W tej sprawie jest wszystko, czego potrzebuje dobry film sensacyjny - pieniądze, tajni agenci i wielka polityka. W amerykańskim Miami toczy się proces, który może wstrząsnąć Ameryką Południową. A przynajmniej Argentyną.
Zaczęło się w sierpniu ubiegłego roku. W Argentynie trwa właśnie kampania prezydencka, w której startuje Cristina Fernandez de Kirchner - znana ze swojej niechęci wobec Waszyngtonu żona byłego prezydenta.
Wybory to poważna sprawa, na którą potrzebne są wielkie pieniądze, z każdego źródła. Ale kiedy celnicy na lotnisku w Buenos Aires zatrzymują Wenezuelczyka Guido Alejandro Antoniniego Wilsona z walizką pełną pieniędzy, nie podejrzewają, że mogą one mieć coś wspólnego z kampanią.
800 tys. dolarów w walizce
Wilson, który do Argentyny przyleciał na pokładzie samolotu należącego do wenezuelskiej kompanii naftowej PDVSA, podpisuje zeznanie, że 800 tys. dolarów jest jego i spokojnie odlatuje do USA, gdzie ma dom.
Dopiero tam zaczynają się jego kłopoty i zainteresowanie amerykańskich służb, których ustalenia w konsekwencji stały się początkiem afery nazwanej przez argentyńskie media "walizkową".
W USA bowiem do Wilsona zgłosiło się kilku agentów wenezuelskich. Mają jedno zadanie - zmusić rodaka do milczenia. Zarówno bowiem Wilson jak i agenci wiedzą, że 800 tys. dolarów nie należało do niego.
To pieniądze, które, tak przynajmniej utrzymują Amerykanie i Wilson, przesłał Fernandez de Kirchner jej polityczny sojusznik z Wenezueli i wróg Waszyngtonu Hugo Chavez.
Wenezuelczyk musi milczeć
Wenezuelscy agenci szybko zostają namierzeni przez amerykański kontrwywiad i po serii podsłuchów i tajnych obserwacji, trafiają do aresztu. Razem z nimi Wilson, ale na krótko. Agenci nie mają tyle szczęścia i zostają skazani za nielegalną działalność wywiadowczą na terenie USA.
Zeznania Wilsona są jednak tak rewelacyjne, że Amerykanie dają mu status nie oskarżonego a świadka. Wilson zeznaje bowiem, że 800 tys. dolarów dla Kirchner to tylko część sumy przesłanej przez Chaveza. Pozostałe 4,2 mln dolarów nie wpadło w ręce celników i trafiło do sztabu kandydatki.
Formalnie sama kwestia nielegalnego finansowania argentyńskiej kampanii nie interesuje Amerykanów. Śledczy zajmuje tylko działalność wenezuelskiego wywiadu. Więcej ciekawości w "aferze walizkowej" wykazują Argentyńczycy.
Co w zamian dla Chaveza?
Dla nich, szczególnie dla opozycji, ważne jest pytanie nie tylko o nielegalne fundusze zagraniczne dla Kirchner, ale też o korzyści, które w zamian dostał Hugo Chavez.
Nie wierzymy w przypadki, mówi opozycja i przypomina, że zaledwie dwa dni po zatrzymaniu Wilsona w Buenos Aires do Argentyny przyleciał sam Chavez. I w trakcie tej wizyty podpisał lukratywny kontrakt energetyczny między Wenezuelą a Argentyną. Na fotelu prezydenta zasiadał wtedy nie kto inny, a małżonek Cristiny, Nestor.
O ile Fernandez de Kirchner może nie spać spokojnie, o tyle Chavez nie ma się czym martwić. Już ogłosił, że proces w USA jest ustawiony i stanowi kolejną próbę Waszyngtonu zdestabilizowania sytuacji w Wenezueli. Próby z góry skazanej na porażkę, jak wielokrotnie zapewniał Chavez.
Źródło: Reuters, CNN