Ukraińska policja zatrzymała 134 osoby, które brały udział w starciach w fabryce wyrobów cukierniczych w Żytomierzu, w północno-zachodniej części Ukrainy. Na miejscu bójki znaleziono granaty, łuski po nabojach, pistolety gazowe, noże i kije. O zakład toczy spór dwóch biznesmenów.
Do starć w żytomierskiej fabryce doszło w nocy. Jak relacjonuje ukraiński portal newsru.ua, policję wezwała jej dyrektor. Opowiadała, że na teren zakładu włamało się ok. 60 osób. Uzbrojeni i zamaskowani napastnicy niszczyli sprzęt i wdali się w masową bójkę z pracownikami fabryki. Niektórzy próbowali przypuścić szturm na sklep firmowy. Do aresztów trafiło łącznie ok. 134 osób, wśród nich wielu przyjezdnych, m.in. z Kijowa, Charkowa, Winnicy i Dniepropietrowska.
Żytomierskie portale informowały, że za włamaniem i bójką stoją "tituszki". Określenie to pojawiło się w czasach antyrządowych protestów na Majdanie w Kijowie. "Tituszkami" nazywano opłacanych mężczyzn, którzy ściągali do stolicy, by wdawać się w bójki z uczestnikami protestów.
Żytomierska policja wezwała posiłki. Z Kijowa przyjechało pięć autobusów z funkcjonariuszami. W wyniku starć dwóch pracowników zakładu zostało rannych.
Teren zaminowany
Na miejscu starć w Żytomierzu funkcjonariusze znaleźli granaty, łuski po nabojach, noże, drewniane i metalowe kije.
We wtorek rano anonimowy rozmówca poinformował policję, że teren zakładu został zaminowany. Funkcjonariusze ewakuowali pracowników fabryki i przeszukali obszar.
O fabrykę toczy spór dwóch biznesmenów. Deputowany parlamentu ukraińskiego Anton Heraszczenko z prezydenckiego bloku Petra Poroszenki w komentarzu napisał, że "fabryka została zwrócona ludziom, którzy byli jej właścicielami przed reżimem obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza".
Autor: tas/ja / Źródło: Newsru.ua, tsn.ua
Źródło zdjęcia głównego: MSW Ukrainy