Stephen Paddock, zidentyfikowany przez policję jako sprawca niedzielnego ataku w Las Vegas, od kilku lat mieszkał na osiedlu dla seniorów w Mesquite w stanie Nevada. Według relacji sąsiadów przytaczanych przez portal telewizji CNN, mężczyzna cenił prywatność. - Nie chcę patrzeć na ludzi i nie chcę, aby ludzie patrzyli na mnie - miał powiedzieć jednej z mieszkanek osiedla.
W niedzielę 1 października późnym wieczorem napastnik otworzył ogień do bawiących się pod gołym niebem uczestników koncertu country w Las Vegas. Zginęło 58 osób, a ponad 500 przewieziono do szpitali.
Sprawca - zidentyfikowany przez policję jako 64-letni Stephen Paddock - strzelał z pokoju na 32. piętrze hotelu Mandalay Bay. Po masakrze, której dokonał, popełnił samobójstwo.
Cenił prywatność
Paddock od kilku lat mieszkał na osiedlu dla seniorów w Mesquite w Nevadzie. Jak podaje portal telewizji CNN, nieruchomość kupił w 2014 roku. W dokumentach wpisał, że jego źródłem dochodu jest hazard. Jednemu z agentów nieruchomości miał powiedzieć, że zarabiał w ten sposób około "miliona dolarów rocznie". Za dom zapłacił gotówką. Wyłożył ponad 360 tysięcy dolarów.
CNN pisze, że niedługo po przeprowadzce Paddock zaczął wprowadzać zmiany w obrębie swojej posiadłości. Postanowił zainstalować ogrodzenie maskujące, które zasłaniało jego dom przed sąsiadami. Jak podaje CNN, około 20 z nich podpisało petycję, w której domagano się usunięcia płotu szpecącego okolicę.
Sąsiad Paddocka, Scott Smith, podkreśla, że nie mógł zrozumieć, dlaczego ktoś chciałby zasłonić widok na leżące poniżej miasto. - W oczywisty sposób chodziło mu o zapewnienie sobie prywatności - twierdzi.
Inna sąsiadka, cytowana przez CNN, dodaje, że Paddock powiedział, któregoś razu, że "nie chcę patrzeć na ludzi i nie chce, aby ludzie patrzyli na niego".
Osoby, z którymi rozmawiali dziennikarze, zapewniają jednak, że poza tym nie wyróżniał się niczym szczególnym. Nie zauważyli, by w domu udało mu się zgromadzić imponujący arsenał broni.
W Mesquite Paddock mieszkał z partnerką Marilou Danley. W czasie ataku w Las Vegas nie było jej w kraju. Jak zapewnia, nie wiedziała nic o jego planach.
Sąsiedzi, z którymi rozmawiali dziennikarze CNN, nie wiedzą wiele o tym, w jaki sposób para spędzała czas. Scott Smith twierdzi, że wiedział, iż Paddock był hazardzistą. Jak dodaje, zakładał, że mężczyzna śpi w ciągu dnia.
Według Smitha, Danley była miłą osobą, Paddock - nieco mniej. Jak relacjonuje, mężczyzna nie odmachiwał na powitania i wydawało się, że żyje we własnym świecie.
"Był delikatnym olbrzymem"
Paddock nie nawiązał bliskich relacji z sąsiadami także w innych miejscach, w których posiadał domy. Sąsiedzi z Reno (Nevada) i Melbourne (Floryda) rzadko go widywali. Jak opowiada CNN Don Judy, który mieszkał obok Paddocka na Florydzie, mężczyzna pojawiał się tam kilka razy w roku. Żona Judy'ego podkreśla, że nie wyobraża go sobie z bronią w ręku. - Był delikatnym olbrzymem - mówi.
Paddock miał ponad 190 cm wzrostu.
- Jego dom (na Florydzie - red.) wyglądał, jakby mieszkał tam student pierwszego roku - mówi Judy w rozmowie z "Washington Post". - Na ścianach nie było żadnych obrazów, na podjeździe nie stał samochód. Tylko krzesło, łóżko i dwa fotele. Ciągle był w ruchu, z walizką i w wynajętym samochodzie - wspomina. - Wyglądało to, jakby zawsze był gotowy do wyjazdu - dodaje.
Według CNN, Paddock zainteresował się obrotem nieruchomościami w młodym wieku. Kupował, a następnie sprzedawał domy i mieszkania między innymi na Florydzie i w Kalifornii. Jak podaje portal amerykańskiej telewizji, w 2004 roku za ponad trzy miliony dolarów pozbył się budynku mieszkalnego, który posiadał na spółkę z byłą żoną i innymi członkami rodziny.
W 2012 roku zaczął spędzać coraz więcej czasu w Reno - podaje CNN. Tam miał też poznać Marilou Danley.
Autor: kg/adso / Źródło: CNN, Washington Post