna się w piątek, gdy na stadionie w Paryżu reprezentacja gospodarzy podejmie Rumunię.
"Francja stała się zakładniczką arogancji i tyranii" strajkujących i central związkowych. Protesty paraliżujące koleje i ustępstwa rządu "to narodowy wstyd" - pisała w środę o strajkach "Le Figaro".
Centrale związkowe "narzucają krajowi swoje prawa wszelkimi sposobami i całkowicie bezkarnie i mało je obchodzą ci Francuzi, którzy muszą znosić rekordowe powodzie, przedsiębiorstwa, które niszczą, i mistrzostwa futbolowe, które mają się rozpocząć" - stwierdziła francuska gazeta.
Fala protestów we Francji
Fala protestów na kolei, w elektrowniach atomowych i transporcie miejskim jest reakcją na forsowanie przez socjalistyczny rząd niepopularnej reformy prawa pracy.
Otwiera ona drogę do przedłużenia tygodnia pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dnia pracy w różnych przypadkach do 12 godzin. Rząd uzasadnia potrzebę liberalizacji kodeksu pracy koniecznością przystosowania francuskich przedsiębiorstw do międzynarodowej konkurencji.
Projekt zmian w ustawodawstwie przewiduje też pewne ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień i związanych z nimi odpraw, a także osłabienie praw związkowych, by zaradzić rekordowemu bezrobociu sięgającemu 10 proc. Rząd odmawia wycofania się z reformy, ale podkreśla, że jest otwarty na negocjacje.
Autor: mm//tka / Źródło: Lesechos.fr, Bloomberg, PAP