Nocna akcja policji. Gaz, pałki i pościgi za demonstrantami

Aktualizacja:

Egipska policja rozpędziła uczestników demonstracji domagających się ustąpienia prezydenta Hosniego Mubaraka. Użyto gazu łzawiącego i pałek. Do akcji doszło po jednym z największych od lat protestów wobec rządów Mubaraka.

Ok. godz. pierwszej nad ranem w środę (północ czasu polskiego) liczny oddział policji pojawił się na placu Tahrir w centrum Kairu. Zaczęły się aresztowania zgromadzonych w tym miejscu ludzi i pościgi za tymi, którzy próbowali uciekać bocznymi ulicami - podała agencja Associated Press.

Koniec rewolucji?

Uczestnicy wielotysięcznych protestów w kilku miastach Egiptu zapowiedzieli, że pozostaną na ulicach dopóki nie upadnie obecny rząd. W starciach z policją zginęło we wtorek najprawdopodobniej dwóch demonstrantów i jeden funkcjonariusz.

Do najostrzejszych starć doszło w Kairze. Przez egipską stolicę przetoczył się wielotysięczny protest. Według francuskich mediów uczestniczyło w nim około 15 tys. osób. Naprzeciw nich stanęło ok. 20-30 tys. funkcjonariuszy. "Niech żyje wolna Tunezja" i "Precz z Hosni Mubarakiem" - wykrzykiwali demonstrujący. "Rewolucja aż do zwycięstwa!" - skandowały matki z dziećmi na rękach, których nie brakowało w tłumie demonstrantów.

Do wtorkowych demonstracji wezwano m.in. na portalach społecznościowych Facebook i Twitter. BBC poinformowało na swojej stronie, że portal Twitter został zablokowany w Egipcie, a w rejonie Kairu nie działają telefony komórkowe.

Zima Ludów?

Wielu analityków uważa, że rewolucja w Tunezji może rozprzestrzenić się na inne kraje regionu. Podobnie jak Tunezyjczycy, również inni Arabowie są sfrustrowani rosnącymi cenami, ubóstwem, wysokim bezrobociem i autorytarnymi rządami.

Jak podaje agencja AP, blisko połowa z 80-milionowej ludności Egiptu żyje poniżej lub na granicy ubóstwa, czyli za 2 USD dziennie lub mniej. Protesty spowodowane są powszechną biedą, wysokim bezrobociem i rosnącymi cenami żywności.

Źródło: PAP, lex.pl