Wybory parlamentarne w Niemczech. Jakie partie mogą wejść do Bundestagu? Kto zastąpi Angelę Merkel?

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

W niedzielę w Niemczech odbywają się wybory powszechne do parlamentu. Po 16 latach ze stanowiska odejdzie kanclerz Angela Merkel. Nie jest jednak pewne, kto ją zastąpi. Według przedwyborczych sondaży szansę na wejście do Bundestagu ma sześć ugrupowań, ale prawdopodobnie żadne nie zyska przewagi pozwalającej na samodzielne utworzenie rządu. Na prowadzenie wysuwają się socjaldemokraci, ale tuż za nimi plasuje się chadecja. Od 17.55 zapraszamy na program specjalny w TVN24 oraz TVN24 BiS, pokażemy w nim wyniki exit poll, pierwsze analizy i komentarze.

Wybory do Bundestagu organizowane są co cztery lata. W niedzielę, 26 września, lokale wyborcze zostały otwarte o godzinie 8.00. Głosowanie potrwa do godziny 18.00. Do do wzięcia w nim udziału uprawnionych jest około 60 milionów osób w 299 okręgach wyborczych. Szacuje się, że w tym roku nawet 50 procent wyborców w niektórych krajach związkowych złożyło już wnioski o możliwość głosowania korespondencyjnego.

Sondaż exit poll zostanie opublikowany bezpośrednio po zamknięciu lokali wyborczych. W dalszej kolejności będą podawane prognozowane wyniki na podstawie obliczeń w reprezentatywnych okręgach wyborczych. Wstępne oficjalne wyniki są zwykle ogłaszane dopiero po kilku godzinach.

Liderzy zagłosowali

Olaf Scholz, który ma duże szanse na zostanie następcą Merkel, głosował w swoim okręgu wyborczym w Poczdamie. Na głosowanie przyszedł z żoną Brittą Ernst.

Armin Laschet i jego żona Susanne głosowali w Akwizgranie. "To jest dzień, w którym nie politycy mówią, ale wyborcy" - powiedział kandydat Unii CDU/CSU po oddaniu głosu.

Przed południem w Berlinie zagłosował też prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier.

Lider bawarskiej chadecji CSU Markus Soeder również już zagłosował. Na Twitterze podzielił się zdjęciem, na którym widać go w lokalu wyborczym w Norymberdze. "To będzie mocny finał, każdy głos się liczy" - napisał.

Przebieg wyborów do Bundestagu

W wyborach do Bundestagu obywatele głosują na posłów. Niemiecki parlament liczy 598 miejsc, ale od czasu zjednoczenia w 1990 roku liczba ta zwiększała się do ponad 600 posłów. Po wyborach federalnych w 2017 roku aż 709 osób zdobyło miejsca w parlamencie, co jest związane z systemem przeliczania głosów na mandaty.

W wyborach federalnych obowiązuje pięcioprocentowy próg wyborczy. Oznacza to, że partia musi otrzymać co najmniej pięć procent wszystkich głosów, aby wejść do parlamentu. Pięcioprocentowy próg ma zapobiec "rozdrobnieniu" parlamentu, to znaczy reprezentacji zbyt wielu małych partii, która utrudnia utworzenie rządu.

Jeśli żadna partia nie uzyska w wyborach bezwzględnej większości - a sondaże pokazują, że właśnie tak będzie - rozpoczną się rozmowy koalicyjne. W czasie ich trwania, stary rząd pozostaje u władzy. Może to trwać nawet kilka miesięcy. Kanclerz jest wybierany przez posłów dopiero po osiągnięciu porozumienia przez rząd koalicyjny.

