Sztab Trumpa pozywa byłą doradczynię. Prezydent nazwał ją "psem"


Sztab wyborczy Donalda Trumpa pozwał jego byłą doradczynię, Omarosę Manigault Newman, do sądu arbitrażowego, oskarżając ją o złamanie umowy o poufności. Newman potajemnie nagrywała rozmowy w Białym Domu, a teraz promuje swoją książkę, w której krytykuje prezydenta.

Pozew złożono w Amerykańskim Stowarzyszeniu Arbitrażowym w Nowym Jorku. Przedstawiciel sztabu Trumpa powiedział, że dotyczy on złamania podpisanej przez Newman w 2016 roku umowy o zachowaniu poufności, której stroną był właśnie sztab wyborczy obecnego prezydenta - podaje dziennik "The Hill".

Zdaniem pozywających umowa pozostaje w mocy, ponieważ kampania na rzecz reelekcji Trumpa w 2020 roku jest tym samym podmiotem, co sztab wyborczy utworzony przed poprzednimi wyborami.

Medialna burza

W ostatnich dniach Manigault Newman wywołała burzę medialną, przyznając w niedzielę w wywiadzie, że nagrywała rozmowy w Białym Domu, w tym rozmowę, podczas której została zwolniona przez szefa kancelarii prezydenta Johna Kelly'ego.

Trump zaatakował Newman w serii tweetów. We wtorkowym wpisie na Twitterze prezydent napisał: "Generał Kelly wykonał dobrą robotę zwalniając szybko tego psa!".

When you give a crazed, crying lowlife a break, and give her a job at the White House, I guess it just didn’t work out. Good work by General Kelly for quickly firing that dog!— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 14 sierpnia 2018

Rozmowa z Kellym odbyła się - jak twierdzi Manigault Newman - w doskonale zabezpieczonym, specjalnym kompleksie (Situation Room), w którym prezydent USA spotyka się z przedstawicielami sił zbrojnych, służb wywiadowczych i prowadzi narady w sytuacjach kryzysowych. Ujawniając to, Manigault Newman natychmiast naraziła się na ataki sojuszników Trumpa i ekspertów ds. bezpieczeństwa narodowego.

Promocja książki

Była doradczyni Trumpa udziela licznych wywiadów, promując swą książkę "Unhinged", która kreśli krytyczny wizerunek prezydenta i jego rodziny. Newman napisała w niej, że gdy zwolniono ją z Białego Domu, otrzymała ofertę pracy w kampanii na rzecz reelekcji Trumpa. Zaproponowano jej wynagrodzenie rzędu 15 tys. dol. miesięcznie w zamian za podpisanie kolejnej umowy o zachowaniu poufności, ona jednak odrzuciła tę ofertę.

Biały Dom próbował już zdyskredytować książkę Manigault Newman. Jego rzeczniczka Sarah Sanders powiedziała między innymi, że książka ta jest pełna "kłamstw i fałszywych oskarżeń".

Manigault Newman przez wiele lat była zdeklarowaną sympatyczką Trumpa, jako jego doradczyni broniła go przed oskarżeniami o rasizm. Teraz twierdzi jednak, że Trump ją wykorzystał, że udaje on kogoś, kto jest otwarty na kontakty z różnymi społecznościami, a w rzeczywistości jest rasistą. Manigault Newman przyznała, że czuje się w tej kwestii współwinna "oszukiwania narodu" w zmowie z Białym Domem.

Autor: mm\mtom / Źródło: PAP