- Nie możemy patrzeć bezczynnie, gdy suwerenność kraju jest gwałcona bezkarnie przez inny kraj. Stąd sankcje przeciwko Rosji - podkreślił Barack Obama podczas swojego wystąpienia na forum Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Prezydent USA mówił również o woli zakończenia wojny domowej w Syrii oraz powtórzył zobowiązania Amerykanów do obrony swoich sojuszników.
W Nowym Jorku trwa 70. sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ. - Sankcje przeciwko Rosji nie oznaczają woli powrotu do zimnej wojny - tłumaczył prezydent USA.
"Nie zawaham się użyć siły"
- Weźcie Państwo pod uwagę aneksję Krymu przez Rosję i dalszą jej agresję na wschodzie Ukrainy - zaczął Barack Obama.
- Wiemy, jak trudna jest wspólna historia Rosji i Ukrainy. Ale nie możemy patrzeć bezczynnie na to, jak suwerenność i integralność terytorialna jakiegokolwiek kraju jest gwałcona bez jakichkolwiek konsekwencji, bo to samo może się przydarzyć innym. To jest podstawa sankcji, które USA i nasi partnerzy narzucili Rosji - kontynuował.
Obama wyraził również opinię, że efekty rosyjskiej agresji na Ukrainie są odwrotne od zamierzeń Moskwy. - Ukraina jest jeszcze bardziej zainteresowana integracją z Europą. Sankcje (na Rosję - red.) zdecydowanie zadziałały, bo widać jak kurczy się rosyjska gospodarka i spada wartość rubla, a emigracja coraz większej liczby wykształconych Rosjan jest faktem - powiedział Obama.
Prezydent USA podkreślił jednocześnie aktualność amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa.
- Nie zawaham się, jeżeli będę musiał, bronić swoich sojuszników, używając siły - powiedział. - Ale wierzę w swoje powołanie, że my, narody świata, nie możemy wrócić do starych sposobów rozwiązywania konfliktów - podkreślił.
USA chcą współpracy ws. Syrii
Prezydent USA odniósł się również do trwającej od 2011 roku wojny domowej w Syrii i wezwał do "kontrolowanej transformacji" w tym kraju, która pozwoli mu uwolnić się od reżimu Baszara al-Asada. - USA są gotowe do współpracy z każdym krajem, w tym Rosją i Iranem, by rozwiązać konflikt w Syrii - powiedział prezydent.
Skrytykował jednocześnie poparcie udzielane - jak się wyraził - "tyranom" takim jak prezydent Syrii Baszar el-Asad. Rosja i Iran to najważniejsi polityczno-wojskowi sojusznicy obecnego reżimu w Damaszku.
Obama podkreślił, że rozwiązanie konfliktu nie może oznaczać przywrócenia status quo i przypomniał, że to prezydent Syrii Baszar el-Asad eskalował konflikt, reagując użyciem siły na pokojowe protesty Syryjczyków.
- Gdy dyktator wyrzyna dziesiątki tysięcy własnych obywateli, dotyka to w swoim cierpieniu nas wszystkich. Zabijanie kobiet i dzieci to atak na całe człowieczeństwo, a nie kwestia sytuacji wewnętrznej - powiedział prezydent USA. - Nie ma miejsca na apokaliptyczny kult dla organizacji takich jak Państwo Islamskie i jesteśmy gotowi do zwiększenia wykorzystania naszego wojska w koalicji i walki, która doprowadzi do zniszczenia terrorystów - podkreślił.
- Szeroko zakrojony, nowy rząd, z którego wyłoni się nowy lider, to przyszłość Syrii. Nie ma w niej miejsca dla Asada - ocenił Obama.
Autor: mm/ja / Źródło: TVN24, PAP