Konflikt wokół działalności British Council w Rosji zaostrza się z dnia na dzień. W sprawę zaangażowały się już rosyjskie służby specjalne. Wbrew oficjalnym twierdzeniom Kremla o administracyjnej przyczynie restrykcji, atak na British Council ma podłoże czysto polityczne i wpisuje się w kryzys dyplomatyczny na linii Moskwa-Londyn.
Najpierw były zarzuty przestępstw podatkowych, potem okazało się, że prowadzona działalność nie ma podstaw prawnych, w końcu pojawiło się oskarżenie o szpiegostwo. Rosyjskie władze i podporządkowane im media zastosowały całą gamę środków, aby skompromitować British Council i doprowadzić do paraliżu jej działalności w Rosji.
Powrót szpiegomanii
Nasz personel w Petersburgu i Jekaterynburgu został wezwany na przesłuchania przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa, a ich domy odwiedzili przedstawiciele rosyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. oświadczenie FSB
15 stycznia dwóch byłych wysokich oficerów KGB, cytowanych przez media jako „eksperci ds. bezpieczeństwa” stwierdziło, że z „całą pewnością” rosyjskie biura BC współpracują ze specsłużbami USA i Wlk. Brytanii. Już następnego dnia Federalna Służba Bezpieczeństwa poinformowała, że podjęła „działania informacyjne” w stosunku do rosyjskich pracowników BC.
Legalnie czy nie?
Rosyjski MSZ zażądał zamknięcia biur British Council w St. Petersburgu i Jekaterynburgu 12 grudnia 2007. Od 1 stycznia 2008 działać miała tylko moskiewska siedziba organizacji. Rosjanie uważają, że działalność filii BC nie ma prawnych podstaw (brak dwustronnej umowy o centrach kulturalnych) i narusza międzynarodową konwencję o działalności konsularnej. Brytyjczycy nie zastosowali się do tych żądań i 14 stycznia, po długiej noworoczno-świątecznej przerwie, biura BC wznowiły pracę. Wg Londynu prawną podstawę ich działalności daje rosyjsko-brytyjska umowa o współpracy kulturalnej i naukowo-technicznej, zawarta w 1994 r.
Nieustępliwość Brytyjczyków zaskoczyła Moskwę. Wezwany do rosyjskiego MSZ ambasador Anthony Brenton usłyszał, że strona rosyjska zaprzestanie wydawać wiz pracownikom konsulatów, kierowanym do pracy w biurach BC. Rzecznik rosyjskiej dyplomacji Michaił Kamynin zapowiedział też szereg innych działań o „administracyjnym i prawnym charakterze”.
Albion – wróg nr 1?
Brytyjczycy nie mają złudzeń, że działania Rosji mają podłoże polityczne i łączą się ze sprawą Litwinienki. Przyznał to zresztą sam Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji, mówiąc 14 grudnia 2007, że decyzja o zamknięciu biur British Council jest jednym z działań odwetowych za wydalenie latem 2007 r. z Londynu czterech rosyjskich dyplomatów zamieszanych w zabójstwo Litwinienki.
Atak na BC jest częścią szerszej kampanii przeciwko instytucjom brytyjskim w Rosji. Latem ubiegłego roku władze ograniczyły zasięg nadawania rosyjskiego serwisu BBC, a przed grudniowymi wyborami do Dumy na ulicach Moskwy pobito kilku korespondentów tego radia – dwóch z cięższymi obrażeniami trafiło do szpitala. Tuż po wyborach prokremlowska młodzieżówka „Nasi” pikietowała ambasadę brytyjską, oskarżając ją o finansowanie opozycji.
Rosja jak Iran i Myanmar
Zamknięcie regionalnych oddziałów British Council stało się już dla Kremla kwestią prestiżową i trudno oczekiwać złagodzenia stanowiska w tej sprawie.
Dalsze zaostrzenie sporu może nawet doprowadzić do zamknięcia moskiewskiej centrali BC, czym zaczęli grozić Rosjanie. Rosja dołączyłaby wówczas do Iranu i Myanmar – jedynych państw na świecie, gdzie działalność British Council jest prawnie zakazana.
Duże znaczenie ma także wewnątrzrosyjski kontekst konfliktu. Zbliżają się wybory prezydenckie (2 marca) i Kreml nie chce, aby organizacje pozarządowe uważnie patrzyły mu wówczas na ręce. Atak na sztandarową instytucję brytyjską to kolejny ostrzegawczy sygnał wysłany do zwolenników demokracji w Rosji.
Źródło: tvn24.pl, Reuters, RIA Nowosti
Źródło zdjęcia głównego: Reuters