Do doku w stoczni Siewmasz na północy Rosji wprowadzono poradziecki krążownik atomowy Admirał Nachimow. Okręt przez ponad dekadę niszczał nieużywany. Teraz ma zostać gruntownie zmodernizowany i stać się "najpotężniejszą" jednostką rosyjskiej floty, wyprzedzając flagowy krążownik Piotr Wielki, na którym bardzo lubi się fotografować Władimir Putin.
Admirał Nachimow został wprowadzony do największego doku na północy Rosji, znajdującego się w stoczni Siewmasz w Siewierodwińsku opodal Archangielska. To obecnie jedyne miejsce, gdzie Rosjanie budują atomowe okręty podwodne i mogą remontować duże okręty nawodne. W doku, do którego trafił Admirał Nachimow, uprzednio stał sprzedany Indiom lotniskowiec INS Vikramaditya.
Trudny los po rozpadzie imperium
Krążownik atomowy bardzo długo czekał na swój remont. Odstawiono go do rezerwy i zacumowano w stoczni Siewmasz już w 1999 roku, 11 lat po tym, jak trafił do służby we flocie ZSRR jako Kalinin. Po rozpadzie imperium brakowało pieniędzy na wykorzystanie tak dużego i kosztownego okrętu, więc przez całe swoje istnienie nie był intensywnie wykorzystywany. Funduszy brakowało również na bieżącą obsługę i doraźne remonty. Po półtorej dekady stania przy nabrzeżu okręt nie jest w najlepszym stanie, ale Rosjan to nie zraża. I tak Admirał Nachimow ma się lepiej niż większość z jego czterech bliźniaczych krążowników typu Kirow (w Rosji często nazywanych Projekt 1144 Orłan). W aktywnej służbie jest tylko najnowszy z nich, Piotr Wielki, którego budowę na pewien czas zatrzymał rozpad ZSRR. Ukończono go dopiero w 1998 roku, przez co jest relatywnie nowy i służy jako okręt flagowy rosyjskiej floty. Gorzej jest z starszymi Kirowami. Najstarszy z nich, Admirał Uszakow, na początku lat 90. doznał awarii reaktora i od tego czasu stoi nieużywany. Rozpoczęto planowanie jego złomowania, które miał sfinansować kwotą 40 mln dolarów rząd Norwegii. Prace zostały jednak wstrzymane, bowiem wojsko miało zechcieć przywrócić go do służby. Drugi najstarszy Kirow, Admirał Łazariew, stoi od 1999 roku we Władywostoku. Wyładowano z niego paliwo reaktora. Podobnie jak w przypadku Admirała Uszakowa początkowo stwierdzono, że remont jest nieopłacalny i zaczęto szykować złomowanie. Później zdanie zmieniono i obecnie przyszłość okrętu jest niejasna. Według rosyjskich mediów Łazariew i Uszakow są w bardzo złym stanie i nie nadają się do remontu. Mieli to przyznać anonimowi pracownicy rosyjskiego MON. Oficjalne deklaracje jednak nie padły.
Atomowe baterie rakiet
Najbardziej prawdopodobne jest to, że ambitne plany przywrócenia wszystkich Kirowów do służby skończą się na remoncie Admirała Nachimowa. Choć wizja eskadry czterech potężnie uzbrojonych atomowych krążowników przemierzających oceany z czerwoną gwiazdą na dziobie na pewno jest kusząca dla Kremla. Kirowy są imponującymi okrętami, jakich inne państwa już nie budują. Jak na współczesne standardy są bardzo duże, w pełni gotowe do walki, wypierają 28 tysięcy ton (największe polskie okręty, fregaty ORP Pułaski i Kościuszko - po 4 tysiące). To największe na świecie nawodne jednostki bojowe, nie licząc okrętów lotniczych. Dzięki napędowi atomowemu rozwijają 32 węzły (niemal 60 km/h). Krążowniki są wielkimi pływającymi bateriami rakietowymi. Ich głównym uzbrojeniem jest po 20 naddźwiękowych rakiet przeciwokrętowych P-700 Granit i niemal sto morskiej wersji rakiet przeciwlotniczych dalekiego zasięgu S-300. Do tego dochodzi ponad 150 rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu, oraz różne działa, działka, wyrzutnie torped i bomb głębinowych. Dodatkowo krążowniki mają hangar dla trzech śmigłowców. W zamierzeniu radzieckich planistów Kirowy miały wykonywać uderzenia na amerykańskie lotniskowce przy pomocy rakiet P-700, broniąc się przed atakami wrażego lotnictwa potężnym uzbrojeniem przeciwlotniczym.
Nowa odsłona
Plany modernizacja Nachimowa zakładają wymianę całego uzbrojenia i elektroniki. Rakiety P-700 Granit mają zastąpić najnowsze pociski Klub. W obecnej postaci są mniejsze (dwa razy), wolniejsze (poddźwiękowe) i mają mniejszy zasięg (około 300 km). Mogą jednak atakować cele lądowe i można ich załadować na pokład znaczni więcej. Rosjanie zapewniają, że pracują nad nowymi wersjami tych rakiet, których zasięg przekroczy 1000 km. Zamiast rakiet systemu S-300 na okręt mają trafić też nowsze S-400 w morskiej wersji. Są celniejsze i mają większy zasięg. Obronę krótkiego zasięgu zapewni system Poliment-Redut, czyli morska wersja lądowego Witazia (S-350E). Dodatkowo ma zostać wymieniona cała elektronika w tym prawdopodobnie system sonarowy Polin. W efekcie Rosjanie uzyskają najpotężniejszy okręt nawodny swojej floty. Jego zadania nie zmienią się znacząco. Nadal będzie miał przede wszystkim służyć do atakowania wrogich okrętów. Jednak dzięki nowym rakietom Klub będzie mógł również przeprowadzać zmasowane uderzenia na cele lądowe, co stanowi istotny dodatek do możliwości rosyjskiej floty. Remont ma potrwać co najmniej do 2018 roku. Koszt to około 50 mld rubli, czyli nieco ponad miliard dolarów. Część analityków powątpiewa, czy warto wydawać tyle pieniędzy na przestarzały koncepcyjnie okręt, zamiast zainwestować te pieniądze w więcej mniejszych i bardziej praktycznych fregat, których utrzymanie nie kosztuje kroci.
Autor: mk\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sevmash.ru