Jeden z czterech Polaków zatrzymanych w zeszłym tygodniu w trakcie zamieszek w Hamburgu podczas szczytu G20 trafił do aresztu śledczego. Trzech pozostałych zatrzymanych obywateli Polski oczekuje na decyzję prokuratury.
Rzecznik Sądu Krajowego w Hamburgu Kai Wantzen powiedział w środę, że sąd wyraził zgodę na areszt. Następny krok należy do prokuratury, która musi wnieść akt oskarżenia, po czym odbędzie się postępowanie przed sądem. Areszt śledczy nie powinien trwać dłużej niż pół roku, chociaż w wyjątkowych przypadkach może ulec wydłużeniu - wyjaśnił Wantzen. Policja poinformowała, że podczas demonstracji w Hamburgu łącznie zatrzymano 186 osób, w tym 54 cudzoziemców. Oprócz Polaków zatrzymano także obywateli Francji, Włoch, Hiszpanii, Holandii, Szwajcarii i Austrii. Areszt prewencyjny zastosowano natomiast wobec 228 osób, z których 161 to obywatele Niemiec.
Komisja ustali okoliczności zamieszek
Niemiecką opinię publiczną zbulwersowało zwolnienie wszystkich 13 osób zatrzymanych w nocy z piątku na sobotę. Do zatrzymań doszło podczas akcji jednostki antyterrorystycznej na dachach domów w dzielnicy Schanzenviertel, skąd atakowano policjantów, obrzucając ich kamieniami i koktajlami Mołotowa. Rzecznik sądu wyjaśnił, że podczas policyjnej akcji nie udało się zabezpieczyć dowodów pozwalających na wydanie nakazu aresztowania. Władze Hamburga powołały specjalną komisję śledczą, która ma zbadać okoliczności zajść. Komisja analizuje ponad 2000 zdjęć ze starć z policją oraz materiał filmowy. "Bild" opublikował na początku tygodnia zdjęcia osób uczestniczących w zamieszkach. Niemiecki tabloid poinformował we wtorek, że jeden z uczestników wydarzeń po ujrzeniu swojego zdjęcia w gazecie zgłosił się na policję. Część ekspertów uważa, że poprzez publikacje zdjęcia "Bild" naruszył przepisy o ochronie danych osobowych.
Autor: arw/adso / Źródło: PAP