Największa opozycyjna gazeta białoruska "Narodnaja Wola" ocenia we wtorek, że niewpuszczenie na Białoruś szefa Wspólnoty Polskiej Longina Komołowskiego i europosła PJN Marka Migalskiego to odpowiedź na sankcje wizowe UE wobec Mińska.
Gazeta zauważa, że w przeciwieństwie do Unii Europejskiej, Białoruś nie opublikowała nazwisk osób, które uznaje za niepożądane.
"O liście urzędników i polityków europejskich nie mających prawa wjazdu na Białoruś dowiedzieliśmy się w marcu 2011 roku, jednak sama lista nigdzie nie została opublikowana. Nazwiska Europejczyków, których wjazd na Białoruś jest niepożądany, stają się znane głównie po tym, kiedy próbują oni otrzymać wizę białoruską lub przekroczyć granicę" - zauważa "Narodnaja Wola".
Faktyczna odpowiedź na czarną listę
W ocenie gazety, funkcjonowanie zakazu "to faktycznie odpowiedź na +czarną listę+ urzędników europejskich, zatwierdzoną przez władze Unii Europejskiej".
Jednak unijna lista "nie jest tajna" - podkreśla "Narodnaja Wola". I, jak dodaje, właśnie zgodnie z tą listą nie zostali wpuszczeni do Polski na pogrzeb Andrzeja Leppera objęci sankcjami UE Białorusini: szef oficjalnego Związku Pisarzy Mikałaj Czarhiniec oraz deputowany Michaił Orda.
Zawróceni z granicy
Szef Wspólnoty Polskiej Longin Komołowski nie został wpuszczony na Białoruś w niedzielę, gdy jechał do Grodna na obchody Święta Wojska Polskiego, organizowane przez Związek Polaków na Białorusi. Przyczyn odmowy wjazdu mu nie podano.
Marek Migalski, europoseł PJN, który w nocy z niedzieli na poniedziałek nie został wpuszczony na terytorium Białorusi, jechał tam na zaproszenie Centrum Praw Człowieka "Wiasna". Podczas zawrócenia go z granicy nie udzielono mu odpowiedzi na pytanie o powód takiej decyzji i kto ją wydał.
Unia Europejska wprowadziła sankcje wizowe wobec przedstawicieli władz w Mińsku na początku roku, argumentując ten krok niedemokratycznością grudniowych wyborów prezydenckich na Białorusi oraz represjami wobec opozycji politycznej w tym kraju.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24