Tak jak o Donaldzie Trumpie mówi się najczęściej "nieobliczalny", tak jego żona, pierwsza dama Ameryki Melania Trump opisywana jest jako "tajemnicza", "enigmatyczna", "niekonwencjonalna". Pisarka Sophie Gilbert zauważa, że "nigdy się nie skarży, nigdy się nie tłumaczy, zamiast tego sunie imponująco przez kryzysy niczym łabędź po bagnie". A kryzysów w życiu pani Trump nie brakuje.
Po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach 2024 roku prezydent Joe Biden - jak nakazuje tradycja - zaprosił prezydenta elekta do Białego Domu. Takiemu spotkaniu "od stulecia" - co podkreślał dziennik "USA Today" - towarzyszy spotkanie żon przywódców. Pierwsza dama przyjmuje na herbacie swoją następczynię. Melania Trump odrzuciła jednak zaproszenie Jill Biden. "Była Pierwsza Dama, Pani Trump, nie weźmie udziału w dzisiejszym spotkaniu w Białym Domu" - napisano w oświadczeniu. Powodu nie podano.
"Ona robi po prostu to, co chce robić. Tak jak Trump łamie reguły sprawowania urzędu prezydenta, tak też Melania narusza zasady pełnienia funkcji pierwszej damy" - zauważa Kate Bennett, reporterka CNN, autorka książki "Uwolnić Melanię" (Znak 2020).
"Jest jedną z najbardziej niekonwencjonalnych pierwszych dam, jakie kiedykolwiek mieliśmy" - twierdzi Frank Bruni, felietonista "New York Timesa".
Pisarka Sophie Gilbert ocenia zaś w "The Atlantic" z ironią, że "podobnie jak brytyjska rodzina królewska, [Melania Trump - red.] nigdy się nie skarży, nigdy się nie tłumaczy, zamiast tego sunie imponująco przez kryzysy niczym łabędź po bagnie".
Jaka ścieżka doprowadziła Melanię Trump do miejsca, w którym dziś się znalazła? I czego można się spodziewać po byłej - i zarazem kolejnej - pierwszej damie w nadchodzących latach?
Spotkanie w Kit Kat
Kiedy w programie telewizyjnym ktoś powiedział do Melanii, że miała szczęście, wychodząc za tak bogatego człowieka jak Donald Trump, odparła:
Nie, to on miał szczęście, że za niego wyszłam.
Donald Trump wypatrzył ją w klubie Kit Kat na Manhattanie. Był rok 1998, ona miała 28 lat, on 52. Chciał jej numer telefonu, odmówiła, ale poprosiła o kontakt do niego. To miał być test: jeśli da jej telefon sekretarki, to znaczy, że mu nie zależy. Dostała numery do niego, od razu cztery: do pracy, do domu, do rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie i do prywatnego odrzutowca.
Sytuacja życiowa Trumpa mogła uchodzić wówczas za skomplikowaną. Był w separacji z drugą żoną Marlą Marple, z którą zdradził Ivanę Trump, matkę ich trójki dzieci. Teraz romansował z modelką Karą Young po tym, jak odbił ją dziennikarzowi A.J. Benzie ("Ukradłem mu dziewczynę. Zabrałem mu ją jak psu zabawkę" - chwalił się w wywiadzie radiowym). Tego wieczoru do klubu przyszedł z dziedziczką norweskiej fortuny Celiną Midelfart - mieli romans, to jednak nie przeszkadzało mu zagadywać do innych kobiet. O jego miłosnych podbojach krążyły legendy. O majątku również.
