"Myślała o byciu księżną jako o dodatku do jej kariery aktorskiej"

Źródło:
TVN24

Głównym problemem funkcjonowania Meghan Markle w ramach rodziny królewskiej było to, że ona nie spodziewała się, że bycie księżną, a tak naprawdę "bajkową księżniczką" będzie się wiązało z taką ilością obowiązków – komentował w TVN24 udzielony przez księcia i księżną Sussexu wywiad prezes Fundacji Książąt Lubomirskich, prezes Grupy Landeskrone Jan Lubomirski-Lanckoroński. O rozmowie z Meghan i Harrym mówili także inni goście programu specjalnego w TVN24.

Meghan Markle i książę Harry udzielili pierwszego wywiadu po wycofaniu z pełnienia obowiązków w ramach brytyjskiej rodziny królewskiej oraz przeprowadzce do USA. W rozmowie z Oprah Winfrey pojawiły się z ich strony pod adresem Pałacu Buckingham zarzuty obojętności, rasizmu i utrwalania kłamstw. Markle przyznała m.in., że na królewskim dworze czuła się "uciszana". - Wszyscy w moim otoczeniu otrzymali bardzo jasne wytyczne od chwili, gdy świat dowiedział się, że Harry i ja ​​się spotykamy, aby nie komentować – powiedziała.

CAŁY WYWIAD Z MEGHAN I HARRYM DO OBEJRZENIA ZA DARMO PO ZALOGOWANIU W TVN24 GO

- Ten dramat nie do końca miał miejsce w taki sposób, jak słyszymy z relacji w wywiadzie. Nie mogę się do końca zgodzić również z tym, że było to jakieś duże zaskoczenie dla Meghan Markle, która wchodząc do takiej rodziny, będąc dorosłą kobietą po przejściach, wiedziała, na co się pisze – stwierdził prezes Fundacji Książąt Lubomirskich, prezes Grupy Landeskrone Jan Lubomirski-Lanckoroński. - Mam wrażenie, że podeszła do tego na zasadzie, że "jak ja już tam wejdę, to trochę pozmieniamy te zasady" – dodał.

"Nie spodziewała się, że bycie 'bajkową księżniczką' będzie się wiązało z taką ilością obowiązków"

- Nie można zapominać o jednej podstawowej rzeczy: rodzina królewska to nie jest zwykła rodzina. Jest to jednak rodzina, która pełni służbę narodowi i która trwa 24 godziny na dobę. To nie ma tak, że można w ostatniej chwili zrezygnować z jakiegoś spotkania, jakiegoś wyjścia do swoich obowiązków – podkreślił. - Głównym problemem funkcjonowania Meghan Markle w ramach rodziny królewskiej było to, że ona nie spodziewała się, że bycie księżną, a tak naprawdę "bajkową księżniczką" będzie się wiązało z taką ilością obowiązków. Myślała o byciu księżną jako o dodatku do jej kariery aktorskiej – ocenił.

Lubomirski-Lanckoroński stwierdził, że rodzina królewska była bardzo otwarta na Meghan Markle, a świadczyć o tym miał "ogromnie celebrowany ślub". - Otwarcie rąk rodziny królewskiej, kiedy następował ślub, było ogromne. To nie wyglądało na wyreżyserowaną specjalnie historię, natomiast ewidentnie coś się popsuło później i sądzę, że zarzuty, które podnosi Meghan Markle pojawiają się dopiero, kiedy nie do końca ta "bajka" jest po jej myśli, czyli że nie do końca może prowadzić swojego bloga, swojego Instagrama, nie może wypowiadać swoich komentarzy – dodał.

Doktor Wilk-Turska o "chęci zatrzymywania pewnych problemów w wąskim rodzinnym gronie"

Kolejnym gościem programu specjalnego w TVN24 była doktor Wioletta Wilk-Turska z Wyższej Szkoły Studiów Międzynanarodowych w Łodzi. Była pytana, czy w sytuacji Meghan można dopatrywać się analogii do tego, jak na brytyjskim dworze królewskim była traktowana swego czasu księżna Diana.

- Z pewnością pewne rzeczy pozostają niezmienne. Jedną z takich spraw jest chęć zatrzymywania pewnych problemów w wąskim rodzinnym gronie – mówiła.

Odniosła się też do poruszanych przez Meghan w wywiadzie kwestii związanych z jej kondycją psychiczną.

