W niedzielę w Mołdawii odbędą się wybory prezydenckie. Główni pretendenci do objęcia funkcji prezydenta to opowiadający się za zbliżeniem z Rosją obecny lider kraju Igor Dodon oraz prozachodnia polityk Maia Sandu. - Tradycyjnie tematem wyborów będzie geopolityka, czyli wybór między Rosją i Zachodem - ocenił Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Lokale wyborcze w Mołdawii będą otwarte w godzinach 7-21, czyli 8-22 czasu polskiego.
W kraju otwarte będą 2143 lokale wyborcze. Poza granicami Mołdawii - 139. Jak poinformowano, chęć głosowania za granicą zgłosiło około 60 tysięcy osób – w tym najwięcej we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Rosji. Ogółem, jak podaje Centralna Komisja Wyborcza , uprawnionych do głosowania jest około 3,27 miliona osób.
Wybory prezydenckie w Mołdawii
W wyborach uczestniczy ośmioro kandydatów, wśród których największe szanse na zwycięstwo mają obecny prezydent i nieformalny lider Partii Socjalistów (PRSM) Igor Dodon i była premier, liderka proeuropejskiej partii Działania i Solidarności (PAS) Maia Sandu.
W poprzednich wyborach w 2016 roku Dodon pokonał Sandu w drugiej turze, zdobywając 52,16 procent głosów.
- Tradycyjnym tematem wyborów w Mołdawii jest geopolityka i także tym razem tego się nie udało uniknąć. Są dwie dominujące opcje polityczne i dwóch kandydatów - nieformalny lider socjalistów Igor Dodon, który reprezentuje opcję prorosyjską, i Maia Sandu, była premier, liderka Partii Działania i Solidarności, która jest twarzą opcji prozachodniej - powiedział Całus. - Najpewniej to oni, już po raz drugi, staną naprzeciwko siebie w drugiej turze wyborów - dodał.
Dodon jest postrzegany jako polityk prorosyjski, przy czym Całus zaznacza, że jego alians z Rosją ma charakter sytuacyjny. - Jest on przede wszystkim zorientowany na siebie. To nie jest żaden ideowy prorosyjski patriota, który chce zrealizować w Mołdawii wizję rosyjskiego świata - wskazał ekspert.
- Była premier Maia Sandu to inny przypadek. Reprezentuje opcję prozachodnią, jest też znana i dobrze postrzegana na Zachodzie - zaznaczył.
"Przygrywka do wyborów parlamentarnych"
Analityk podkreślił, że ze względu na bardzo ograniczone prerogatywy prezydenta w mołdawskim systemie politycznym, obecna elekcja ma znaczenie przede wszystkim jako "przygrywka do wyborów parlamentarnych".
- Prezydent jest widoczny, więc może się stać lokomotywą lub kulą u nogi dla swojego ugrupowania. Innymi słowy, jeśli wygra Dodon, to wzmocni socjalistów, jeśli wygra Sandu, skorzysta na tym jej partia - wyjaśnił Kamil Całus.
Jest to o tyle ważne, że Mołdawię najpewniej czekają w przyszłym roku przedterminowe wybory do parlamentu. - Obecna koalicja socjalistów i demokratów nie ma stabilnej większości. Dochodzi do tego szereg innych czynników, będących efektem zawirowań na mołdawskiej scenie politycznej w ostatnich miesiącach - tłumaczy ekspert.
Koronawirus a gospodarka
Mołdawska gospodarka zmaga się z problemami, pogłębionymi przez epidemię COVID-19. - PKB (Produkt Krajowy Brutto - red.) w ciągu pierwszego półrocza spadł o 7 procent, załamał się eksport. Rząd walczy obecnie o dofinansowanie od MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy - red.) i UE, które tradycyjnie są warunkiem domknięcia się mołdawskiego budżetu - wskazał Całus.
W przeliczeniu na milion mieszkańców koronawirusem zaraziło się w Mołdawii ponad 27 tysięcy osób. Fatalnie wyglądają statystyki śmiertelności. Według danych z czwartku w Mołdawii od początku epidemii COVID-19 odnotowano ogółem 1729 zgonów, czyli trzykrotnie mniej niż ogółem w Polsce. Przy czym liczba ludności jest piętnaście razy mniejsza niż Polsce.
- Sytuacja epidemiczna w Mołdawii jest bardzo zła, ale ta kwestia nie wpłynie tak mocno na przebieg wyborów - ocenił analityk. Jak dodał "specyfika tego kraju polega na tym, że żyje on w stanie permanentnego kryzysu i społeczeństwo jest z tym stanem oswojone". - Oczywiście, pandemia uderzyła w gospodarkę, ale Mołdawianie są przyzwyczajeni do częstych wstrząsów gospodarczych - zwrócił uwagę.
Źródło: PAP