Dziewczyna z Sevnicy
Melania mieszkała w Nowym Jorku od dwóch lat. Urodziła się w 1970 roku w ówczesnej Jugosławii, obecnie to Słowenia. Dzieciństwo spędziła w kilkutysięcznej górskiej miejscowości Sevnica. Przez pierwsze lata z rodzicami i siostrą zajmowali skromne mieszkanie w typowym komunistycznym bloku. Z czasem jednak rodzinie zaczęło się lepiej powodzić. Ojciec Viktor Knavs zrezygnował z pracy jako szofer burmistrza i zaczął sprzedawać części samochodowe w państwowej fabryce. Należał do partii komunistycznej i - jak pisze Kate Bennett w nieautoryzowanej biografii Melanii Trump -
nauczył się przypochlebiać grubym rybom.
Przenieśli się do domu w dzielnicy uchodzącej za elegancką, w garażu stanął mercedes.
Matka Amalija była krojczynią w fabryce Jutranjca. To jej Melania zawdzięczała zainteresowanie modą i pierwsze doświadczenia w modelingu, gdy jako nastolatka - razem ze starszą siostrą Ines - prezentowała szyte w zakładzie ubrania dla dzieci. Miała 16 lat i była uczennicą prestiżowego liceum w Lublanie ze specjalnością projektowanie mody i fotografia, gdy na szkolnym pokazie wypatrzył ją najbardziej znany w Słowenii fotograf Stane Jerko. - Była śliczna - wspominał po latach. - Wysoka, długonoga. W tym czasie szukałem na ulicach dziewczyn, które nadawałyby się do pozowania do zdjęć. Uznałem, że będzie dobrą modelką.
Melania też w to uwierzyła. Po kilku sesjach z Jerkiem przerwała po roku studia na architekturze, by wyjechać najpierw do Mediolanu, potem do Paryża, wreszcie do Nowego Jorku. Nie odniosła jednak wielkich sukcesów w modelingu. Kate Bennett podsumowuje:
Samodzielnie zapewniła sobie jedynie znośne utrzymanie, pracując dla domów mody, pozując w reklamach i do katalogów.
Szczytowym punktem kariery był występ w kampanii papierosów Camel. W takim momencie życia poznała Trumpa. Po latach we wspomnieniach napisze, że podczas pierwszego spotkania od razu poczuła, "jakby nasze dusze znały się od bardzo dawna".
Pierścionek za dwa miliony
Kariera modelki spotykającej się ze sławnym nowojorskim milionerem i celebrytą nabrała rumieńców. Magazyny chciały teraz mieć ją na okładkach i rozkładówkach. Szczególnie pikantne zdjęcia ukazały się w styczniu 2000 roku w brytyjskiej edycji magazynu "GQ". Na okładce Melania leży nago na białym futrze. Inne ujęcie: w erotycznej bieliźnie stoi na skrzydle należącego do Trumpa Boeinga 757 z pistoletem w dłoni. Pozuje też skąpo ubrana z walizką pełną brylantów lub w kajdankach. Jak wspominał po latach redaktor magazynu Dylan Jones, zadowolony z efektu Trump poprosił o dostarczenie zdjęć do jego biura. "Oprawiliśmy okładkę i wybór odbitek i wysłaliśmy je tak szybko, jak to było możliwe". Po wyborach w 2016 roku "GQ" pisał o swojej dawnej modelce, żonie prezydenta elekta:
Wygląda na to, że Pierwsza Dama jest dość dumna ze zdjęć: nowa strona internetowa Białego Domu wymienia sesję okładkową dla 'GQ' jako jedno z jej największych osiągnięć.
W 2004 roku Donald i Melania zaręczyli się, co przypięczętował pierścionek z ogromnym, 15-karatowym diamentem o szlifie szmaragdowym, jego wartość oszacowano na blisko 2 miliony dolarów.
Rok później odbył się ślub i huczne wesele. Suknia projektu Johna Galliano dla Diora kosztowała 200 tysięcy dolarów. W jej wyborze pomagała naczelna "Vogue’a" Anna Wintour. Na ślub zaproszono 350 gości. Wśród nich byli Hillary i Bill Clintonowie, Rudy Guliani, Barbara Walters, P. Diddi, Billy Joel, Heidi Klum. Ekstrawaganckie przyjęcie w Mar-a-Lago - według magazynu "Hello!" - kosztowało "oszałamiającą sumę 2,5 miliona dolarów".
Z podróży poślubnej zrezygnowali, zostali w posiadłości Trumpa. - Dlaczego mamy opuścić nasz wspaniały, piękny dom, zwany Mar-a-Lago, i wyruszyć na jakąś tropikalną wyspę, gdzie nie ma czystości ani niczego takiego? - pytał retorycznie Donald Trump.
Rok później na świat przyszedł syn pary, Barron.
Zdrady
Po latach wyszło na jaw, że małżeństwo z Melanią nie zmieniło stosunku Donalda Trumpa do kwestii wierności. Osiem miesięcy po ślubie, zarazem kilka tygodni po tym, jak trzecia żona wyznała mu, że jest w ciąży, doszło do słynnej rozmowy Trumpa z gospodarzem programu "Access Hollywood" Billym Bushem. Milioner celebryta opowiadał, jak próbował zaciągnąć do łóżka pewną mężatkę, po czym wyraził obawy, że może się nie oprzeć kobiecie, którą mieli spotkać. - Muszę zjeść kilka tik-taków, na wypadek gdybym zaczął ją całować. Wiesz, że pociągają mnie ślicznotki… Po prostu zaczynam je całować. To działa jak magnes. Po prostu je całuję, nawet nie czekam. A gdy jesteś gwiazdą, pozwalają ci to robić. Możesz robić wszystko. - Na co tylko masz ochotę - dopowiedział Bush. - Łapiesz je za cipkę - doprecyzował Trump.
Taśmę z nagraniem rozmowy ujawnił w październiku 2016 roku dziennik "Washington Post". Na miesiąc przed wyborami, w których Donald Trump kandydował na prezydenta. Skandal był tak wielki, że mogło to zaprzepaścić jego szanse na zwycięstwo. Trump po kilku godzinach opublikował film z przeprosinami. Następnego dnia Melania przybyła z odsieczą. Jej oświadczenie dla mediów brzmiało:
Słowa, którymi posłużył się mój mąż, są dla mnie obraźliwe i nie do przyjęcia. Nie przystają do człowieka, którego znam, który ma serce i umysł przywódcy. Mam nadzieję, że ludzie przyjmą jego przeprosiny, jak ja je przyjęłam, i skupią się na ważnych problemach stojących przed naszym państwem i światem.
Wkrótce miała się też jednak dowiedzieć, że cztery miesiące po tym, jak urodziła syna, jej mąż na turnieju golfowym w Nevadzie poznał Stormy Daniels, amerykańską aktorkę filmów pornograficznych. Zeznając po latach przed sądem, aktorka ujawniała drastyczne szczegóły rzekomego spotkania: Trump miał ją zaprosić do swojego apartamentu hotelowego, powitać tam w jedwabnej piżamie, nie używać prezerwatywy, gdy uprawiali seks.
Na historię ze Stormy Daniels, gdy została ujawniona, i na wiele następnych - łącznie kilkanaście kobiet oskarżyło Trumpa o molestowanie - Melania odpowiedziała już w sposób, który z czasem stał się dla niej typowy: wyniosłym milczeniem, lodowatym spojrzeniem, odtrącaniem ręki męża, ignorowaniem faktu, że jego sprawy źle się mają. - Ona czuje się dobrze, ale myślę, że jest jej bardzo ciężko - mówił Trump w imieniu małżonki po ujawnieniu jego relacji ze Stormy Daniels.
"O czym ona myśli?"
Melania uchodzi za jedną z najbardziej nieprzeniknionych pierwszych dam, a co za tym idzie, jest również obiektem wnikliwej obserwacji. I najbardziej szalonych teorii. Czy była słoweńska modelka jest pozbawioną osobowości żoną-trofeum, która "tylko stoi i się dąsa"? Czy też femme fatale mającą niezwykłą władzę nad nieobliczalnym prezydentem? A może - jak głosi jedna z popularnych teorii spiskowych - jest zakładniczką i trzeba ją "uratować"? Hashtag #FreeMelania robił i teraz znów robi furorę w internecie, a hasło "uwolnić Melanię" nieraz pojawiało się na demonstracjach podczas marszów kobiet.
Przez lata obserwatorzy zastanawiali się nad prawdziwymi poglądami politycznymi pierwszej damy i jej przemyśleniami na temat małżeństwa pośród oskarżeń o niewierność męża. Melania, w przeciwieństwie do Donalda Trumpa, dzieliła się niewielką ilością informacji w mediach społecznościowych. Gdy na Twittera wrzucała na przykład zdjęcie ryby i dodawała podpis: "O czym ona myśli?" - jej typowy tweet, tajemniczy i minimalistyczny - raczej prowokowała pytania, niż dawała odpowiedzi. Kate Bennett po latach relacjonowania życia Melanii Trump przekonuje, że nie jest ona uwięziona, jak sugerują memy "Uwolnić Melanię". Przeciwnie, jest wolna, zaciekle niezależna i jako kobieta potrafi manipulować nie tylko Trumpem, ale i jego administracją.
Świadczyć może o tym fakt, że nie wypełnia wielu tradycyjnych obowiązków, jakich się od niej oczekuje. Gdy jej mąż w styczniu 2017 roku objął urząd prezydenta USA, pięć miesięcy zwlekała z przeprowadzką do Białego Domu, za co spadła na nią fala krytyki. Różnie to tłumaczono: że nie chce być pierwszą damą, że ją ta rola onieśmiela i przeraża, ale też że uważa się za zbyt dobrą na Waszyngton albo że nie chce mieszkać ze swoim mężem. Ona uzasadniała to dobrem 13-letniego wówczas syna. Chciała, by skończył rok szkolny w Columbia Grammar and Preparatory na Manhattanie.
Podczas drugiej kampanii prezydenckiej - jak pisał brytyjski "Telegraph", powołując się na anonimowych informatorów -
podejmowano intensywne wysiłki, aby przekonać Melanię do zabrania głosu.
Odmawiała. Na konwencję republikanów przybyła sama, tylko na ostatnią noc, i stała w milczeniu obok męża. Gdy wyjątkowo wystąpiła na dwóch zbiórkach funduszy, otrzymała za to wynagrodzenie w wysokości 237 tysięcy dolarów, co opisywano jako "nietypowe" w przypadku potencjalnej pierwszej damy.
Ale na zamach na jej męża podczas wiecu wyborczego w Pensylwanii zareagowała ostro. We wpisie na portalu X sprawcę nazwała "potworem". "Kiedy patrzyłam, jak kula trafia mojego męża, Donalda, zdałam sobie sprawę, że życie moje i Barrona znalazło się na krawędzi druzgocącej zmiany" - napisała, dziękując "odważnym agentom służb i funkcjonariuszom organów ścigania, którzy ryzykowali własne życie, aby chronić mojego męża" oraz wzywając do jedności w kraju.
Jej bezprecedensową nieobecność na herbacie u Jill Biden media próbowały jakoś wytłumaczyć. "New York Post", powołując się na anonimowe źródło, pisał, że nowa pierwsza dama nie weźmie udziału w spotkaniu z powodu "utrzymującej się goryczy" po przeszukaniu posiadłości Trumpów w Mar-a-Lago przez FBI, o co obwiniała administrację Joe Bidena. Inni wskazywali, że spotkanie w Białym Domu koliduje z planami Melanii związanymi z promocją jej autobiografii, wydanej w październiku. Nie potwierdziła, nie zaprzeczyła, skrytykowała za to media za korzystanie z "nienazwanych źródeł" w celu dostarczania "fałszywych, wprowadzających w błąd i niedokładnych informacji". Jill Biden przesłała jej przez męża "notatkę". Podziękowała, gdy spotkały się na pogrzebie Jimmy'ego Cartera.
"Naprawdę mnie to nie obchodzi"
Skoro Melania - jak przekonuje Kate Bennett - "robi po prostu to, co chce robić", pytanie brzmi: czyli co? CNN zauważa, że "jako pierwsza dama pani Trump utrzymywała stosunkowo niską aktywność", ale "rozkoszowała się przepychem (…) przyjmując małżonki światowych przywódców, a także zwracając szczególną uwagę na wizyty państwowe i spotkania świąteczne".
Flagowym przedsięwzięciem pierwszej damy miał być projekt Be Best, zaprezentowany w maju 2018 roku. Jego celem była pomoc dzieciom w walce z nękaniem w internecie i epidemią opioidów. Melania zaprosiła do Białego Domu przedstawicieli platform internetowych, ale powszechnie uważano, że z uwagi na niesławną działalność jej męża w mediach społecznościowych nie jest właściwą osobą, by prowadzić kampanię antyprzemocową.
Jak przypomina magazyn "People", "kontrowersje wokół Be Best wzrosły, gdy była pierwsza dama została oskarżona o przypisanie sobie autorstwa broszury na temat cyberprzemocy, która po raz pierwszy została opublikowana przez Federalną Komisję Handlu za rządów Obamy".
Nawet stosunkowo niską aktywność naznaczały więc kryzysy. Jeszcze przed pierwszą kadencją, jako żona kandydata na prezydenta, Melania - jak alarmował dziennikarz Jarrett Hill - "ukradła cały akapit" z przemówienia Michelle Obamy i wstawiła do swojej mowy, wygłoszonej na krajowej konwencji republikanów. Winę za to wzięła na siebie copywriterka Meredith McIver. Ale wstyd był duży. W mediach zaczęło krążyć hasło "Uczyńmy plagiatowanie znowu wielkim".
Do największej wpadki doszło jednak w połowie pierwszej kadencji. W czerwcu 2018 roku narastał kryzys na granicy USA z Meksykiem związany z polityką "zera tolerancji" wobec nielegalnej imigracji. Jak pisze "The Atlantic", administracja Trumpa odebrała wówczas imigrantom ponad pięć tysięcy niemowląt i dzieci. Amerykanie byli wstrząśnięci dramatycznymi obrazami rozdzielania rodzin, wypełniającymi serwisy informacyjne. I to właśnie Melania miała przekonać Trumpa, żeby położył temu kres. 17 czerwca opublikowano oświadczenie:
Pani Trump nie może znieść widoku dzieci oddzielanych od rodziców i ma nadzieję, że obie strony politycznego sporu zdołają się w końcu spotkać, żeby dokonać skutecznej reformy prawa imigracyjnego. Uważa, że musimy być krajem, który działa zgodnie z prawem, ale i takim, który kieruje się sercem.
Pracownik Białego Domu mówił anonimowo Kate Bennett, iż Melania "z wielkim zaangażowaniem" tłumaczyła mężowi, że rozdzielanie rodzin jest "niewłaściwe i musi się szybko skończyć". Trzy dni później prezydent wydał rozporządzenie wykonawcze, kładące kres tej okrutnej praktyce.
Tymczasem Melania zdecydowała się lecieć do Teksasu i odwiedzić schronisko dla małych dzieci w McAllen. Była pierwszym - i przez długi czas jedynym - człowiekiem z otoczenia prezydenta, który zdecydował się zobaczyć na własne oczy, co się dzieje na granicy. Wtedy jednak doszło do potężnej wpadki. Pierwsza dama udała się w podróż w kurtce z napisem "Naprawdę mnie to nie obchodzi, a ciebie?" ("I Really Don't Care, Do U?").
