Pierwsza rakieta z flagą Nowej Zelandii poleciała w poniedziałek. Odlot wprawił w zachwyt ludzi, ale napędził niemałego stracha owieczkom.
6-metrowa rakieta "Atea-1" (Atea to maoryskie słowo dla Kosmosu) od Ziemi oderwała się około 14.30 czasu lokalnego z Great Mercury Island. Jej wylot obserwowało około 50 widzów, zebranych na wzgórzach oraz kilkadziesiąt wełnianych gapiów, znacznie mniej zachwyconych próbą.
Dziewiczy lot nie obył się jednak bez problemów. Wystrzelenie miało się bowiem odbyć rano, ale z powodu "problemów technicznych" właściwe odliczenie i start odbyły się dopiero po południu.
Sukces rakiety
Lot zakończył się jednak sukcesem - rakieta leciała przez 20 sekund z prędkością 5 machów (5 tys. km/h czyli pięciokrotną prędkością dźwięku).
Osiągnęła wysokość stu kilometrów. Zanim opadła, spędziła na wysokości około 10 - 20 minut, podają nowozelandzkie media.
Był to pierwszy lot prywatnej rakiety na południowej półkuli, chwalą się twórcy. W przyszłości stworzona przez Rocket Lab Ltd. "Atea" ma wynosić w przestrzeń komercyjne satelity.
Źródło: APTN