Plan uroczystej kolacji wydanej w Buenos Aires na cześć amerykańskiej pary prezydenckiej był dopięty na ostatni guzik. Sztywny protokół przegrał jednak z ognistym argentyńskim tangiem. Tancerka Mora Godoy zdradziła, jak to się stało, że zatańczyła z Barackiem Obamą i oceniła umiejętności Amerykanina.
W środę Barack Obama rozpoczął oficjalną wizytę w Argentynie. W Buenos Aires przyjął go prezydent Mauricio Macri, który objął władzę w grudniu 2015 r. po latach rządów Nestora i Cristiny Kirchnerów. Zwłaszcza w czasie urzędowania Cristiny relacje między Argentyną i Stanami Zjednoczonymi były napięte. Wygrana w wyborach liberalnego byłego burmistrza Buenos Aires, Mauricio Macriego, przyjęta została w Waszyngtonie z zadowoleniem. Wizyta Obamy ma potwierdzić, że oba kraje chcą zacieśniać więzy po okresie chłodnych stosunków.
Wszystko wskazuje na to, że argentyńska stolica przypadła Obamie do gustu. W czasie środowej konferencji prasowej pochwalił się, że po raz pierwszy w życiu spróbował yerba mate, czyli charakterystycznego napoju, z którym Argentyńczycy się nie rozstają.
Amerykański prezydent był też zrelaksowany w czasie wieczornej kolacji, w której wzięły udział obie prezydenckie pary.
Tango dla gości
Plan przyjęcia dopięty był na ostatni guzik. Jednym z głównych punktów miał być pokaz tanga w wykonaniu Mory Godoy i jej partnera, José Lugonesa. Tancerze od ponad tygodnia przygotowywali się do występu.
Pokaz rozpoczęło słynne tango "La Cumpersita". Występ został przyjęty z entuzjazmem i nagrodzony gromkimi brawami.
"Ostrzegał, że nie umie tańczyć"
Następnie rozbrzmiały dźwięki utworu "Por una cabeza" Carlosa Gardela. Wtedy właśnie doszło do największej niespodzianki wieczoru. Mora Godoy podeszła do prezydenckiego stołu i zaprosiła Obamę do tańca. Lugones poprowadził natomiast na parkiet Michelle Obamę. Tancerka zdradza w rozmowach z mediami, że przed występem zakazano im zbytniego zbliżania się do prezydenckiego stolika. Jak jednak tłumaczy, goście byli w dobrych humorach i przyjęli występ z ogromnym entuzjazmem, co rozluźniło atmosferę.
Godoy, nie zważając na sztywny protokół, pokazała, jak gorące może być argentyńskie tango i w pewnym momencie założyła na amerykańskiego prezydenta nogę. Zdjęcia ognistego tańca obiegły w czwartek cały świat, a do tancerki od samego rana dobijają się dziennikarze, którzy chcą poznać jej opinię na temat umiejętności tanecznych Obamy.
- Ostrzegał, że nie umie tańczyć. Poprosiłam, by dał mi się poprowadzić. Odpowiedział "ok" i zaczęliśmy taniec. Skończyło się na tym, że to on mnie prowadził, bo jest bardzo dobrym tancerzem - chwaliła amerykańskiego prezydenta.
Podczas gdy Barack i Michelle Obama tańczyli tango, ich córki Sasha i Malia wraz z babcią (matką Michelle) odwiedziły Palermo, modną dzielnicę Buenos Aires, gdzie zjadły kolację.
Problemy z rozliczeniem przeszłości
Po tych atrakcjach dla Obamy nadeszła znacznie trudniejsza część wizyty. W czwartek mija bowiem 40. rocznica zamachu stanu, po którym władzę przejęła junta wojskowa. Szacuje się, że w czasie brutalnej dyktatury, która zakończyła się dopiero w 1983 r., zginęło lub "zaginęło" bez wieści nawet 30 tys. osób. Wizyta amerykańskiego prezydenta w rocznicę wydarzeń z 1976 r. wywołała wiele kontrowersji, bowiem niechętny lewicowym ruchom w Ameryce Łacińskiej rząd w Waszyngtonie przez długi czas łagodnym okiem patrzył na to, co dzieje się w Buenos Aires.
Z tego powodu niektóre organizacje, jak np. Abuelas de Plaza de Mayo (Babcie z Placu Majowego), która pomaga odnaleźć dzieci więźniów politycznych, odebrane rodzicom tuż po urodzeniu i przekazane innym rodzinom, krytykowały taki wybór daty. Obama usiłował złagodzić napięcie zapowiedzią ujawnienia dokumentów amerykańskiego wywiadu i dyplomacji z czasów rządów junty, które mogą rzucić nowe światło na najmroczniejszy okres argentyńskiej historii. Aby nie urazić uczuć rodzin ofiar, Obama zrezygnował np. z odwiedzenia ESMA, zorganizowanego w szkole marynarki wojennej najbardziej niesławnego więzienia czasów dyktatury. Zamiast tego wraz z prezydentem Argentyny udał się do Parku Pamięci, w którym znajduje się między innymi pomnik ofiar.
"Tango i baseball nie licują z powagą sytuacji"
Przed wizytą w Argentynie Obama odwiedził Kubę. Decyzja prezydenta, by mimo zamachów w Brukseli kontynuować podróż po Ameryce Łacińskiej, wywołała krytykę ze strony opozycji i konserwatywnych komentatorów. Nie spodobało im się zwłaszcza to, że para prezydencka tańczyła w Argentynie tango. Szef think tanku CFR (Rada Stosunków Międzynarodowych) Richard Haass stwierdził w czwartek w telewizji MSNBC, że mecz baseballa, w którym Obama wziął udział w Hawanie i tango nie licują z powagą sytuacji. Do przerwania podróży wzywał natomiast prezydenta ubiegający się o nominację republikanów Ted Cruz.
Tuż po zamachach Obama wygłosił oświadczenie, w którym zapewnił o solidarności swojego kraju z Belgią oraz zaangażowaniu USA w walkę z terroryzmem. Jego doradcy zapewniali, że gdyby zamachy miały miejsce w USA, to prezydent na pewno by wrócił, jednak - tłumaczyli - jego zdaniem zbyt przesadna reakcja na zamachy tylko wzmacnia takie organizacje jak tzw. Państwo Islamskie (IS), których celem jest terroryzowanie społeczeństw. W środę Obama, zapytany w Buenos Aires o zagrożenie terroryzmem, zaapelował do Amerykanów, by nie dali się zastraszyć.
Autor: kg/ja / Źródło: La Nacion, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: REUTERS/Carlos Barria/Forum