Jordania ma dowody, że rakieta, która spadła w poniedziałek w Akabie, zabijając jedną osobę i raniąc pięć, została wystrzelona z egipskiego półwyspu Synaj - twierdzą źródła zbliżone do prowadzonego w tej sprawie śledztwa. Egipt zaprzecza oskarżeniom.
- Możemy teraz stwierdzić bez żadnych wątpliwości, że rakieta Grad pochodziła z Synaju. Śledztwo dostarczyło nam na to dowodów - poinformowały agencję AFP wspomniane źródła.
Informatorzy dodają, że Jordania ma "bardzo mocne podejrzenia, co do tożsamości grupy odpowiedzialnej za ten atak", ale "na razie" odmawia jej wymienienia.
Tajemnicze odpalenie
Szef policji izraelskiej poinformował w poniedziałek, że w kierunku izraelskiego kurortu Ejlat nad Morzem Czerwonym wystrzelono pięć pocisków rakietowych. Jeden z nich zboczył z kursu i uderzył w pobliską Akabę w Jordanii.
- Trochę za wcześnie, by o tym przesądzać, ale są powody, by przypuszczać, że strzelano z południa - powiedział po ataku komendant okręgowy policji izraelskiej Mosze Cohen, odnosząc się do półwyspu Synaj w Egipcie.
"Niemożliwe"
Przedstawiciel egipskich służb bezpieczeństwa zapewnił jednak agencję AFP, że rakiety nie zostały wystrzelone z terenu jego kraju.
- Rakiety nie pochodziły z Synaju. Jakikolwiek wystrzał tego rodzaju wymagałby przygotowań logistycznych i sprzętu, które są nie do wyobrażenia, zważywszy na środki bezpieczeństwa obowiązujące na półwyspie; zwłaszcza wzdłuż granicy z Izraelem - zapewnił Egipcjanin. Jak dodał, "na Synaju nie zauważono jakiejkolwiek podejrzanej aktywności".
Źródło: PAP, tvn24.pl