Od dwóch dni całe Stany Zjednoczone żyją zwycięską walką prezydenta USA z nikotynowym nałogiem. Co zerwanie z paleniem przez głowę najpotężniejszego państwa świata oznacza dla nas wszystkich?
Głos w sprawie zabrała już amerykańska ulica. "Głosuję na Republikanów, ale naprzód Obama", "Ma stresującą pracę, więc życzę mu powodzenia" - mówią Amerykanie.
Z rzucaniem palenia jest trochę tak jak z całowaniem lwa w nos. Zajęcie mało przyjemne, a niebezpieczne Bartosz Arłukowicz
- Myślę, że świat będzie bezpieczniejszy, uwolni się od stresu związanego z odstawieniem nikotyny. Że musi rzucić, że musi palić - tłumaczy Anna Kabat z kliniki rzucania palenia.
Jak narkoman
Jej słowa potwierdzają ci, którzy rzucili palenie, w tym człowiek, który mówił kiedyś o sobie "największy komin Krakowa". Teraz już nie pali. - To uczucie jest złudne, to nic nie warty komfort - mówi znany satyryk Marcin Daniec. - Głód nikotynowy nie rozwiązuje naszych problemów. Każdy palacz zachowuje się jak jakiś narkoman, np. gdy wychodzi z samolotu - dodaje aktorka Dorota Stalińska.
Obamie się udało, czego nie można powiedzieć o Bartoszu Arłukowiczu, pośle SLD, a prywatnie lekarzu. - Z rzucaniem palenia jest trochę tak, jak z całowaniem lwa w nos. Zajęcie mało przyjemne, a niebezpieczne - mówi. Tłumaczy, że nauczył się palić w pogotowiu ratunkowym. - To była praca niezwykle stresująca - tłumaczy. Tak też nałóg tłumaczył Obama. - Wszyscy w pewnym sensie mają stresujące życie. Gdyby palenie łagodziło stres, pomagało w łagodzeniu życiowych stresów, życie palaczy byłoby od nich wolne. A nie jest - tłumaczy Anna Kabat.
Palenie Obamy było bardzo zakamuflowane. Podobno nigdy nie zapalił przy rodzinie. Zachowało się tylko jedno zdjęcie z papierosem. Podobno to fotomontaż.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24