Obecnie władzę w Niemczech od 16 lat, czyli czterech kadencji, sprawuje Angela Merkel z CDU. Trzy partie nominowały oficjalnych kandydatów na jej miejsce: CDU/CSU wystawiła lidera swojej partii Armina Lascheta, socjaldemokratyczna SPD obecnego ministra finansów i wicekanclerza Olafa Scholza, a Zieloni współprzewodniczącą partii Annalenę Baerbock.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kończy się era Angeli Merkel. Komentarze na zakończenie rządów kanclerz Niemiec

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

47 partii startuje w wyborach do Bundestagu

W tegorocznych wyborach startuje 47 partii, więcej niż w jakichkolwiek poprzednich. Kandyduje 6211 osób. System głosowania jest mieszany - większościowy i proporcjonalny. Każdy wyborca ma dwa głosy: jeden oddaje bezpośrednio na kandydata z jego okręgu wyborczego, a drugi na partyjną listę kandydatów w kraju związkowym.

Walka w kampanii wyborczej jest zacięta, a wyniki wyborów trudne do przewidzenia - różnice między czołówką (SPD i CDU/CSU) są niewielkie. Ostatnie sondaże przed niedzielnymi wyborami do parlamentu Niemiec potwierdzają tendencję do zmniejszania się przewagi, prowadzących od kilku tygodni w badaniach opinii, socjaldemokratów nad chadekami. W piątek dzieliły ich tylko dwa punkty procentowe. Natomiast statystyczny margines błędu wynosi 2,5 punktu procentowego. Mimo to, według wszystkich sondaży przeprowadzonych na dwa dni przed wyborami, szansę na zwycięstwo ma SPD, która w zależności od pracowni sondażowej, osiągnie wynik w granicach 25-26 procent. Kolejne partie na podium to Unia CDU/CSU (21-23 proc.) i Zieloni (16-17 proc.), dalej znajdą się FDP (11-12 proc.), AfD (10-12 proc.) oraz Lewica (6-7 proc.)..

Dla Niemców, jak pokazują wyniki ostatnich badań, tematem numer jeden jest ochrona klimatu i środowiska. Nie mniej ważne pozostają kwestie migracji, sprawy społeczne oraz bezpieczeństwo kraju. Jak podchodzą poszczególne partie do tych kwestii i jakimi argumentami chcą przekonać do siebie wyborców? Poniżej prezentujemy kluczowe założenia ich programów wyborczych.

SPD - walka o klimat i wyższe podatki dla bogatych

Socjaldemokraci w swoim programie zobowiązują się osiągnięcia celu, jakim jest ochrona klimatu, poprzez zmniejszenie emisji CO2 o 65 proc. do 2030 r. (m.in. przez ograniczenie prędkości do 130 km/h na autostradach, rozbudowę sieci kolejowej). Zakładają osiągnięcie neutralności klimatycznej najpóźniej do 2045 r. SPD zapowiada też obniżenie podatków dla większości, ale też podniesienie ich dla "bardzo bogatych".

Socjaldemokraci podkreślają, że migracja jest korzystna dla niemieckiego społeczeństwa, wzywa w tej kwestii do większej współpracy europejskiej i reformy podziału obciążeń w polityce azylowej.

SPD potępia łamanie praw człowieka wobec Chin, ale podkreśla potrzebę współpracy z tym krajem, np. w sprawie klimatu. Opowiada się za wspólną armią europejską i zwiększeniem budżetu na wyposażenie armii.

CDU i CSU - bez podwyżek podatków, walka z ekstremizmem

CDU i CSU są przeciwne radykalnym zmianom, chcą ulepszać "dobre rzeczy", jakie już zostały osiągnięte. Odnosi się to m.in. do utrzymania obecnej produkcji przemysłowej, przy jednoczesnym zwrócenia uwagi na ochronę klimatu.

Są zdecydowanie przeciwni podwyżkom podatków, ale też wprowadzaniu większych ulg. Chcą zwiększenia bezpieczeństwa i liczby policjantów, rozszerzenia monitoringu, walki z przestępczością. Za największe zagrożenie społeczne uważają ruchy ekstremistyczne (prawicowe i lewicowe), wzrost przestępczości ksenofobicznej i antysemickiej.

