Niemieckie media donoszą, że po wspólnym głosowaniu CDU ze skrajnie prawicową AfD, nasiliły się groźby i akty wandalizmu wobec chadeków. W wielu miejscach, z obawy przed przemocą fizyczną, wprowadzono dodatkowe środki ochrony.
Policja musiała interweniować, aby chronić Friedricha Merza, kandydata CDU/CSU na kanclerza, przed demonstrantami podczas jego wizyty w Kolonii. Jak informuje portal dziennika "Bild", środki bezpieczeństwa zostały również znacznie wzmocnione podczas konferencji partyjnej w berlińskim City Cube.
Gazeta relacjonowała, że było to szczególnie widoczne w momencie, gdy Merz opuszczał wydarzenie – otoczył go szczelny kordon funkcjonariuszy, tworząc wokół polityka ochronny mur.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Niewybaczalny błąd" chadecji wyprowadził tłumy na ulice
Wszyscy delegaci musieli przejść rygorystyczne kontrole bezpieczeństwa. "Co ciekawe, skonfiskowano nawet jedzenie, w tym domowe kanapki i słodycze" – zauważył "Bild". Mimo tych środków ostrożności - jak podała gazeta - aktywiści Greenpeace, posługując się fałszywymi przepustkami prasowymi, zdołali przedostać się do hali i zakłócić wydarzenie.
Wśród działaczy CDU krąży "przerażająco długa" lista zdjęć dokumentujących zniszczenia wejść do biur partii – podaje portal. W Hamburgu i Dortmundzie aktywiści napisali sprayem na drzwiach siedziby partii "wstydźcie się", w Bochum "Merz doprowadzi AfD do władzy", a w Recklinghausen i Lueneburgu "CDU zdrajcy".
"Doszło do licznych zastraszających zgromadzeń przed różnymi biurami CDU" - zauważył z kolei portal dziennika "Welt". Na przykład w Borken (Nadrenia Północna-Westfalia), Giessen (Hesja) i Rostocku (Meklemburgia-Pomorze Przednie). Według raportu policyjnego nieznani sprawcy rozrzucili ładunek obornika przed biurem CDU w Luechow (Dolna Saksonia).
Linnemann: nie damy się zastraszyć
"Welt" przypomniał, że w poniedziałek wieczorem policja zabezpieczała wydarzenie CDU poświęcone polityce migracyjnej, które odbywało się w tradycyjnym pubie Alter Krug w Berlinie-Dahlem. Przed lokalem zgromadziło się niemal 200 lewicowych aktywistów, którzy próbowali wtargnąć do środka. Policja użyła gazu łzawiącego – informuje Welt.
Biuro okręgowe CDU w Berlinie-Charlottenburgu musiało stawić czoła jednemu z najpoważniejszych - zdaniem mediów - incydentów. W ubiegły czwartek ok. 40 radykalnych lewicowych aktywistów wtargnęło do biura, domagając się spotkania z burmistrzem Berlina, Kaiem Wegnerem (CDU). Na miejscu interweniowała policja.
Sekretarz generalny CDU Carsten Linnemann zapytany przez "Welt", podkreślił, że prawo do demonstracji jest cennym dobrem, które należy chronić i bronić.
- Nękanie, graffiti i napaści, w tym groźby śmierci, dokonywane przez Antifę i aktywistów przeciwko naszym działaczom wyborczym, nie mają nic wspólnego z protestem - powiedział Linnemann. - Nie damy się zastraszyć tym ludziom. (...) Kierownictwo SPD i Olaf Scholz powinni już dawno zdystansować się od tego w sposób jednoznaczny - dodał.
Wspólne głosowanie CDU z AfD
Tydzień temu Bundestag niewielką większością głosów poparł wniosek chadecji o wprowadzenie stałych kontroli na niemieckich granicach państwowych. Udało się to dzięki głosom izolowanej dotychczas skrajnej prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD), co wywołało oburzenie części niemieckiej opinii publicznej i polityków.
Później projekt ustawy w sprawie ograniczenia imigracji nie uzyskał większości w niemieckim parlamencie.
Po wspólnym głosowaniu chadeków z AfD, Merz wielokrotnie dystansował się w przemówieniach i wywiadach od skrajnie prawicowej partii, jednak nie uspokoiło to nastrojów. W weekend w kilku miastach odbyły się mniejsze i większe demonstracje. W samym Berlinie na ulice wyszło 160 tysięcy ludzi, żeby protestować przeciwko AfD i CDU.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: FILIP SINGER/PAP/EPA