Oburzenie było ogromne. Powszechnie uznano to za wyraz jej stosunku do kwestii imigracji. Nie pomogły tłumaczenia jej rzeczniczki Stephanie Grisham, że w kurtce "nie było żadnego ukrytego przesłania". Sama Melania po latach w książce napisała, że "zniekształcone doniesienia mediów na temat kurtki przyćmiły znaczenie dzieci". Sophie Gilbert w "The Atlantic" komentowała z ironią:
Jakby ta kurtka po prostu spadła jej na ramiona przez przypadek, a przesłanie zostało wyryte przez niewidzialne wróżki.
Przemilczenia i "tak" dla aborcji
Dowodem na to, że Melanii naprawdę wiele rzeczy "nie obchodzi", mogą być jej wydane w październiku wspomnienia.
Nie odnosi się w nich do wydarzeń, jakie wstrząsnęły Stanami w związku z prezydenturą jej męża.
Sprawę łapówki za milczenie Stormy Daniels przemilcza.
Przetrzymywanie tajnych dokumentów w Mar-a-Lago i przeszukanie posiadłości przez FBI to tylko oburzające zakłócenie prywatności Trumpów.
O szturmie na Kapitol 6 stycznia 2021 r. pisze, że "nie była świadoma" tego, co się dzieje, ponieważ zajmowała się swoimi obowiązkami. Jej rzeczniczka Stephanie Grisham w wywiadzie z portalem "The Hill" temu zaprzecza - twierdzi, że Melania wiedziała. Co więcej, na pytanie Grisham przesłane SMS-em, czy chce "potępić przemoc", odpowiedziała negatywnie. Pierwsza dama zgadza się za to z tezą, jakoby wybory prezydenckie w 2020 roku zostały sfałszowane. W swojej książce napisała:
Nie jestem jedyną osobą, która kwestionuje wyniki.
Jedynym ważnym głosem w jej wspomnieniach staje się obrona prawa do aborcji. "Konieczne jest zagwarantowanie kobietom autonomii w decydowaniu o chęci posiadania dzieci, w oparciu o ich własne przekonania, bez jakiejkolwiek ingerencji lub nacisków ze strony rządu" - pisze żona kandydata Partii Republikańskiej w czasie kampanii prezydenckiej, w której groźby Donalda Trumpa dotyczące praw reprodukcyjnych kobiet odegrały kluczową rolę.
Tymczasem Melania podkreśla:
Dlaczego ktokolwiek inny niż sama kobieta miałby mieć władzę decydowania, co robi ze swoim ciałem? Podstawowe prawo kobiety do wolności jednostki, do własnego życia, daje jej prawo do przerwania ciąży, jeśli sobie tego życzy.
Nie odnosi się jednak do faktu, że jej mąż przez swoje nominacje do Sądu Najwyższego przyczynił się do cofnięcia prawa do przerywania ciąży na poziomie federalnym; obiecywał też, że będzie najbardziej pro-life prezydentem Ameryki.
Barron
Osoby z otoczenia pierwszej damy często podkreślają, że w jej życiu na pierwszym miejscu jest Barron. Mówią, jak bardzo oddana jest swojemu synowi i skupiona na jego wychowywaniu. Gdy się urodził, nie chciała armii niań do pomocy, miała tylko nocną pielęgniarkę. Wiele rzeczy robiła przy dziecku sama. Gdy chłopiec podrósł, lubiła go odprowadzać na zajęcia, kibicować podczas rozgrywek sportowych, zapraszać do domu kolegów i patrzeć, jak się bawią.
