"Czy chcielibyście dostać dwie bomby atomowe?". Takie pytanie 60 lat temu, w kwietniu 1954 r., miał usłyszeć francuski minister spraw zagranicznych od szefa dyplomacji USA. Bomby miały zatrzymać ofensywę komunistycznej partyzantki, która trzymała Francuzów za gardło. Paryż "podziękował" i przegrał wojnę o Indochiny.
Niecodzienną ofertę miał złożyć John Foster Dulles, szef dyplomacji USA w administracji Dwighta Eisenhowera, znany z wyjątkowej wrogości wobec komunizmu. Chciał w ten sposób pomóc Francuzom w krwawej bitwie o Dien Bien Phu, którą ich wojska przegrywały. Porażka oznaczała dla Francji utratę całej kolonii Indochiny i triumf komunistycznej partyzantki Viet Minh.
Oferta w duchu zimnej wojny
Starcie o azjatycką kolonię wpisywało się w zimnowojenny scenariusz zmagań demokracji z komunizmem, które wówczas były traktowane w USA bardzo poważnie. Przez część elit rządzących wręcz jako mesjanistyczne starcie dobra ze złem. Jednym z "jastrzębi" był właśnie Dulles, który chciał za wszelką cenę "zatrzymać pochód komunizmu w Azji". Amerykanin miał wobec tego złożyć niecodzienną ofertę swojemu francuskiemu odpowiednikowi, Georges'owi Bidault, podczas rozmów w Paryżu na początku kwietnia 1954 roku. Trwały wówczas zakulisowe negocjacje w sprawie ewentualnego otwartego zaangażowania się USA w wojnę. Dulles zaproponował "użyczenie" Francuzom dwóch bomb jądrowych, które zostałyby zrzucone na pozycje Viet Minhu oblegającego Dien Bien Phu. - Nie złożył swojej oferty wprost. To była raczej sugestia połączona z pytaniem. Wypowiedział jednak dwa kluczowe słowa "bomba atomowa" - przyznał już w latach 90. późniejszy szef francuskiego MSZ Maurice Schumann. Bidault miał potraktować słowa Amerykanina jako czarny żart, będący aluzją do tego, jak dramatyczne stało się położenie francuskich wojsk. Ofertę szybko zbył. Warto zaznaczyć, że w tamtym okresie do broni jądrowej w USA podchodzono zupełnie inaczej niż obecnie. Wówczas traktowano ją jeszcze jako coś, co można teoretycznie wykorzystać podczas konfliktów lokalnych. Pomysły tego rodzaju pojawiały się chociażby podczas wojny w Korei. Zmieniło się to dopiero w kolejnych latach wraz z rozwojem arsenałów i ryzyka globalnej wojny jądrowej.
Klęska Francji, święto Wietnamu
Francuzi z oferty ostatecznie nie skorzystali, a amerykański Kongres odrzucił pomysł otwartego wystąpienia po stronie Francuzów, ponieważ nie chcieli ich w tym wesprzeć Brytyjczycy. Osamotnione i okrążone francuskie wojska w Dien Bien Phu skapitulowały siódmego maja, po niemal dwóch miesiącach krwawych walk. 11 tysięcy żołnierzy trafiło do niewoli. Klęska Francuzów była ostatnim akordem trwającej wówczas od siedmiu lat I wojny indochińskiej. Mocarstwo straciło kolonię Indochiny, która została podzielona na Wietnam Północny i Południowy. Stworzono tym samym warunki do późniejszej krwawej wojny, prowadzonej już przez Amerykanów. Bitwa pod Dien Bien Phu jest w Wietnamie do dzisiaj fetowana jako największe zwycięstwo wojny o niepodległość. Kombatanci wojenni, przywódcy komunistycznych władz Wietnamu i zagraniczni dyplomaci zgromadzili się w środę na obchodach rocznicowych na polu bitwy sprzed 60 lat.
- Dien Bien Phu to znaczący i wspaniały etap w historii narodu wietnamskiego - powiedział podczas uroczystości na miejscowym stadionie prezydent Truong Tan Sang.
- To zwycięstwo, które przyczyniło się do upadku kolonializmu i poprowadziło Wietnam do niepodległości - powiedział ze swej strony minister obrony gen. Phung Quang Thanh po odwiedzeniu największego cmentarza, na którym pochowani są żołnierze walczący w bitwie.
Autor: adso,mk/ja/zp / Źródło: BBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: USAF