Pięć lat po tragedii na Love Parade. "Widziałem, jak ludzie się tłoczą, krzyczą w panice"

Jeden z uczestników wspomina tragiczne wydarzenia sprzed pięciu lat Reuters

Mija pięć lat od tragedii, do której doszło na Paradzie Miłości w niemieckim Duisburgu, niedaleko Dusseldorfu. Podczas imprezy na terenie dawnego dworca wybuchła panika. Zginęło 21 osób. - To był najgorszy dzień w moim życiu - wspomina po latach jeden z uczestników. W sobotę ulicami Berlina ruszył Pochód Miłości (Zug der Liebe).

W wyniku paniki, która 24 lipca 2010 roku wybuchła wśród uczestników Love Parade w Duisburgu, zginęło 21 osób, a ponad 500 odniosło obrażenia.

Do tragedii doszło w tunelu, który prowadził do wejścia na teren imprezy. Ścisk na placu przed główną sceną spowodował, iż wiele osób chciało go opuścić. Jednocześnie z drugiej strony tunelu próbowali się dostać pozostali uczestnicy. Napierający z dwóch stron tłum ludzi zaczął tratować się nawzajem, a wyjścia ewakuacyjne były zamknięte. Tunel stanowił jedyne wejście i wyjście.

Pięć lat po tragedii w miejscu, w którym do niej doszło, zapłonęły znicze. Wiele osób przyniosło kwiaty.

"Najgorszy dzień w moim życiu"

W paradzie w 2010 roku uczestniczył Joern Teich. - To był najgorszy dzień w moim życiu. Nawet nie zamierzałem iść na tę paradę. Pojechaliśmy tam tylko na 15 minut. Chciałem pokazać mojej córce tych wszystkich kolorowych ludzi z gwizdkami. Miała wtedy cztery lata, a ja sam nosiłem kolorowe włosy. Z 15 minut zrobiły się jednak dwie godziny - wspomina.

- Kiedy to się stało, pobiegliśmy na wał, bo myślałem, że na autostradzie są wyjścia awaryjne. Policja nie pozwoliła jednak tamtędy przejść. Myślałem, że podam dziecko komuś górą przez ogrodzenie, ale na to tez nie pozwoliła policja. Był wtedy moment, że się poddałem. Załamałem się. Usiedliśmy pod murem, niedaleko przejścia. Widziałem, jak ludzie tłoczą się tam, krzyczą w panice - opowiada.

Błędy organizatorów

Odpowiedzialni za zaniedbania do dziś nie zostali ukarani. Prokuratura zarzuca pracownikom władz miasta oraz organizatorom błędy w procesie planowania, wydawania zezwoleń oraz nadzoru nad imprezą masową.

Znane na całym świecie festiwale muzyki techno Love Parade odbywały się od 1989 r., początkowo w Berlinie, a od 2007 r. w Zagłębiu Ruhry. Za każdym razem uczestniczyło w nich ponad milion osób. Po tragedii w 2010 roku zaprzestano organizacji festiwali.

Zug der Liebe

W sobotę ulicami Berlina ruszył Pochód Miłości (Zug der Liebe). Uczestnicy zwołali się za pomocą Facebooka. Pochód z 14 platformami, na których rozwieszono transparenty z napisami: "Tolerancja zamiast ignorancji", "Miłość bez granic" i apelami o solidarność z uchodźcami, wyruszył ze wschodniej części miasta.

W marszu wzięły udział organizacje pracujące z trudną młodzieżą i wspomagające ludzi biednych i bezdomnych. Organizatorzy spodziewali się 15 tys. uczestników. Według policji przybyło ok. 10 tys. osób. Licząca 10 km trasa przebiegała przez południowo-wschodnią cześć stolicy Niemiec.

Uczestnicy protestowali też przeciw porozumieniom o wolnym handlu między Unią Europejską a USA.

Rzecznik organizatorów Jens Schwan powiedział, że Pochód Miłości ma zwrócić uwagę opinii publicznej na problemy polityczne i socjalne, z jakimi borykają się Niemcy. Dodał, że zarzuty, iż jest to wydarzenie podłączone się do tradycji Love Parade, są absurdalne. - Po tragedii w Duisburgu nie ma powrotu do Love Parade, a w dodatku nie ma już muzyki techno - dodał.

Autor: db//rzw / Źródło: tvn4, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Reuters