Do pożaru na moście Krymskim doszło w sobotę nad ranem. Część jego nawierzchni jest zniszczona. Na zdjęciach i nagraniach, które pojawiają się w mediach społecznościowych, widać, że uszkodzona jest zarówno nitka kolejowa, jak i drogowa. - Dla Władimira Putina był to symbol przyłączenia tej części Ukrainy do Rosji, przyłączenia Krymu do Rosji. To był taki symbol, że Krym jest już na zawsze rosyjski - komentował Andrzej Zaucha, korespondent TVN24 na Ukrainie.
Siły powietrzne Ukrainy potwierdziły w sobotę, że na zbudowanym przez Rosję moście prowadzącym na anektowany Krym doszło do pożaru cysterny z paliwem. Część nawierzchni mostu jest zniszczona - dodały służby prasowe sił powietrznych. Wcześniej media podały, że cysterna zapaliła się na kolejowej części przeprawy. Jednak na opublikowanych zdjęciach widać, że uszkodzona jest również samochodowa część mostu.
- Dla Władimira Putina był to symbol przyłączenia tej części Ukrainy do Rosji, przyłączenia Krymu do Rosji. To był taki symbol, że Krym jest już na zawsze rosyjski. Jeśli wcześniej w 2014 roku Putin dokonał aneksji i powtarzał, że to już na zawsze jest część Rosji, to most miał być symbolem, który pokazał, że ta część Ukrainy już na zawsze została związana z Rosją - powiedział Zaucha.
- Eksperci wojskowi nie mają żadnych wątpliwości, że to ukraiński atak - ocenił Zaucha.
- Oczywiście rosyjskie media i rosyjskie władze twierdzą, że zapalił się pociąg na części kolejowej mostu, skład cystern z paliwem i one rzeczywiście płoną. Ale to, co widać na zdjęciach doskonale, to to, że jedno z przęseł tej części drogowej mostu leży w wodzie. To oznacza, że to przęsło zostało wysadzone w powietrze. Świadkowie, mieszkańcy okolic na brzegu mówią o dwóch potężnych detonacjach. Eksperci oceniają, że były to na przykład dwie rakiety przeciwokrętowe dalekiego zasięgu - stwierdził.
Źródło: TVN24