Obrona terrorystów czy praw człowieka?

Aktualizacja:
Do Paryża udało się kilka tysięcy polskich studentów
Do Paryża udało się kilka tysięcy polskich studentów
Reuters
Do Paryża udało się kilka tysięcy polskich studentówReuters

Kilka tysięcy polskich studentów pojechało do Paryża, gdzie w sobotę wezmą udział w wiecu, którego inicjatorem są Ludowi Mudżahedini. Stany Zjednoczone uznały irańską organizację za terrorystyczną. Zdawaliśmy sobie sprawę, po co tam jedziemy - tłumaczy uczestniczka wycieczki.

Zdawaliśmy sobie sprawę, po co tam jedziemy - mówi uczestniczka wycieczki
Zdawaliśmy sobie sprawę, po co tam jedziemy - mówi uczestniczka wycieczkiTVN24

- Zadzwonił kumpel: Jest Paryż za 20 zł. Jedziesz? - tak Ania dowiedziała się, że najbliższy weekend spędzi w mieście miłości. Pojawił się tylko jeden szkopuł: Ani, oraz kilku tysiącom polskich studentów, którzy wyjechali w czwartek do Paryża, nikt nie powiedział, że za 20 złotych będą musieli stanąć murem za organizacją uznaną przez USA za terrorystyczną.

Tylko jedno "ale"

Oficjalna wersja brzmiała: sponsorem wycieczki jest Towarzystwo Irańskie z Berlina. To ono płaci za przejazd, zakwaterowanie i wyżywienie. Jest tylko jedno "ale". W zamian za dwa dni spacerów po Polach Elizejskich i Lasku Bulońskim "for free" kilka tysięcy młodych Polaków będzie musiało wybrać się w sobotę na wiec współorganizowany przez radykalną irańską grupę opozycyjną Ludowych Mudżahedinów. W USA, Iranie i Kanadzie jej członków uznaje się za terrorystów.

Bo liczy się się Paryż i dobra zabawa

- Słyszałem, że to miał być protest przeciwko kamienowaniu kobiet w Iranie - nie ukrywa zdziwienia Bartek. A Iza, 22-letnia studentka politologii i prawa na Uniwersytecie im. Mickiewicza w Poznaniu dodaje: - Rzeczywiście nie do końca wiem, o co chodzi z tą manifestacją. Jadę do Paryża żeby dobrze się bawić.

Z tym nie powinno być raczej problemu, zwłaszcza, że zabawa nie obciąży zanadto studenckiego portfela. Chyba, że ktoś na wiecu poparcia w sobotę się nie pojawi... Jeżeli kogoś zabraknie na liście obecności, będzie musiał zwrócić organizatorom za cały paryski wypad.

Kogo zatem na lotnisku im. Charles'a de Gaulle'a, gdzie ma odbyć się manifestacja, mają wspierać nasi studenci? Ludowi Mudżahedini to organizacja odpowiedzialna za śmierć irańskich cywili w latach 80. Przez długie lata finansował ich Saddam Husajn, u którego zresztą znaleźli schronienie po ucieczce z Iranu. To właśnie u boku irackiego przywódcy mogli obmyślać scenariusze kolejnych zamachów.

Po ataku na Irak Amerykanie nie zlikwidowali jednak bazy Ludowych Mudżahedinów, bo uznali, że bojownicy mogą rzeczywiście przydać się w walce z władzami irańskimi. Póki co oficjalnie USA nadal uważają grupę za organizację terrorystyczną.

- Organizacja ta stara się zrehabilitować w oczach zachodu, wymazać skazę terroryzmu, pokazać, że może być wartościowym sojusznikiem w razie zmiany reżimu w Iranie - tłumaczy w TVN24 dr Radosław Fiedler, politolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Posłuchaj o Ludowych Mudżahedinach
Posłuchaj o Ludowych MudżahedinachTVN24

Paryska konferencja zdaniem politologów ma pokazać nowe oblicze organizacji i przybliżyć ich do pokojowego przejęcia władzy w Iranie.

- Część Ludowych Mudżahedinów została osadzona w więzieniach, część wyemigrowała poza Iran do Iraku, gdzie stworzyli swoją bazę - informuje dr Marek Smurzyński, iranista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

"Przecież to niewiniątka"

Na sobotnim wiecu obecna będzie sama prezydent politycznego skrzydła organizacji Marjam Radjavi - typowana na przyszłą prezydent Iranu. Jej przemówienie będzie gwoździem programu manifestacji.

Studentów poinformowano, że na wiec pod żadnym pozorem nie wolno zabrać im telefonów i aparatów fotograficznych. Opiekunowie wyjazdu uspokajają jednak, że nic tajemniczego i złego podczas wiecu się nie wydarzy, a sam udział w nim nie jest żadnym powodem do wstydu. Dlaczego? - Bo jeśli porównamy grzechy Ludowych Mudżahedinów z tym, co robiła Armia Krajowa w czasie II Wojny Światowej, to są oni niewiniątkami - mówi "Gazecie Wyborczej" Natalia, jedna z opiekunek.

Źródło: "Gazeta Wyborcza", TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Reuters