Misja OBWE na wschodzie Ukrainy nadal ma problemy z dostępem do miejsc, które powinna kontrolować w ramach swej działalności; 80-90 procent takich przypadków przypada na tereny opanowane przez separatystów – oświadczył wiceszef misji Alexander Hug.
"Mieliśmy do czynienia z odmową dostępu do pewnych miejsc w niektórych rejonach Donbasu, ale chciałbym podkreślić, że 80-90 procent takich zdarzeń przypadało na tereny, które nie znajdują się pod kontrolą rządu (Ukrainy)" – powiedział w piątek Hug na konferencji prasowej w Kijowie. Jak mówił, obserwatorzy OBWE często mają do czynienia z agresją ze strony uczestników konfliktu w Donbasie; zaznaczył, że dotyczy to zarówno wojsk rządowych, jak i bojowników tzw. Donieckiej i Ługańskiej republik ludowych. Mówił m.in. o wymierzaniu w kierunku obserwatorów broni palnej oraz agresji słownej. "Wiemy, że działamy w niestabilnych i często niebezpiecznych warunkach. Rozumiemy to i podejmujemy działania na rzecz zmniejszenia ryzyka" – podkreślił.
Kruchy rozejm
Zadaniem misji OBWE na wschodzie Ukrainy jest obserwacja przestrzegania mińskich porozumień na rzecz stabilizacji konfliktu w Donbasie. Porozumienia, które zakładały m.in. wycofanie ciężkiej broni z linii rozgraniczenia walczących stron w Donbasie, zostały wprowadzone w życie tylko częściowo, a rozejm jest bardzo kruchy. Moskwa i Kijów oskarżają się nawzajem o jego naruszanie. W konflikcie między siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami na Ukrainie, który trwa od kwietnia 2014 roku, zginęło ponad 9,5 tys. osób, w tym żołnierze, cywile i przedstawiciele zbrojnych ugrupowań.
Autor: /ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Ministerstwo Obrony Ukrainy