Sekretarz generalny NATO Rasmussen powiedział w piątek, że Sojusz Północnoatlantycki nie planuje militarnej operacji w Syrii. Potwierdził również, że jest przekonany, że to syryjski reżim jest odpowiedzialny za użycie broni chemicznej na przedmieściach Damaszku.
Rasmussen powiedział dziennikarzom, że NATO nie zamierza wziąć udziału w ewentualnej operacji wojskowej, do której miałoby dojść na skutek użycia broni chemicznej przez reżim Asada przeciwko własnym obywatelom.
- Kiedy się widzi, kto ma zapasy chemikaliów i środki do przeprowadzenia ataku z ich użyciem, możemy powiedzieć, że to reżim - oświadczył sekretarz. Dodał, że "niewiele rzeczy sugeruje, by opozycja była w stanie przeprowadzić taki atak" Zaledwie dwa dni temu Rasmussen mówił, że "wszelkie użycie takiej broni jest nie do przyjęcia i nie może pozostać bez odpowiedzi. Ci, którzy po nią sięgnęli, powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności".
"Straszliwy, okropny atak"
Jednak w piątek powiedział dziennikarzom w Danii, że NATO nie ma planów interwencji w Syrii, na co potrzebna byłaby zgoda wszystkich jego 28 członków. - Nie widzę roli dla NATO w międzynarodowej reakcji wobec reżimu (syryjskiego) - cytuje słowa szefa sojuszu dziennik "Politiken" w wydaniu elektronicznym. Rasmussen powtórzył, że użycie broni chemicznej było "straszliwym, okropnym aktem". - Ataki chemiczne stanowią pogwałcenie norm międzynarodowych, są przestępstwem, którego nie można ignorować - zaznaczył, dodając, że aby się to nie powtórzyło, potrzebna jest międzynarodowa reakcja.
Kerry: winny reżim. Obama: nie podjąłem decyzji
- USA nie podjęły ostatecznej decyzji, jak odpowiedzieć na użycie przez Syrię broni chemicznej - powiedział w piątek prezydent Barack Obama. Ale podkreślił, że jako lider światowy USA są zobowiązane, by rozliczyć kraje łamiące międzynarodowe normy. - To ważne, byśmy uznali, że jeśli ponad tysiąc osób, w tym setki niewinnych dzieci, ginie w wyniku użycia broni, która zdaniem 98-99 proc. ludzi nie powinna być wykorzystywana w wojnie, i nie ma to żadnych konsekwencji, to wtedy wysyłamy sygnał - oświadczył Obama. - To jest niebezpieczne dla bezpieczeństwa narodowego - dodał. Tłumaczył, że atak chemiczny w Syrii jest wyzwaniem dla świata i zagrożeniem dla sojuszników Ameryki, jak Izrael czy Jordania. Obama wypowiadał się tuż po tym, gdy sekretarz stanu John Kerry przedstawił w piątek argumentację, dlaczego USA poważnie biorą pod uwagę interwencję w Syrii. Jak powiedział Kerry, USA są przekonane i mają na to "jasne" i "nieodparte dowody", że reżim syryjski użył wielokrotnie broni chemicznej w tym roku, w tym także 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku. Według ocen wywiadowczych w ataku tym zginęło co najmniej 1429 osób, w tym co najmniej 426 dzieci.
Autor: aj//bgr / Źródło: PAP