W Berlinie w noc sylwestrową doszło do ataków petardami na policjantów i strażaków. W sumie rannych zostało 33 policjantów i strażaków. Zatrzymano 103 osoby. W reakcji związek zawodowy policji w stolicy domaga się daleko idącego zakazu używania tych środków pirotechnicznych.
Widzieliśmy w całych Niemczech, że pirotechnika jest celowo używana jako broń – powiedział w niedzielę szef związku Stephan Weh. - To musi się skończyć - dodał związkowiec, cytowany przez portal dziennika "Welt".
Zdaniem Weha potrzebny jest zakaz sprzedaży dla wszystkich, którzy nie zajmują się pirotechniką profesjonalnie i odpowiedzialnie.
Funkcjonariusze i strażacy zostali "masowo zaatakowani petardami"
W Berlinie ostatniej nocy doszło do wielu incydentów związanych z sylwestrowymi fajerwerkami. Jak napisała w nocy stołeczna policja na Twitterze, policjanci i strażacy zostali "masowo zaatakowani petardami" podczas gaszenia płonącego samochodu.
18 policjantów zostało rannych, w tym jeden ciężko. Straż pożarna poinformowała o 15 rannych funkcjonariuszach, z których jeden musiał trafić do szpitala. Policjanci i strażacy byli atakowani materiałami pirotechnicznymi i innymi niebezpiecznymi przedmiotami.
Aresztowano 103 osoby, 98 mężczyzn i pięć kobiet. Zarzuca się im podpalenie, naruszenie ustawy o materiałach wybuchowych, naruszenie spokoju i napaść na funkcjonariuszy organów ścigania - relacjonuje portal dziennika "Tagessspiegel".
"Przemoc, jakiej nasi koledzy musieli doświadczyć, jest nie do zniesienia. Zadaniem całego społeczeństwa jest jednoznaczne przeciwdziałanie temu" - oświadczyli szefowa berlińskiej policji Barbara Slowik i jej zastępca Marco Langner. Burmistrz Berlina Franziska Giffey "zdecydowanie potępiła" ataki. "Poziom przemocy i zniszczenia (...) głęboko mną wstrząsnął. To szkodzi naszemu miastu, wywołuje strach i przerażenie i nie ma nic wspólnego z uroczystym witaniem Nowego Roku" - napisała Giffey na Twitterze.
Źródło: PAP