Mimo brutalności birmańskich służb, z których ręki w sobotę zginęło ponad sto osób, w kolejnych dniach mieszkańcy Mjanmy znów wyszli na ulice miast, by protestować przeciwko juncie wojskowej. Przebieg zamieszek z pierwszej linii walk z funkcjonariuszami rejestrował na kamerce osobistej jeden z demonstrujących.
Jedno z nagrań zarejestrowano w poniedziałek, w czasie starć ulicznych, które rozegrały się w mieście Munywa w centralnej części Mjanmy. Widać na nim grupę demonstrujących schowanych za barykadą z worków z piachem, znad której unosi się czarny dym z palonych opon. Protestujący z proc miotają kamienie w kierunku mundurowych. W tle słuchać odgłos strzałów i eksplozji granatów hukowych.
Drugi materiał pochodzi z niedzieli. Autor uchwycił na nim grupę protestujących, którzy biegną w stronę jednej z barykad, by pomóc rannemu towarzyszowi. Kilku mężczyzn przebiega przez kolejne podwórka, by w końcu wybiec na ulicę, którą na czworaka podążają w kierunku ułożonych na drodze worków z piaskiem. Niektórzy mają na sobie kaski budowlane, inni rzucają granaty dymne w kierunku pozycji zajmowanych przez policję.
Najkrwawszy dzień protestów
Protesty w Mjanmie wybuchły po przewrocie, którego wojsko dokonało na początku lutego, obalając demokratycznie wybrany rząd Aung San Suu Kyi. Demonstranci domagają się ustąpienia junty oraz przywrócenia władzy Narodowej Lidze na rzecz Demokracji (NLD), która rządziła krajem od 2016 roku i wygrała kolejne wybory parlamentarne z listopada 2020 roku. Junta twierdzi, że te wybory były sfałszowane, komisja wyborcza nie dopatrzyła się jednak żadnych nieprawidłowości.
Służby bezpieczeństwa w sobotę otworzyły ogień do protestujących. Według różnych informacji tego dnia, najkrwawszego od początku demonstracji, zginąć mogło od 107 do 140 osób. Mimo brutalności policji i wojska, tak w niedzielę, jak i w poniedziałek, demonstrujący ponownie wyszli na ulice.
Źródło: Reuters, PAP