Zieloni - ochrona klimatu, limit czynszów

Zieloni postawili na "eko-społeczny program wyborczy dla klasy średniej", pozbawiony radykalnych postulatów. Partia skupia się głównie na ochronie klimatu (m.in. poprzez ograniczenie prędkości na autostradach czy zakaz lotów krótkodystansowych) i sprawach społecznych. W agendzie Zielonych znajduje się wprowadzenie krajowego limitu czynszów, podwyższenie podatku dla najbogatszych i odciążenie podatkowe najsłabiej zarabiających.

Zieloni uważają, że po latach stagnacji za rządów CDU/CSU, Niemcom potrzebny jest przełom - szczególnie pod kątem walki ze zmianami klimatycznymi. Podkreślają, że trzeba "zmieniać kraj z myślą o naszych dzieciach".

FDP - obniżki podatków, ochrona klimatu

Główne punktu programu wyborczego liberałów to ulgi podatkowe dla firm i rynkowy program ochrony klimatu. Chcą redukcji biurokracji i obniżek podatków, powrót do hamulca zadłużenia. W sprawie ochrony klimatu przewidują "ścisły limit CO2", przy odrzuceniu rządowych wytycznych osiągania celów klimatycznych. FDP chce przeznaczać więcej pieniędzy na edukację, a także zapobiec wyznaczaniu ogólnokrajowego limitu czynszu. Postulują ograniczenia ilości kadencji kanclerza do maksymalnie dwóch.

Lewica - podniesienie płacy minimalnej, wyjście z NATO

Lewica zakłada znaczne, nowe wydatki w obszarze socjalnym. Postuluje wprowadzenie "minimalnej emerytury solidarnościowej" w wysokości 1200 euro, a ponadto podstawowe zabezpieczenie dla dzieci. Wzywa też do wprowadzenia płacy minimalnej w wysokości 13 euro za godzinę i minimalnego dochodu, co miałoby zastąpić zasiłek socjalny Hartz IV. Partia stanowczo sprzeciwia się wszelkim działaniom Bundeswehry za granicą i chce wyjścia Niemiec z NATO.

AfD - wyjście z UE i negowanie walki z pandemią

AfD domaga się zniesienia wszystkich zasad bezpieczeństwa, wprowadzonych przez rząd do walki z pandemią. AfD opowiada się za wyjściem Niemców z Unii Europejskiej. W polityce migracyjnej domagają się wprowadzenia surowszych zasad, np. zakazu sprowadzania rodzin uchodźców. Partia domaga się też liberalizacji prawa dotyczącego posiadania broni.

SPD na czele sondaży

Na czele przedwyborczych sondaży znajdują się SPD i jej kandydat na kanclerza Olaf Scholz. Ostatnie wyniki są dla komentatorów zaskoczeniem, bo jeszcze na początku maja partia mogła liczyć tylko na 14,4 proc. głosów. Na dzień przed wyborami do Bundestagu z 26 procentami SPD wyprzedza CDU/CSU, a Scholz cieszy się ogromnym poparciem. W badaniach preferencji kanclerskich Scholz praktycznie nie ma konkurencji.

Wzrost poparcia następował stopniowo. "Scholz skorzystał raczej na błędach swoich konkurentów. Jest poważniejszy niż (kandydatka Zielonych Annalena) Baerbock i (kandydat chadecji Armin) Laschet, dzięki czemu lepiej trafia do obywateli. W kampanii wyborczej raz po raz pojawiały się porównania do kanclerz Angeli Merkel, którą ma przypominać. Na płaszczyźnie polityki federalnej jest najbardziej doświadczonym z kandydatów, co chętnie podkreśla" - pisze portal RND.

Socjaldemokraci nominowali Scholza na swojego kandydata na kanclerza jeszcze w sierpniu 2020 roku, ale długo nikt nie brał poważnie możliwości, że może on zostać czwartym socjaldemokratycznym kanclerzem w historii RFN, po Willym Brandcie, Helmucie Schmidcie i Gerhardzie Schroederze.

Teraz ludzie w SPD "czują się jak w bajce 'Żabi król'. Przy sondażach, które przez wiele miesięcy utrzymywały się na poziomie 15 procent, wielu członkom SPD wydawało się, że obywatele kraju widzą w ich partii brzydką żabę (...)", ale nagle "SPD jest postrzegana przez wielu jako partia, która może poprowadzić Republikę Federalną po wyborach" - zauważa portal.

Scholz jest mądrzejszy niż wielu innych - mówią w SPD. "Ale on też się za takiego uważa - dodają niektórzy. - W tym zawsze tkwi niebezpieczeństwo bycia postrzeganym jako arogant. Wbrew pogłoskom Scholz nie jest pozbawiony poczucia humoru - zapewnia wielu członków SPD, którzy znają go ze wspólnej pracy. - Jego humor jest jednak szczególny" - zauważa RND.

Polityk był w przeszłości wyśmiewany jako "Scholzomat" ze względu na swój często technokratyczny język. Ludzie w SPD zawsze narzekali też, że "Scholz często emanuje urokiem spinacza do papieru" - pisze portal. Scholz staje się jednak inny, bardziej ludzki, gdy mówi o swojej żonie. Tak jak w talk-show "Brigitte live", kiedy podkreślił: "Myślę, że byłbym zupełnie innym człowiekiem, gdybym nie był żonaty z Brittą Ernst".

Kim jest Olaf Scholz?

"W kampanii wyborczej Scholz łączy samochwalstwo ze skromnością" - zauważa RND. Lubi mówić o tym, jak bardzo cieszy się, że mógł przygotować się do objęcia urzędu kanclerza pełniąc różne funkcje: od szefa grupy parlamentarnej SPD, przez urząd federalnego ministra pracy i burmistrza Hamburga, po urząd ministra finansów i wicekanclerza. Z drugiej strony z pokorą przyjmuje, że tak wielu obywateli chciałoby, aby objął urząd kanclerza.

63-letni Scholz, urodzony w Osnabrueck, dorastał w Hamburgu jako najstarsze z trójki dzieci. Zanim jego kariera polityczna na dobre się rozpoczęła, pracował jako specjalista w dziedzinie prawa. W 1998 roku ożenił się z Brittą Ernst. Małżeństwo nie ma dzieci, mieszka w Poczdamie. Ernst jest ministrem edukacji Brandenburgii. Oboje są mocno zaangażowani w pracę społeczną, m.in. w hamburską inicjatywę "Więcej czasu dla dzieci".

- Wierzę, że uda nam się osiągnąć wynik znacznie powyżej 20 procent - mówił Scholz w wywiadzie dla telewizji ARD. W Danii i Szwecji socjaldemokratom udało się utworzyć rząd i stanąć na jego czele. - To jest również to, co chcemy osiągnąć - podkreślił obecny wicekanclerz i szef resortu finansów. - Wyraźny mandat dla SPD ułatwi utworzenie rządu po wyborach federalnych pod koniec września. Chcę być następnym kanclerzem - zadeklarował Scholz.

CDU/CSU straciła w sondażach pod koniec kampanii wyborczej

Początkowo sondaże wyborcze wskazywały na prowadzenie chadecji CDU/CSU oraz jej kandydata na kanclerza Armina Lascheta. Ich przewaga zaczęła topnieć wraz z przejściem powodzi w zachodnich Niemczech, gdy szef CDU roześmiał się przed kamerami w najgorszym możliwym momencie.

W tekście poświęconym kandydatowi chadecji na kanclerza Niemiec dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze:

"Gdyby istniała agencja, w której można zamawiać kandydatów na kanclerza, Unia CDU/CSU zapewne tak sformułowałaby swoje zamówienie: po wschodnioniemieckiej kobiecie może to być zachodnioniemiecki mężczyzna. (...) liberalny, kosmopolityczny kolega partyjny, dla którego chrześcijańskie korzenie jego partii są czymś więcej niż tylko literą w nazwie, który jednocześnie ma twardą rękę w kwestii bezpieczeństwa wewnętrznego, na przykład w zakresie deportacji lub radzenia sobie z klanami przestępczymi, który bierze pod uwagę wymogi polityki klimatycznej, jak również te dotyczące gospodarki. Pożądane byłoby doświadczenie w polityce zagranicznej, a warunkiem koniecznym byłoby mocne osadzenie na scenie europejskiej. Powinien mieć doświadczenie w rządzeniu (...)".

Zdaniem gazety "wszystko to pasuje do Lascheta", który zaczął swoją kampanię wyborczą całkiem nieźle, ale na jej koniec jego partia i on są w sondażach za SPD i jej kanclerskim kandydatem Scholzem. "Podczas gdy kandydat SPD na kanclerza spokojnie stąpa po krawędzi nudy, kampania Lascheta wydaje się niekonsekwentna i improwizowana" - pisze FAZ.

Armin Laschet przewodzi CDUBloomberg/Getty Images

FAZ: Laschet prawdopodobnie osiągnie historycznie najgorszy wynik dla Unii

Laschetowi według FAZ "pozostaje tylko mglista nadzieja, że jeszcze i tym razem uda mu się to, co udało mu się już kilka razy: wygrać pozornie beznadziejną bitwę, bo zwolennicy Unii wolą ostatecznie wybrać mniejsze zło. Tak czy inaczej prawdopodobnie osiągnie historycznie najgorszy wynik dla Unii".

"Początkowo wydawało się, że kampania wyborcza do Bundestagu układa się dla Lascheta całkiem dobrze" - zauważa FAZ. W sondażach CDU/CSU jeszcze do lata znacznie wyprzedzało SPD. Pojawił się "efekt przyzwyczajenia do Lascheta". Ludzie myśleli "żaden z trzech kandydatów tak naprawdę nas nie przekonuje, ale Laschet prawdopodobnie będzie następnym kanclerzem. Jednak większość respondentów w ogóle nie znała Lascheta i dlatego nie potrafiła skojarzyć żadnych cech charakterystycznych z kandydatem CDU/CSU na kanclerza. Dlatego okazało się druzgocące, gdy "w środku wczesnego etapu budowania swojego wizerunku w całym kraju" Laschet "śmiał się serdecznie podczas wizyty na terenach powodziowych w lipcu", w momencie gdy prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier mówił o ofiarach.

- Byłem w drodze cały dzień, były spotkania, które naprawdę mną wstrząsnęły. Tym bardziej denerwuje mnie tych kilka sekund - tłumaczył potem Laschet. - To było niestosowne, to nie jest w porządku śmiać się w takiej chwili - podkreślił, dodając, że "jest mu szczerze przykro i chce z całych sił wyrazić żal".

"Jeśli cokolwiek naprawdę zrujnowało jego szanse na objęcie stanowiska kanclerza, to właśnie ten śmiech" - pisze portal RND.

"Nie wszyscy wiedzą, że Laschet jest osobą współczującą, o ciepłym sercu, która nigdy nie kpiłaby i nie wyśmiewała się z ofiar. On musi to pokazać" - uważa RND. I jeszcze: "To, jak twardy potrafi być ten chrześcijański demokrata, jakie ma cechy charakteru, przepadło w kampanii wyborczej". Jednocześnie portal zauważa, że "60-latek bardziej tchnie tradycją Helmuta Kohla, Kościoła katolickiego, starej męskiej kliki CDU niż nowszą historią protestantki Merkel z NRD".

Autorka/Autor:kk, karol

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Tagi:
Raporty: