Flagowa jednostka Royal Navy zmieniła kurs i płynie w kierunku huraganu Irma, drugi duży brytyjski okręt jest już na miejscu i działa. Amerykanie wysyłają natomiast cały zespół z tysiącami marines i dziesiątkami śmigłowców, kolejne okręty ruszają z baz w USA. Do walki ze skutkami huraganu ruszyła mała armada.
Irma przechodzi na kolejnymi karaibskimi wyspami, powodując wielkie szkody. Pomoc z zewnątrz w usuwaniu skutków ataku natury na razie skutecznie może przyjść tylko z morza. Dlatego do akcji wysyłane są okręty wojenne, w tym jedne z największych dostępnych. Niesienie pomocy humanitarnej w wypadku katastrof naturalnych jest istotnym zadaniem dużych flot oceanicznych.
Trzy silne zespoły
Amerykańska US Navy szykuje się do akcji już od kilku dni. Na przełomie sierpnia i września z głównej bazy na atlantyckim wybrzeżu w Norfolk wyruszył duży okręt desantowy USS Wasp, który miał płynąć do Japonii, ale został zatrzymany i skierowany w rejon przejścia huraganu. Obecnie krąży w pobliżu Wysp Dziewiczych. W akcji jest kilkanaście śmigłowców bazujących na okręcie. Przewożą rannych i poszkodowanych oraz różne zapasy i sprzęt. Równocześnie w region, przez który przechodzi Irma, skierowano zespół składający się z okrętów USS Kearsarge i USS Oak Hill, na których pokładach jest zaokrętowana cała jednostka ekspedycyjna marines. To około trzy tysiące ludzi, kilkanaście śmigłowców i tyle samo amfibii oraz małych barek desantowych. Okręty krążyły ostatnio po Zatoce Meksykańskiej i niosły pomoc po przejściu huraganu Harvey przez Teksas.
W morze wychodzą też kolejno inne okręty z bazy w Mayport na Florydzie, żeby nie zostać zaskoczonymi przez huragan przy nabrzeżach. Wbrew pozorom to otwarte morze jest bezpieczniejsze z punktu widzenia floty. Okręty mogą się po prostu usunąć na bok i uniknąć najsilniejszego uderzenia żywiołu. W skrajnym wypadku odpowiednio przygotowana jednostka może też stosunkowo bezpiecznie znieść spotkanie z huraganem. Stojąc w bazie nie ma możliwości manewru i jest się skazanym na łaskę żywiołu. Z Mayport wyruszył między innymi zespół dwóch okrętów desantowych USS Iwo Jima i USS New York, który zmierza do położonej dalej na północ największej bazy US Navy na Atlantyku - Norfolk. Tam mają zostać odpowiednio wyposażone do wspierania usuwania skutków klęski żywiołowej i oczekiwać na rozkaz, gdyby były potrzebne. W morze z Mayport wyszły też dwa krążowniki, pięć niszczycieli i kilka okrętów patrolowych. Wszystkie mają uniknąć uderzenia huraganu a potem wrócić w pobliże wybrzeża i nieść pomoc, choć są do tego znacznie gorzej przystosowane niż duże okręty desantowe.
Brytyjczycy byli gotowi wcześniej
Brytyjczycy mają gotowe do akcji znacznie mniejsze siły, ale jak na ich możliwości stosunkowo duże. Płynący na Morze Śródziemne okręt flagowy Royal Navy HMS Ocean zmienił kurs i podąża już ku Karaibom. To również duży okręt desantowy dysponujący kilkunastoma śmigłowcami, które są bardzo pomocne w takich sytuacjach. W akacji jest już okręt pomocniczy RFA Mounts Bay, który był w regionie wcześniej. Skierowano go tam już kilka miesięcy temu w oczekiwaniu na sezon huraganów. Jest odpowiednio przygotowany do niesienia pomocy. Obecnie jest na wyspie Anguilla, brytyjskim terytorium zamorskim. W nieco mniejszej skali działają Holendrzy, którzy posiadają jeszcze mniejszą flotę. Dwie ich jednostki na stałe stacjonujące na Karaibach, Zr. Ms. Zeeland i Zr. Ms. Pelikaan, udzielają pomocy mieszkańcom wyspy Saint-Martin. To nowoczesny okręt patrolowy i mały okręt logistyczny.
Pokojowe zajęcie marynarzy
Wszystkie te okręty razem stanowią małą armadę, której pozazdrościło by większość państw świata. Kilka tysięcy marynarzy i marines, kilkadziesiąt śmigłowców i cały szereg małych barek desantowych. Idealne siły, aby dotrzeć na zniszczone przez huragan wyspy. Taka sytuacja dobrze ilustruje, że marynarka wojenna to nie tylko siła przeznaczona do walki na morzu. W czasie pokoju niesienie pomocy humanitarnej w wypadku klęsk żywiołowych jest jednym z głównych zajęć marynarzy. Dotyczy to zwłaszcza US Navy, która działa na całym globie i dysponuje na tyle dużymi siłami, że praktycznie w każdym regionie szybko może się znaleźć co najmniej jeden duży okręt desantowy a takie są najbardziej przydatne w tego rodzaju akcjach.
Autor: mk\mtom / Źródło: USNI News, UK Defence Journal, Washington Post, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Navy