Władze Meksyku zwróciły się do FBI o pomoc w śledztwie dotyczącym śmierci dziewięciu osób powiązanych z amerykańską i meksykańską społecznością mormonów. Agenci będą współpracowali z meksykańskimi śledczymi i nie będą uzbrojeni - podał Reuters.
4 listopada w masakrze zginęło dziewięć osób: trzy kobiety i sześcioro dzieci. Pięcioro dzieci, z których jedno zostało postrzelone, zdołało uciec i dotrzeć do domu. Ofiary należały do rodziny powiązanej z amerykańską społecznością mormonów i miały podwójne obywatelstwo - meksykańskie i amerykańskie.
Ministerstwo spraw zagranicznych Meksyku poinformowało, że zwróciło się o pomoc do FBI za pośrednictwem ambasady USA w Meksyku, a agenci Biura będą współpracowali z meksykańskimi śledczymi i nie będą uzbrojeni - podał Reuters.
Telewizja Fox News poinformowała, że meksykańskie władze mają najwyraźniej trudności w ustaleniu, kto stał za atakiem, a FBI zaoferowało swoją pomoc wkrótce po masakrze mormonów, ale jak dotąd nie było jasne, czy władze Meksyku mają zamiar skorzystać z tej oferty.
"Czas wszcząć wojnę z kartelami"
Nazajutrz po zamordowaniu mormonów prezydent Donald Trump napisał na Twitterze, że USA są gotowe udzielić Meksykowi pomocy wojskowej. Do masakry doszło w regionie, w którym walczą ze sobą kartele narkotykowe.
W następnym tweecie dodał: "Dla Meksyku to czas, by z pomocą USA wszcząć WOJNĘ z kartelami i zetrzeć je z powierzchni ziemi. Czekamy tylko na telefon prezydenta!".
This is the time for Mexico, with the help of the United States, to wage WAR on the drug cartels and wipe them off the face of the earth. We merely await a call from your great new president!
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 5 listopada 2019
Prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador uznał jednak, jak podaje Fox News, że wojna z kartelami nie jest właściwą reakcją na ich ataki.
Ofiary masakry należały do rodziny LeBaron, której przodkowie osiedlili się w północnym Meksyku pod koniec XIX wieku, uciekając z USA przed prześladowaniami ze względu na ich tradycje, między innymi poligamię.
Atak na kobiety z dziećmi
Do ataku doszło między stanami Chihuahua i Sonora przy granicy z USA. Lokalne władze tego samego dnia wydały wspólne oświadczenie, w którym poinformowano o wszczęciu dochodzenia w sprawie.
Władze Meksyku ogłosiły tuż po masakrze, że jest ona prawdopodobnie dziełem karteli narkotykowych, które zaatakowały mormonów przez pomyłkę.
Przedstawiciele rodziny ofiar powiedzieli w wywiadzie dla Fox News, że ich zdaniem atak był celowo wymierzony w konkretne ofiary.
Przekonują, że dowodem na to może być fakt, że egzekucja osób jadących jeepami była kontynuowana, nawet gdy odkryto, że są to kobiety i dzieci, a sprawcy nadal atakowali kolejne samochody. - Ale dlaczego tak się stało, tego jeszcze nie jesteśmy pewni - powiedzieli rozmówcy Foxa.
Autor: asty//now / Źródło: PAP