W trakcie odbywającej się w Berlinie konferencji "NATO w drodze do Warszawy" niemiecki wiceminister spraw zagranicznych Stephan Steinlein oświadczył, że Berlin jest przeciwny stałej obecności wojsk sojuszu na pograniczu z Rosją.
Wiceminister spraw zagranicznych Niemiec Stephan Steinlein zapewnił w poniedziałek, że Berlin poczuwa się do odpowiedzialności za bezpieczeństwo sojuszników, lecz jest przeciwny stałej obecności znaczących sił sojuszu na wschodnich rubieżach, gdyż naruszałoby to umowę z Rosją.- Anektując z naruszeniem prawa międzynarodowego Krym i destabilizując sytuację na wschodniej Ukrainie, Rosja podważyła europejski ład pokojowy - powiedział Steinlein na konferencji "NATO w drodze do Warszawy" w Berlinie.
Niemcy zainteresowane "wiarygodnym odstraszaniem"
Konferencję na osiem miesięcy przed szczytem NATO w Warszawie zorganizowały Niemieckie Stowarzyszenie Atlantyckie oraz ambasada RP w Berlinie.Jak zaznaczył Steinlein, Sojusz odpowiedział na działania Moskwy sankcjami i wzmocnieniem zdolności do wiarygodnego wsparcia sojuszników. Niemiecki wiceminister zapewnił, że jego kraj - ze względu na swoją historię - "dobrze rozumieją obawy sojuszników i ich potrzebę bezpieczeństwa".- Dziś gwarantujemy bezpieczeństwo i wolność naszych sojuszników, tak jak w czasach zimnej wojny alianci gwarantowali bezpieczeństwo wolnej części naszego kraju [RFN - przyp.red] - mówił Steinlein, zaufany współpracownik ministra Franka-Waltera Steinmeiera.Wiceszef MSZ zapewnił, że Niemcy są zainteresowane "wiarygodnym odstraszaniem". Jak dodał, bezpieczeństwo wszystkich członków NATO jest niepodzielne.Steinlein podkreślił, że zdaniem Niemiec "zbiorowa obrona Sojuszu musi być stale uzupełniana o elementy kooperacji". - Bezpieczeństwo jest sumą obrony i odprężenia - powiedział.
Właściwa decyzja o rotacyjności
Przypomniał, że na zeszłorocznym szczycie w Walii NATO "po głębokim zastanowieniu" nie zdecydowało się na "całkowite zerwanie kontaktów z Rosją", lecz postanowiło raczej utrzymać europejską architekturę bezpieczeństwa, co oznacza "przestrzeganie aktu założycielskiego NATO-Rosja przewidującego samoograniczenie Sojuszu".- Podjęliśmy decyzję o możliwości szybkiego przerzucania sił interwencyjnych, o rotacyjnej obecności (wojsk NATO na Wschodzie) i o intensywnych manewrach, nie poszliśmy natomiast drogą stałego stacjonowania znaczących sił bojowych, czego niektórzy domagali się wtedy i czego do dzisiaj się domagają - powiedział Steinlein. - To była i jest nadal prawidłowa decyzja - podkreślił wiceminister.Jego zdaniem Zachód powinien "pozostać z Rosją w dialogu". Jak wyjaśnił, zdaniem Berlina należy jak najszybciej powrócić do politycznego dialogu w ramach Rady NATO-Rosja, "co najmniej na poziomie ambasadorów". - Z naszego punktu widzenia nie ma dobrej alternatywy dla dialogu (z Moskwą) - zaznaczył Steinlein.Zdaniem przedstawiciela niemieckiego MSZ rozwiązanie konfliktów w Syrii czy na Ukrainie jest możliwe "tylko z Rosją, a nie bez niej czy wręcz przeciwko niej".Steinlein podkreślił, że Niemcy udowodniły w minionych miesiącach, iż "są gotowe do wzięcia na siebie większej odpowiedzialności za stabilizację Europy - dotyczy to zarówno kryzysu migracyjnego, jak i konfliktów w Syrii i na Ukrainie".
Kamp: "dyskusja zastępcza"
Dyrektor Federalnej Akademii Polityki bezpieczeństwa Karl-Heinz Kamp powiedział PAP w kuluarach konferencji, że dyskusja o tym, czy wojska NATO mają stacjonować w Polsce i innych krajach regionu na stałe czy rotacyjnie (permanent or persistent), jest "nieistotna" i pełni rolę "debaty zastępczej".- Jeżeli NATO będzie w stanie użyć w każdej chwili pewną liczbę wojska - włącznie z żołnierzami i sprzętem amerykańskim - w Europie Wschodniej, to dyskusja, czy są to siły rotacyjne czy stałe, ma drugorzędne znaczenie - powiedział Kamp. Jego zdaniem zwolennicy zapisu o stałym stacjonowaniu wojsk nie zdobędą poparcia wszystkich członków Sojuszu.
Autor: tmw / Źródło: PAP