Wiceprezydent USA Mike Pence jako gubernator stanu Indiana często używał swojej prywatnej skrzynki mailowej w celach służbowych. Czasami opisywał w mailach kwestie związane z bezpieczeństwem narodowym - podał dziennik "Indianapolis Star".
Gazeta dotarła do 29 stron z mailami wysłanymi przez Pence'a z prywatnej skrzynki AOL, z której komunikował się ze swymi doradcami m.in. na tematy dotyczące bezpieczeństwa w jego rezydencji czy zamachów terrorystycznych.
W jednym z maili doradca Pence'a przedstawił mu informacje FBI na temat zatrzymania kilku mężczyzn podejrzewanych o terroryzm.
Według dziennika wiosną 2016 roku konto było celem cyberataku.
Hillary Clinton to nie pomogło
Podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA Pence krytykował kandydatkę demokratów Hillary Clinton za używanie przez nią prywatnej skrzynki mailowej w czasach, gdy była sekretarzem stanu USA (2009-2013) i dzielenie się tajnymi informacjami. Ten skandal położył się cieniem na kandydaturze Clinton. FBI prowadziło dochodzenie, by ustalić, czy używanie przez nią prywatnego serwera do celów służbowych naraziło tajemnice państwowe. Ostatecznie uznało, że nie ma podstaw do postawienia byłej szefowej dyplomacji zarzutów karnych, jednocześnie oceniając, że zachowała się ona nierozważnie.
"Absurd"
Po czwartkowych rewelacjach "Indianapolis Star" rzecznik Pence'a Marc Lotter bronił go, podkreślając, że nie złamał on stanowych przepisów dotyczących wykorzystywania skrzynki mailowej. Według rzecznika po cyberataku Pence zmienił konto AOL na takie, które posiada dodatkowe zabezpieczenia, ale od czasu zaprzysiężenia na wiceprezydenta przestał go używać. Rzecznik nazwał "absurdalnymi" porównania tej sprawy do afery z Clinton. Przypomniał, że jako gubernator Pence nie miał dostępu do tajnych informacji. Dodał, że podczas gdy Pence korzystał ze skrzynki znanego dostawcy usług mailowych, Clinton umieściła serwer używany do służbowych maili w swoim domu.
Autor: mtom / Źródło: PAP