Rada miasta Mariupola, lojalna wobec władz w Kijowie, poinformowała, że mimo hucznych zapowiedzi władz okupacyjnych, problemy z wodą w tym mieście wciąż nie zostały rozwiązane. Część mieszkańców nadal musi brać wodę z kałuż na ulicach - przekazano.
Jak powiadomił magistrat, najtrudniejsza sytuacja panuje w dzielnicy kalmiuskiej w północnej części miasta. "Ludzie starają się przeżyć, jak mogą" - napisały władze Mariupola na Telegramie i zamieściły zdjęcia osób nabierających do butelek wodę z błotnistych kałuż.
Woda pochodząca z otwartych zbiorników w Mariupolu, takich jak rzeki, jest zanieczyszczona fekaliami i zawiera pałeczki okrężnicy. Pijąc taką wodę, można nabawić się chorób zakaźnych, szczególnie dyzenterii - alarmował w lipcu proukraiński doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.
Czytaj także: Pół roku wojny w Ukrainie
Jak wówczas dodał, obecność pałeczek okrężnicy stwierdzono również w wodzie rozdawanej mieszkańcom przez okupacyjną administrację miasta.
Sytuacja humanitarna w Mariupolu
W ocenie władz w Kijowie w Mariupolu przebywa obecnie około 120-130 tysięcy osób, z czego 70 tysięcy stanowią ludzie w podeszłym wieku. Sytuacja cywilów wciąż jest bardzo trudna - brakuje nie tylko wody, ale też żywności, lekarstw i środków higienicznych.
W czwartek ukraiński wywiad wojskowy (HUR) poinformował, że od 1 września okupanci zaprzestaną wydawania mieszkańcom Mariupola pomocy humanitarnej, czyli głównie kaszy i konserw. Przyczyną tej decyzji ma być niewielkie zainteresowanie miejscowej ludności przyjmowaniem rosyjskich paszportów.
Na początku czerwca proukraiński mer miasta Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana wcześniej na około 22 tysiące liczba mieszkańców Mariupola zabitych przez Rosjan może być znacznie zaniżona.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: t.me/mariupolrada/10721