Jedna z przyjaciółek Melanii wyjawiła Kate Bennett, że ważne jest dla niej "sprowadzanie na ziemię" dziedzica fortuny Trumpów. Pierwsza dama sama opowiadała w jednym z wywiadów, jak zabrała kiedyś syna do supermarketu. - Miał tam sporo frajdy, a dla dziecka to nowe doświadczenie, nie można go przed tym chronić. Poszliśmy tam, ponieważ chciałam mu pokazać supermarket. I Barron miał wielki ubaw, wkładając produkty do wózka: potrzebujemy tego, potrzebujemy płatków zbożowych, potrzebujemy tylu rzeczy…
Gdy Donald Trump został prezydentem, przywiązywała dużą wagę do tego, by chronić swoje dziecko. Reagowała bardzo stanowczo, gdy mały Barron stawał się przedmiotem żartów. A tych nie brakowało. Komentowano w niewybredny sposób jego relacje z ojcem, zachowania w sytuacjach publicznych, sposób ubierania się, wreszcie imię chłopaka.
Nawet profesor prawa Pamela Karlan nie powstrzymała się przed drwiącą uwagą: - Konstytucja stanowi, że nie może być żadnych tytułów szlacheckich, więc chociaż prezydent może nadać swojemu synowi imię Barron, nie może uczynić go baronem - stwierdziła w czasie przesłuchania w ramach postępowania w sprawie impeachmentu Trumpa, wywołując śmiech słuchaczy.
Reakcja Melanii była natychmiastowa. Napisała na Twitterze:
Nieletnie dziecko zasługuje na prywatność i powinno być trzymane z dala od polityki. Pamelo Karlan, powinnaś się wstydzić swojego wściekłego i ewidentnie stronniczego publicznego przypochlebiania się i wykorzystywania do tego dziecka.
Barron, obecnie 18-letni, studiuje na Uniwersytecie Nowojorskim w Stern School of Business, jednej z najlepszych szkół biznesu w USA. - To była jego decyzja, żeby tu przyjechać, że chce być w Nowym Jorku, studiować w Nowym Jorku i mieszkać w swoim domu. I ja to szanuję. Cieszy się swoimi studenckimi dniami. Mam nadzieję, że będzie miał wspaniałe doświadczenia, ponieważ jego życie jest zupełnie inne niż życie każdego innego 18-, 19-latka - powiedziała Melania we wrześniu w wywiadzie dla Fox News.
W mediach spekulowano, czy pierwsza dama w drugiej kadencji zamieszka na stałe w Białym Domu. 13 stycznia, również w wywiadzie dla Fox News, powiedziała, że "jest już spakowana", ale przez najbliższe cztery lata będzie dzielić swój czas pomiędzy Waszyngton, Nowy Jork i Palm Beach na Florydzie. Zapytana, gdzie spędzi najwięcej czasu, odpowiedziała: - Będę w Białym Domu. A kiedy będę musiała być w Nowym Jorku, będę w Nowym Jorku. Kiedy będę musiała być w Palm Beach, będę w Palm Beach. Moim priorytetem jest bycie mamą, bycie pierwszą damą, bycie żoną.
Według mediów trwają rozmowy na temat tego, jakie obowiązki jest gotowa wykonywać w drugiej kadencji. Pominięcie tradycyjnego i symbolicznego spotkania z ustępującą pierwszą damą Jill Biden - choć członkowie zespołu Donalda Trumpa jasno dali do zrozumienia, że ważne jest, aby Melania wzięła w nim udział - wskazuje, że teraz pierwsza dama będzie miała jeszcze większą autonomię. - Nie jestem niespokojna, bo tym razem jest inaczej. Mam o wiele więcej doświadczenia i wiedzy - zapewniła w wywiadzie dla Fox News.
Donald Trump często wyraża wdzięczność swojej żonie. Kiedyś, gdy stała obok niego na wiecu w New Hampshire, spojrzał na nią i westchnął: - Melania, ojej, co ona musi znosić! Tak więc dziękuję ci, Melanio. Dziękuję ci, kochanie.
Autorka/Autor: Anna Zaleska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jamie McCarthy/WireImage/Getty Images