Uwięzieni czekają na pomoc. "Rwący potok sięgający od podłogi po sufit jaskini"

[object Object]
Nurek Piotr Paulo o akcji ratowniczej w Tajlandiitvn24
wideo 2/27

Problem jest ogromny, bo chłopcy są oddzieleni od drogi na powierzchnię kilkukilometrowym odcinkiem wody, która przypomina rwący potok sięgający od podłogi po sufit jaskini - mówił we "Wstajesz i wiesz" Piotr Paulo, instruktor nurkowania z polskiego centrum nurkowego Asian Divers w Tajlandii. Jak dodał, "trwają dywagacje", w jaki sposób ewakuować uwięzionych w jaskini chłopców i ich opiekuna.

W poniedziałek udało się odnaleźć 12 zaginionych w tajlandzkiej jaskini chłopców wraz z ich opiekunem. Teraz ratownicy starają się znaleźć sposób na ewakuowanie ich z pułapki.

Młodzi piłkarze w wieku 11-16 lat i ich trener zaginęli 23 czerwca, gdy weszli do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang Rai w północnej części kraju. Jaskinię zalała woda, odcinając grupie drogę wyjścia.

"Problem jest ogromny"

- Ekipa ratunkowa jest międzynarodowa, wszyscy starają się pomóc. W akcji bierze udział około tysiąc osób. Każda osoba, która może coś do tej akcji wnieść, jest mile widziana i chętnie przyjmowana - mówił Paulo, który, jak mówił, informacje o przebiegu akcji dostał od obecnych na miejscu nurków.

- Problem jest ogromny, bo chłopcy są oddzieleni od drogi na powierzchnię kilkukilometrowym odcinkiem wody, która przypomina rwący potok sięgający od podłogi po sufit jaskini - wyjaśniał Paulo.

Podkreślił, że "pokonanie tego odcinka jest prawdziwym problemem", bo "woda ma prąd i jest bardzo słabo przejrzysta". - Trwają dywagacje, jak to zrobić. Jeden sposób to czekanie, aż woda opadnie, a nie wiadomo, kiedy to się stanie. Drugi to taki, żeby podjąć się przetransportowania dzieci pod wodą, co będzie niezwykle trudne - tłumaczył ekspert.

Jaskinia Tham Luang

"Nie wiemy, czy umieją pływać, a co dopiero nauczyć się nurkowania"

Ocenił, że "byłoby cudem", gdyby uwięzieni nauczyli się nurkować, aby wydostać się z jaskini. - Musieliby przepłynąć pod wodą niecałe trzy kilometry, a to ogromna odległość. Nie wiemy, czy umieją pływać, a co dopiero nauczyć się nurkowania - zaznaczył.

- Ratownicy ułożyli kilkukilometrowy odcinek linki pod wodą, która pozwoli na transport leków, wody i żywności do uwięzionych - relacjonował Paulo.

Jak mówił, nawet z takim ułatwieniem dotarcie do uwięzionych sprawia problemy, bo "po drodze jest kilka tak zwanych restrykcji, ciasnych pasaży, zacisków, które teraz dodatkowo są wypełnione mułem"

Liczą na sprzyjającą pogodę

Paulo tłumaczył, że "okres deszczowy w Tajlandii będzie trwał do końca października, ale po drodze będą też okresy dobrej pogody". - Zwykle od połowy lica do końca sierpnia to czas, kiedy deszcze mogą trochę zelżeć. Mamy nadzieję, że to spowoduje szybki spadek wody - powiedział we "Wstajesz i wiesz".

- Najnowsze wiadomości sprzed dwóch godzin są takie, że znowu zaczęło padać i poziom wody będzie się podnosił - relacjonował na podstawie informacji uzyskanych od obecnych na miejscu nurków.

Jaskinia Tham Luang w TajlandiiMapy Google, tvn24.pl

"Były próby przewiercenia się od góry"

Wyjaśnił też, że uwięzieni chłopcy i trener znajdują się w "dużym i bezpiecznym pomieszczeniu". - Jeśli więc czas oczekiwania będzie bardzo długi, to rozsądniejszym rozwiązaniem jest nienarażanie dzieci na niebezpieczeństwo transportu pod wodą, tylko zapewnienie im tam warunków możliwych do życia - mówił ekspert.

Dodał też, że "były próby przewiercenia się do chłopców od góry" i "prawdopodobnie będą kolejne". - Problem polega na tym, że trzeba wiedzieć, w którym miejscu wiercić i wiedzieć, jak gruba jest ta warstwa sufitowa - podkreślił.

- Trzeba wziąć pod uwagę, że całość jest położona w górach, porośniętych niedostępną dżunglą, a teren nie jest dobrze zbadany z zewnątrz. Za pomocą drona poszukiwano miejsca, gdzie teoretycznie można byłoby się wwiercić, ale na razie nie ma sukcesu - wyjaśnił.

Autor: ads\mtom / Źródło: tvn24

Tagi:
Raporty: