Christian Wulff na urzędzie prezydenta wytrwał niecałe dwa lata. Jego poprzednik też zrezygnował ze stanowiska. Obaj skończyli karierę prezydenta w niezbyt miłych okolicznościach, choć różne było źródło ich kłopotów.
Wulff zrezygnował z powodu oskarżeń o niezgodne z prawem przyjmowanie korzyści finansowych w czasach, gdy był jeszcze premierem Dolnej Saksonii. Prokuratura podejrzewa bowiem, że Wulff złamał prawo, spędzając jesienią 2007 roku urlop w luksusowym hotelu na wyspie Sylt na zaproszenie producenta filmowego Davida Groenewolda.
Ale to nie jedyne problemy Wulffa. Od dwóch miesięcy w niemieckiej prasie nie milkła krytyka, gdy media rozpisywały się o relacjach Wulffa z zamożnymi biznesmenami. Skandal wybuchł w grudniu zeszłego roku, gdy dziennik "Bild" ujawnił, że kilka lat temu Wulff pożyczył pół miliona euro na korzystnych warunkach od żony znajomego przedsiębiorcy, co zataił przed parlamentem Dolnej Saksonii.
W kolejnych tygodniach media publikowały coraz to nowe historie o tym, że Wulff chętnie korzystał z zaproszeń do posiadłości zamożnych przedsiębiorców, oferowanych mu rabatów na samochody czy darmowych biletów lotniczych. Dodatkowo prezydentowi zarzucono próbę wywierania nacisku na media, bo zadzwonił do redaktora naczelnego "Bilda" i prosił o wstrzymanie publikacji artykułu o korzystnym kredycie.
Rezygnacja z powodu wywiadu
Rezygnacji Horsta Koehlera w maju 2010 roku również towarzyszyły wielkie emocje, ale nad głową tego prezydenta nie wisiał miecz prokuratury. Koehler zrezygnował z powodu kontrowersji wokół swej wypowiedzi w wywiadzie radiowym krótko po wizycie w Afganistanie. Prezydent powiązał udział Bundeswehry w misjach zagranicznych z potrzebą ochrony niemieckich interesów gospodarczych.
Na Koehlera spadły gromy. Nieco później jego biuro tłumaczyło, że prezydentowi nie chodziło o sytuację w Afganistanie, a inne misje, w tym operację u wybrzeży Somalii. Nikogo jednak to nie przekonało.
Dla Koehlera krytyka była nie do zniesienia i 31 maja 2010 roku złożył rezygnację. "Prezydent się obraził", "jeszcze nikt nie wyrządził urzędowi prezydenta federalnego tak wielkiej szkody jak Horst Koehler", "na taki polityczny koniec prezydent nie zasłużył", Koehler był "politycznie samotny" - takie m.in. komentarze pojawiły się w niemieckiej prasie po niespodziewanym ustąpieniu głowy państwa.
Urząd reprezentacyjny
Prezydent Niemiec nie ma dużych kompetencji, jednak urząd ten cieszył się do czasów Koehlera i Wulffa pory dużym poważaniem i autorytetem w społeczeństwie.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: prezydent.pl