"Kraj, który bombarduje własny naród". "NYT": nasila się kampania terroru

Źródło:
The New York Times, tvn24.pl
Ewakuacja mieszkańców wioski Kyeing Chaung w Mjanmie (nagranie archiwalne)
Ewakuacja mieszkańców wioski Kyeing Chaung w Mjanmie (nagranie archiwalne)Archiwum Reutera
wideo 2/3
Ewakuacja mieszkańców wioski Kyeing Chaung w Mjanmie (nagranie archiwalne)Archiwum Reutera

W Mjanmie nasila się niszczycielska i masowa kampania przemocy - informuje gazeta "New York Times" w reportażu po ponad dwóch latach od wojskowego puczu w tym kraju. Wojsko ma coraz intensywniej bombardować wioski i miasteczka, a zdecydowana większość ofiar to ludność cywilna.

Odkąd wojskowy pucz w lutym 2021 roku odsunął demokratycznie wybraną władzę, Mjanma (Birma) pogrążona pozostaje w brutalnym, wewnętrznym konflikcie. Armia toczy starcia z ugrupowaniami próbującymi stawiać zbrojny opór, ale też regularnie krwawo tłumi protesty swoich przeciwników.

W swoim obszernym reportażu, opublikowanym 31 lipca, "New York Times" opisuje, jak ta "kampania terroru" po 2,5-latach przemocy wciąż się nasila. Według dziennika, wojsko w ramach "niszczycielskiej i masowej kampanii przemocy" coraz częściej dokonuje nalotów z powietrza pod pretekstem walki ze zbrojnym ruchem oporu. "W kwietniu, maju i czerwcu odnotowano prawie dwa razy więcej nalotów wojskowych niż w pierwszych trzech miesiącach roku" - wskazał "NYT", nazywając Mjanmę "krajem, który bombarduje własny naród".

Według organizacji pozarządowej Armed Conflict Location & Event Data Project tylko w czerwcu odnotowano ponad 40 nalotów wojskowych, najwięcej w tym roku. Ale także w poprzednich miesiącach odnotowywano ok. 30 nalotów, czyli więcej niż w poprzednich latach konfliktu. "Większość nalotów ma miejsce na terenach zajętych przez opozycję" - zaznacza "NYT".

Wiele wskazuje jednak na to, że celem nalotów są nie tylko miejsca, które junta uznaje za powiązane z ruchem oporu, ale również szkoły, szpitale, czy miejsca kultu. Wśród nich m.in. zbombardowany w czerwcu klasztor w wiosce Nyaung Kone. Mieszkańcy wielu zaatakowanych obszarów zapewniali dziennikarzy "NYT", że w ich wioskach nie ma osób walczących w ruchu oporu, choć gazeta przyznaje, że nie da się tych twierdzeń jednoznacznie potwierdzić.

ZOBACZ TEŻ: Na konkursie piękności potępiła działania junty wojskowej w Mjanmie. Modelka musiała wyjechać do Kanady

Wojna domowa w Mjanmie

Dziennikarze "NYT" dotarli do wielu ofiar trwającego konfliktu. - Dopóki dyktatura wojskowa nie zostanie obalona, dręczy nas niepewność, że każdego dnia nasze życie może się skończyć - mówi 25-letni U Maung Maung, który w lutym został ranny podczas ucieczki przed nalotem. W nalotach ranna została także 40-letnia Ngun Hoi, na skutek czego jest dziś przykuta do szpitalnego łóżka. Kobieta przyznaje, że przed wojskowymi bombardowaniami uciekała wielokrotnie, co jest "powszechnym doświadczeniem w Mjanmie".

Hoi padła także ofiarą stosowanej przez juntę "taktyki spalonej ziemi", polegającej na paleniu całych miejscowości, aby ewentualny ruch oporu nie miał skąd otrzymywać wsparcia. Anthony Davis, analityk grupy Janes zajmującej się publikacjami wojskowymi i ekspert ds. birmańskiej armii szacuje, że "co najmniej 85 procent ofiar nalotów to cywile". W opinii Davisa strategia wojska polega na "karaniu ludności cywilnej za wszelkie domniemane wsparcie opozycji". - Chodzi o palenie wiosek, bombardowanie wiosek, wypędzanie ludności cywilnej z wiosek - wymienia w rozmowie z "NYT".

Wojsko w MjanmieR. Bociaga / Shutterstock

ZOBACZ TEŻ: Nie żyje 140 osób, w tym dzieci. "Strzelają do nas jak do ptaków"

Zamach stanu w Birmie

Mjanma "doświadcza niemal ciągłych konfliktów od czasu uzyskania niepodległości w 1948 roku", przypomina "NYT". I dodaje, że czystki etniczne wymierzone przeciwko muzułmanom Rohindża w 2017 roku "zapoczątkowały jeden z największych kryzysów uchodźczych w historii".

Obecna odsłona wewnętrznego konfliktu trwa od zamachu stanu w lutym 2021 roku, w wyniku którego junta wojskowa obaliła demokratycznie wybrany rząd Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) i ponownie przejęła władzę. Wojskowi od początku krwawo tłumili masowe protesty przeciwko ich władzy i postawili przed sądem byłą przywódczyni kraju Aung San Suu Kyi, która została skazana na 33 lata więzienia.

Od tamtej pory regularnie pojawiają się doniesienia o zabijaniu cywilów na ulicach, porywaniu ludzi z domów w środku nocy, torturowaniu zatrzymanych, czy egzekucjach demokratycznych aktywistów. - Wojsko Birmy na co dzień dopuszczało się zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości, w tym przemocy seksualnej, tortur, celowego atakowania cywilów i mordów - relacjonował we wrześniu 2022 roku specjalny sprawozdawca ONZ ds. praw człowieka w Birmie Tom Andrews.

ZOBACZ TEŻ: Najpierw zrzucili bombę, potem przez 20 minut nie przestawali strzelać. Wśród ofiar kobiety i dzieci

Autorka/Autor:wac//mm

Źródło: The New York Times, tvn24.pl