Premier Izraela Benjamin Netanjahu przeprosił izraelskich Arabów i powiedział w poniedziałek, że "żałuje", iż podczas kampanii wyborczej oskarżył lewicowe oraz pozarządowe organizacje o to, że wożą "hordy" Arabów do punktów wyborczych.
W nagraniu wideo zamieszczonym na profilu premiera na Facebooku Netanjahu zwrócił się do arabskich zwolenników jego partii z przeprosinami: "Wiem, że to, co powiedziałem parę dni temu, obraziło izraelskich Arabów. Nie było to moją intencją i żałuję tego".
Kontrowersyjne metody mobilizacji elektoratu
Obawiając się, że jego sympatycy nie zagłosują, Netanjahu tuż przed wyborami powiedział, iż Arabowie są całymi autobusami dowożeni do punktów wyborczych, by głosować przeciw niemu. W końcówce kampanii wyborczej Netanjahu oświadczył też, że dopóki będzie premierem, nie będzie państwa palestyńskiego. Zapowiedział także dalszą rozbudowę izraelskich osiedli w Jerozolimie Wschodniej. W czwartek premier Izraela zaprzeczył, jakoby porzucił koncepcję powstania państwa palestyńskiego obok państwa żydowskiego, ale zastrzegł, że w obecnych okolicznościach możliwość realizacji tej koncepcji staje się bardziej odległa. Likud premiera Netanjahu wygrał w miniony wtorek wybory parlamentarne, zdobywając 30 mandatów w 120-osobowym Knesecie. Nazajutrz Biały Dom wyraził zaniepokojenie retoryką wyborczą szefa izraelskiego rządu.
Likud z większościową koalicją
Od niedzieli toczą się prowadzone przez prezydenta Izraela Reuwena Riwlina konsultacje z frakcjami parlamentarnymi ws. utworzenia nowego rządu.
W poniedziałek lider centrowej partii My Wszyscy (Kulanu) Mosze Kahlon, którego decyzja była najtrudniejsza do przewidzenia, zapowiedział, że wejdzie w koalicję z Likudem. Zapewnił w ten sposób Benjaminowi Netanjahu bezwzględną większość w nowym Knesecie.
- Uszanujemy wolę narodu, który zdecydował, że to Netanjahu powinien tworzyć rząd. Z tego powodu także my będziemy popierać Netanjahu - powiedział Kahlon. Jak podkreślił, jego partia nigdy nie była ani prawicowa ani lewicowa, lecz to, co ją wyróżnia na tle pozostałych ugrupowań to koncentracja na problemach zwykłych ludzi. - Popieramy Netanjahu, gdyż on ma większe możliwości do stworzenia koalicji, która będzie lepsza dla nas wszystkich - dodał Kahlon, którego partia w ubiegłotygodniowych wyborach do Knesetu uzyskała piąty wynik - 10 mandatów.
Jak rozłożą się siły w nowym Knesecie?
Zapowiedź o wejściu partii My Wszyscy (Kulanu) do nowej koalicji, którą obok Likudu tworzyć mają: religijna syjonistyczna partia Żydowski Dom (Ha-Bajit Ha-Jehudi), ortodoksyjne ugrupowanie Szas i Zjednoczony Judaizm Tory, oznacza, że Netanjahu uzyskał większość w nowym 120-osobowym Knesecie, która będzie wynosiła 61 mandatów.
W opozycji parlamentarnej znajdą się m.in. drugi w wyborach lewicowy Blok Syjonistyczny, składający się z Partii Pracy Isaaka Herzoga oraz Hatnua Cipi Liwni, sojusz partii arabskich, który w wyniku wyborów stał się trzecią siłą polityczną w Izraelu oraz centrowa partia Jest Przyszłość (Jesz Atid), która ogłosiła w poniedziałek, że nie zamierza przyłączyć się do koalicji z Netanjahu.
Oczekuje się, że w środę prezydent Izraela powierzy Netanjahu misję utworzenia rządu.
Autor: kg//gak/kwoj / Źródło: PAP