Paulo Henrique Machado od kiedy pamięta jest przykuty do łóżka, a jego domem jest szpitalna sala. Lekarze dawali mu dekadę życia, a on żyje już ponad czterdzieści lat. Świat poza murami szpitala zobaczył może 50 razy, a jego największym przeżyciem była pierwsza wizyta na plaży. - Otworzyłem drzwi samochodu i zobaczyłem morze. Byłem zaskoczony. Nie wiedziałem co to! - wspomina.
Przyczyną życiowej tragedii Machado jest wirus polio, wywołujący chorobę Heinego-Medina. Mężczyzna padł jego ofiarą na przełomie lat 60-tych i 70-tych, podczas ostatniej dużej epidemii która przetoczyła się przez Brazylię. W kolejnych dekadach zaczęły się rozpowszechniać skuteczne szczepionki i do dzisiaj wirus polio praktycznie na całym świecie został wyeliminowany.
Od najmłodszych lat w szpitalu
Machado nie miał jednak szczęścia dostać szczepionki. Na dodatek jego matka zmarła dwa dni po porodzie. Wirus zaatakował go, kiedy nie miał jeszcze roku i niemal całkowicie sparaliżował.
Machado zachował jedynie władzę nad rękoma i głową. Najmłodsze lata spędził w specjalnym "żelaznym płucu" - stalowej rurze która ułatwiała mu oddychanie, utrudnione przez uszkodzenia mięśni.
Najostrzejsze objawy choroby z czasem minęły i Machado mógł opuścić swoje metalowe więzienie. Ale pozostał przykuty do wózka. Z powodu osłabionego organizmu nie mógł opuścić szpitala i wieść w miarę normalnego życia. Każda poważniejsza infekcja to dla niego śmiertelne ryzyko.
- Dla mnie takie rzeczy jak granie w piłkę czy nawet zwykłe zabawki były poza zasięgiem. Musiałem zadowolić się swoją wyobraźnią - mówi Machado. Odskocznią było też dokładne poznawanie szpitala, który stał się jego domem. - Jeździłem na wózku po korytarzach, odwiedzałem pokoje, gdzie leżały inne dzieci. Tak poznałem swój mały "wszechświat" - opisuje swoje najstarsze wspomnienia mężczyzna.
Nieliczni przetrwali
W latach 70-tych lekarze dawali dzieciom, które dotknęła najostrzejsza forma choroby Heinego-Medina, około dekady życia. Nie spodziewano się, by osiągnęły dojrzałość.
Machado okazał się jednak być jednym z ewenementów. Żyje do dzisiaj i od 45 lat mieszka w szpitalu w brazylijskim Sao Paulo.
Jego koledzy i koleżanki, którzy razem z nim zostali sparaliżowani przez polio i musieli zostać w szpitalu, nie miało jednak takiego szczęścia. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych mały świat Machado, wytworzony wokół innych chorych dzieci, zaczął się rozpadać.
- Byłem ja, Eliana, Pedrinho, Anderson, Claudia, Luciana i Tania. Wszyscy byli tu znacznie dłużej niż te dziesięć lat - wspomina. Pomimo niespełnienia się najgorszych przepowiedni lekarzy, okazało się, że i tak dzieciom po polio nie będzie dane żyć długo. Przyjaciele Machado zaczęli jeden po drugim umierać. - To było bardzo trudne. Każda strata przynosiła uczucie rozdzierania na kawałki, okaleczenia - mówi mężczyzna.
Do dzisiaj przy życiu pozostał tylko Machado i jego przyjaciółka, Eliana Zagui. Oboje łączy niecodzienna więź. Leżą obok siebie na szpitalnych łóżkach od dekad. Jak mówi Machado, ich związek jest kluczowy. - Niektórzy twierdzą, że jesteśmy jak małżeństwo, ale dla mnie to raczej więź brata i siostry - opisuje 45-latek. - Każdego dnia kiedy się budzę, mam pewność, że źródło mojej siły jest obok mnie. To Eliana. I ona czuje to samo - dodaje.
Przebłyski świata
W pierwszych dekadach swojego życia praktycznie nie opuszczali murów szpitala. Wraz z postępem techniki, zwłaszcza pojawieniem się lekkich respiratorów, które są im niezbędne do życia, zaczęli częściej wychodzić na wycieczki. Dzięki lepszym lekom spadło też ryzyko infekcji. Jak dodaje Machado, wraz z wiekiem jest gotów podejmować większe ryzyko, aby tylko zobaczyć świat.
Do dzisiaj miał tą możliwość około 50 razy, głównie w ostatnich latach. Dzięki oddanym pracownikom szpitala i wolontariuszom, Machado i Eliana po raz pierwszy zobaczyli plażę. Mężczyzna miał wtedy 32 lata.
Małe rzeczy nie przestają zachwycać
- Otworzyłem drzwi samochodu i zobaczyłem morze. Byłem zaskoczony. Nie wiedziałem co to! - wspomina.
Eliana dodaje, że wcześniej stworzyła w głowie obraz tego, jak wygląda plaża i morze na podstawie zdjęć, filmów i opowieści, ale zobaczenie tego na żywo przekroczyło jej oczekiwania. Dobrze pamięta, kiedy pierwszy raz zanurzyła rękę w oceanie. - Takie małe wydarzenia, które większość ludzi uznaje za oczywiste, nas bardzo cieszą. Nie przestają wręcz zachwycać - mówi kobieta.
Poza okazjonalnymi wycieczkami, para całe życie spędza w swoich łóżkach szpitalnych. Machado jest wielkim fanem filmu i jest otoczony plakatami, figurkami oraz pudełkami z DVD. Eliana ma natomiast pełno lalek i książek.
45-latek ukończył też zdalny kurs na uniwersytecie i został grafikiem komputerowym. W maju zebrał w internecie 65 tysięcy dolarów na film animowany "The Adventures of Leca and her Friends", który będzie oparty o powieść napisaną przez Elianę (nazywaną też Lecą - red.), przedstawiającą ich życie w szpitalu w zabawnej formie.
Autor: mk/roody / Źródło: BBC News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Facebook | Paulo Henrique Machado