- Jestem w stanie wyobrazić sobie to, że apele Meghan o to, żeby udzielić jej pomocy psychologicznej mogły zostać bez jakiegoś specjalnego odzewu. Ale muszę powiedzieć, że czuję się zniesmaczona po wysłuchaniu tych słów. Bo rozumiem bardzo dobrze problemy związane ze zdrowiem psychicznym, z depresją. Natomiast myślę, że argumenty, jakich księżna używała w wywiadzie, to, w jaki sposób tłumaczyła powody swojej depresji, brzmią dla mnie co najmniej żenująco – stwierdziła.

"Nie będzie odpowiedzi królowej"

Reakcje na wywiad śledzili w poniedziałek korespondenci "Faktów" TVN: Maciej Woroch w Londynie i Marcin Wrona w Stanach Zjednoczonych.

Woroch ocenił, że "nie będzie odpowiedzi królowej" na wywiad. - Jeśli Pałac wyda jakieś oświadczenie w jej imieniu, to najprawdopodobniej nieprędko – dodał. Zauważył przy tym, że od kilku godzin na Wyspach, zwłaszcza w mediach elektronicznych, pojawia się presja wobec Pałacu, by odnieść się do wysuwanych przez Meghan i Harry’ego zarzutów.

Woroch mówił również, że "narracja po wywiadzie od rana na Wyspach się zmienia". Wyjaśniał, że po tym, jak już wybrzmiały słowa książęcej pary, "pojawiają się pytania, na ile wywiad był szczery" oraz czy Meghan faktycznie nie wiedziała, z czym będzie wiązało się wejście do rodziny królewskiej.

"W diametralnie różny sposób na ten wywiad patrzy prasa amerykańska i prasa brytyjska"

Natomiast Wrona, śledzący komentarze w USA, zauważył, że "w diametralnie różny sposób na ten wywiad patrzy prasa amerykańska i prasa brytyjska". - Brytyjska zaczyna podawać w wątpliwość to, czy Meghan Markle była szczera. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych przede wszystkim wszyscy z oburzeniem mówią o rasizmie na dworze, że Meghan była zostawiona sama sobie, gdy miała myśli samobójcze – dodał.

Zauważył też, że "Oprah Winfrey nie zakończyła swojej pracy" na tym dwugodzinnym wywiadzie. Przypomniał, że Winfrey w poniedziałek w telewizji CBS w programie "This morning" opowiadała o rozmowie i odpowiadała na pytania, które wiązały się z kulisami tego wywiadu.

Przyznała, że najbardziej zaskoczyło ją to, że w Pałacu Buckingham odbywała się dyskusja na temat tego, jak ciemny może być kolor skóry syna pary, Archiego. Zaznaczyła jednak, że po nagraniu Harry podkreślił, że na pewno nie pytali o to królowa Elżbieta II i książę Filip.

- Harry chciał, żeby Oprah to wyjaśniła, jeśli będzie miała taką możliwość – mówił w TVN24 Marcin Wrona.

"Księżna Meghan wiedziała, do jakiej rodziny stara się wejść"

Dziennikarz Maciej Czajkowski powiedział, że najnowszą historię brytyjskiej rodziny królewskiej można podzielić na "trzy katastrofy". – To jest 1936 rok, kiedy król Edward VIII decyduje się poślubić Wallis Simpson i abdykuje. Druga (katastrofa) to 1995 rok, kiedy Diana udziela wywiadu "Panoramie" BBC, gdzie opowiada o związku ze swoim mężem, z którym jest w separacji. Trzecia katastrofa to jest ten wywiad – ocenił. - Królowa zawsze działa zgodnie z powiedzeniem "don't explain, don't complain", czyli "nie tłumacz się i nie narzekaj" – dodał.

Irena Kamińska-Radomska zwróciła uwagę, że książę Harry próbował wspierać swoją żonę. - Natomiast księżna Meghan narzekała, że była długo sama i faktycznie mogła mieć stany depresyjne, ponieważ zmieniając kulturę, zmieniając kraj, zmieniając miejsce życia, jest coś takiego i dotyka to każdej osoby, to jest szok kulturowy – powiedziała.

- Cały czas porównujemy księżną Meghan do księżnej Diany i w to też wciągnął się książę Harry. To jest olbrzymia różnica wieku. Nie ma wątpliwości, że księżna Meghan wiedziała, do jakiej rodziny stara się wejść – podkreśliła. – Jest podstawowa zasada protokołu dyplomatycznego, która mówi o tym, że wyjeżdżając do obcego kraju czy wchodząc do czyjejś rodziny, czyjegoś gospodarstwa, należy się dostosować do tego gospodarstwa, nie inaczej – dodała.

Autorka/Autor:asty, mjz, akr/kg

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Tagi:
Raporty: