Co najmniej 59 osób zginęło w pożarze dyskoteki w miejscowości Koczani w Macedonii Północnej - poinformował minister spraw wewnętrznych Pancze Toszkowski. Dodał, że ponad 150 osób zostało rannych. Na nagraniu z wnętrza sali widać, jak w pewnym momencie występu zespołu muzycznego pojawiają się płomienie. Toszkowski poinformował, że właściciel klubu nie miał odpowiedniej licencji. Sprawa jest badana pod kątem korupcji.
Do pożaru w klubie w miejscowości Koczani na wschodzie Macedonii Północnej doszło około godziny 3 nocy w trakcie koncertu macedońskiego zespołu hip-hopowego. Władze podały, że w tym czasie w klubie przebywało około 500 osób.
Na publikowanych w mediach społecznościowych nagraniach widać pojawiające się trakcie występu płomienie. Gdy ogień ogarnął sufit, wybuchła panika, w wyniku której wiele osób zostało rannych.
Do tragedii doprowadziło najprawdopodobniej nieodpowiednie użycie środków pirotechnicznych - podały macedońskie media.
Ranni i ofiary śmiertelne
Według ostatnich informacji - które przekazał na konferencji w niedzielę po południu minister spraw wewnętrznych Macedonii Północnej Pancze Toszkowski - zginęło co najmniej 59 osób, a 155 zostało rannych.
Władze szpitala w Koczani oświadczyły, że najmłodsza z ofiar śmiertelnych miała 14 lat, a najstarsza - 24.
Macedońskie ministerstwo zdrowia ogłosiło, że stan 18 rannych jest krytyczny. Wszyscy poszkodowani trafili do kilku szpitali w całym kraju. Według macedońskiej telewizji Kanal 5 wśród rannych są nieletni. Około 30 rannych - jak podały władze placówki - trafiło do szpitala w Koczani, przed którym zebrał się tłum krewnych osób uczestniczących w koncercie. Rodziny opublikowały na Facebooku zdjęcia 16 osób, które uznaje się za zaginione.
Stojancze Angelow, dyrektor macedońskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, zapowiedział, że część z rannych zostanie przetransportowana do "najlepszych szpitali w kilku krajach europejskich", które zaoferowały Skopje wsparcie po tragicznym pożarze. Zapewnił też, że państwo posiada wystarczające zasoby krwi do ratowania ich życia i obecnie nie ma potrzeby jej oddawania.
"Największa tragedia w historii miasta"
Lokalny oddział straży pożarnej poinformował w swoich mediach społecznościowych, że do wybuchu pożaru doszło około godziny 3 nad ranem. "W akcji gaszenia ognia uczestniczyli strażacy ze wszystkich okolicznych miast i miejscowości" - dodano. Na miejsce zdarzenia poza ministrem spraw wewnętrznych przyjechał premier Hristijan Mickoski.
Radio Koczani nazwało tragedię "największą w historii miasta". Rząd w Skopje ogłosił w niedzielę tygodniową żałobę narodową.
Trwa śledztwo
Według wstępnych informacji do tragedii mogło doprowadzić nieodpowiednie użycie środków pirotechnicznych - poinformował portal Kurir.
Macedońskie MSW poinformowało, że zatrzymało wszystkie osoby powiązane z tragedią. Zarówno oni, jak i świadkowie zdarzenia są przesłuchiwani. Prokuratura generalna Macedonii Północnej zapewniła, że przekaże prokuraturze lokalnej w Koczani wszelkie niezbędne środki do zbadania okoliczności tragedii.
Śledztwo objęło dotąd ponad 20 podejrzanych, w tym dwóch członków zespołu, który występował, gdy doszło do tragedii, syna właściciela klubu nocnego, dyrektora firmy zarządzającej obiektem oraz członków ochrony - wyjaśnił Toszkowski. Dodał, że wśród 15 osób, które trafiły już do aresztu śledczego, znaleźli się byli urzędnicy macedońskiego ministerstwa gospodarki, a kilku innych podejrzanych jest w szpitalach lub zginęło w pożarze.
Szef MSW: spraw powiązana z korupcją
Na przesłuchanie wezwano m.in. ministra gospodarki w poprzednim rządzie Kreshnika Bekteshiego.
Premier Hristijan Mickoski oświadczył w niedzielę, że Razmena Czekić Durović, sekretarz stanu w resorcie kierowanym przez Bekteshiego, podpisała fałszywą licencję zezwalającą na działalność klubu. Czekić Durović trafiła w niedzielę do aresztu śledczego.
Minister Toszkowski zaznaczył, że sprawa - "podobnie jak wiele innych problemów w Macedonii Północnej" - jest powiązana z korupcją. Macedoński portal Kurir poinformował, że za licencję na prowadzenie klubu zapłacono łapówkę w wysokości 7 tysięcy euro.
Premier Mickoski zapewnił, że "w nadchodzących dniach rząd podejmie w imieniu wszystkich ofiar tragedii i ich rodzin szereg działań i decyzji, które będą miały ogromne znaczenie w walce o przyszłość kraju".
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/GEORGI LICOVSKI